środa, 18 czerwca 2014

Denerwujące zakupy i przegapiona impreza.

Nie lubię robić zakupów w wielkich sklepach typu Tesco, Auchan itp. Niestety czasem trzeba, a że mi pod nosem otworzył podwoje Lidl, to skorzystałam. Wózki na miarę kupujących zmotoryzowanych, koszyków nie ma, trzeba manewrować w ciasnych alejkach wielkim "mercedesem". Wyminięcie się dwóch takich   wymaga samozaparcia, niestety bywa tak, że ktoś zostawi na środku i  wybiera w nieskończoność po jednej cebulce.
Najbardziej denerwuje mnie paskudny zwyczaj otwierania opakowań. Chciałam kupić moskitierę, a tam w pomieszanie z poplątaniem. Napis nad boksem głosi, żeby opakowań nie otwierać, otwarte dwa na pokaz, pudełka opisane dokładnie. Tymczasem otwartych prawie dziesięć, powpychane potem byle jak, pomieszane rozmiary i kolory. Czy my się nigdy nie nauczymy porządku? To samo dotyczy ciuszków, tam to już kompletny bałagan. Ja rozumiem, ze każdy chce zobaczyć, ale czy niebieska koszulka, rozmiar s różni się  czymś, prócz koloru od różowej w tym samym rozmiarze?
Znalazłam wreszcie co chciałam, szybko wyszłam, zaniosłam zakupy do domu.
Wczoraj w Muzeum Lotnictwa był pokaz różnej maści robotów, nie mogłam pójść, część imprezy była dzisiaj na Rynku. Postanowiłam obejrzeć co też konstruktorzy  potrafią wymyślić. Niestety, źle przeczytałam informację i przyszłam po imprezie. Udało mi się "złapać" tylko kilka, niewiadomego przeznaczenia, bo reszta już się zwinęła.


Te małe wyglądały jak chrabąszcze



Wściekła na swoje gapiostwo wróciłam do domu kupując sobie po drodze moje ulubione nasturcje na pociechę.


13 komentarzy:

  1. Ojtam, ojtam, nasturcje ładniejsze:)
    A próbowałaś kiedyś kupić w takim sklepie np. gumowe klapki, np. takie ogrodowe? Przeważnie leżą w wielkich koszach luzem. Spróbuj znaleźć dwa jednakowe - kolorem i rozmiarem. Z moim nikczemnym wzrostem wpadam do kosza! Normalnie to one (klapki) są złączone w pary klamerką, ale oczywiście wszystko jest porozrywane. Ludziom się wydaje, że jeśli coś kosztuje 15 złotych to można. Poza tym taki sklep daje złudzenie anonimowości - i hulaj dusza!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupowałam kapcie. Też porozrywane, z trudem dokopałam się do złączonej pary. Mnie też Bozia wzrostu nie dała.

    OdpowiedzUsuń
  3. niewinny czarodziej na wsi18 czerwca 2014 22:02

    Bałagan w Lidlu ukazuje naszą narodową cechę : byle jak, byle dla mnie było.
    Roboty , te małe to chyba te podsłuchowe :-) Ludzie rozmawiają , a one ciach, ciach, ciach i mikrofonik rejestruje :-)
    Kwiatki śliczne, a Pani Ewie zazdroszczę gamy zainteresowań. Przy Pani, Pani Ewo to ka "cińki Bolek" jestem :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś o podsłuchowej funkcji nie pomyślałam. Chyba wyparłam temat, bo zbyt o nim gadają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niewinny czarodziej na wsi20 czerwca 2014 10:26

      Milczmy na ten temat, to chyba najlepsze co możemy zrobić :-)

      Usuń
  5. Nasturcje piękne!
    A co do zachowań naszych w sklepach... to jakieś takie ciekawskie bałaganiarze jesteśmy... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety bardziej bałaganiarze. Dziękuję za wizytę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Koszmar zakupów marketowych-znam i nie polecam,ale,faktycznie,nie zawsze da się uniknąć draństwa :) Pięne robaczki mechaniczne! U mnie nasturcje kwitna w już w Ogródkowie:)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. W moim domu zawsze była grządka nasturcji, a mama z nasion robiła podróbkę kaparów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Coś wcięło mój komentarz. Ten ostatni robot ma wygląd kosmiczny.
    Też pamiętam "domowe kapary", ale nie mam przepisu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś w ogóle dzisiaj wolno chodzi i nie wszystkie blogi otwiera. Przepisu też nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym roku znowu się połakomiłam i wysiałam nasturcje na balkonie... Mszyce też się połakomiły - jak zawsze, a teraz i mrówki mają używanie... Tylko mi już ochota na nie przeszła, znowu wyrzucę zanim się będę mogła nimi nacieszyć... :-(

    OdpowiedzUsuń
  12. Ania z Siedliska25 czerwca 2014 08:33

    U mnie jeszcze nie kwitną - chyba zbyt późno wysiałam. A wielkie sklepy - no cóż, czasem trzeba wejść ( niektóre maja niezłe wina) i szybko wyjść. Lubię Manufakturę w Łodzi, choc przeraża ogromem.

    OdpowiedzUsuń