Pogoda od rana piękna a ja przy kuchni. Jak się obiecało obiadek to trzeba słowa dotrzymać. Znów sms, zmiana godziny, przestaję myśleć co dalej. Wreszcie pojawia się moja mało przewidywalna wnuczka, obiadek, pogaduszki, zabiera wałówkę i pędzi. A mnie zostało za mało czasu na wypad, za dużo na siedzenie w domu.
Powędrowałam na fiołkową polankę i nie żałowałam. Zakwitły pięknie i było ich dużo.
Zachowałam się jak barbarzyńca i wobec tej obfitości postanowiłam skorzystać. Nazbierałam bukiecik, nie mogłam się oprzeć.
Przypomniało mi się jak kiedyś nie dostałam fiołków, bo chłopak kupił w papierowej tulejce i po drodze zgubił.
Stoją teraz obok mnie, a ja żałuję że nie można tutaj zamieścić ich zapachu.
Tak pachnie wiosna.
U mnie też sie pojawiły, moja mam rano poszła do skrzynki po gazetę i nagle woła: są, są!
OdpowiedzUsuńTo fajne, ze tak sie przejmujemy fiołkami :)))
Fajne, wolę nimi niż nową modą, czy zbyt krótką kiecką celebrytki.
OdpowiedzUsuńOj tak! Słodkie fiołki. :) Podobno kiedyś używano kandyzowanych do zdobienia ciast i deserów. :) Bardzo mi się podoba ten bukiecik. U mojej mamy są w cienistych miejscach, ale może też już się wygmerały. Muszę poszukać. :)
OdpowiedzUsuńPoszukaj, są cudne.
OdpowiedzUsuńKtoś mi mówił, że zalewa się je spirytusem, ale w jakim celu, nie wiem. O kandyzowanych słyszałam, chyba jednak bym nie zrobiła.
Znalazłam przepis na nalewkę z fiołków (www.mojapiwniczka.blox.pl) :)))
UsuńPrzeczytałam, szkoda fiołków. Nie sądzę żeby zachował się zapach i chyba okropnie słodka.
UsuńI tak czuję ich zapach!!! *
OdpowiedzUsuńAle fiołkowych snów nie miałam.
OdpowiedzUsuńJa zapach czuję ! Jest bardzo fiołkowy :-) Te dzieci :-)
OdpowiedzUsuńWielbię fiołki od dzieciństwa. Zbierałam ich w starym, przypałacowym parku całe pęki. Teraz mam ich mnóstwo w ogrodzie. Same przyszły i rozsiewają się.
OdpowiedzUsuńMuszę się zadowolić łąką, nie mam ogrodu, a na balkonie nie chcą rosnąć.
OdpowiedzUsuńOstatnio Maria N. podsunęła mi pomysł. Fiołki z korzeniami włożyła do wody w szklanym naczyniu z kamykami na dnie. Wygląda to przepięknie, a i fiołki stoją bardzo długo. Ja nie mogę niestety, bo koty są pazerne na wszelkie kwiecie:-)
OdpowiedzUsuńMój tym razem darował fiołkom, chociaż obwąchał dokładnie i nadgryzł listek.
OdpowiedzUsuńJa wreszcie swoje fiołki przytuliłam! Zapachu takiego życze na codzień każdemu-poprawiają samopoczucie i powodują uśmiech.Takie maleńkie odstresowywacze:)
OdpowiedzUsuń