Okazał się też impotentem. Kiedyś mamy znajoma, zachwycona jego urodą, przyprowadziła swoją suczkę, bo chciała mieć podobne szczeniaki. Niestety nic z tego nie wyszło, bo kawaler na początku pannę zupełnie zignorował, a potem nie potrafił. Wolał się bawić, na co ona z kolei nie miała ochoty.
Mama zawsze mi wypominała, że w przeddzień ślubu, kiedy było dużo roboty, my zabraliśmy się za kąpanie i czesanie psa, jakby był najważniejszą osobą. No, ale przecież musiał być śliczny jak przyjdą goście.
Był u mamy długo i pisząc to uświadomiłam sobie z przykrością, że nie pamiętam jak odszedł.
Mama, kiedy już przebolała jego odejście postarała się o nowego lokatora. To był ostatni pies w tym domu. Z zabawnego szczeniaka wyrósł spory, wilkowaty pies. Za mamą skoczył by w ogień, ale też rozpuściła go ponad wszelką miarę. Kiepsko ją słuchał, namordnika nie chciał nosić, na smyczy też nie bardzo. Za to uwielbiał spacery w pola i co ciekawe tylko tam się załatwiał. Kupki nigdy nie zrobił koło domu. Panicznie bał się burzy, bywało, ze na spacerze wracał nagle do domu. Wtedy Mama już wiedziała, że będzie burza, chociaż ledwie zaczynało się chmurzyć. Był to "pies na baby", zawsze znalazł dziurę w płocie i uciekał, czasem nie było go dwa dni. Wracał głodny, bywało, że pokiereszowany, wtedy odsypiał i jadł za dwóch. Często biegł za Mamą do pobliskiego sklepu, tam siadał grzecznie pod drzwiami i czekał aż wyjdzie i da mu kawałek jego ulubionej drożdżówki.
Lubił domowe koty, nie robił im krzywdy, małe kociaki lizał i nosił w pysku. Gonił wszystkie obce koty i psy, wtedy potrafił ugryźć, na spacerach był spokojny, nikogo nie zaczepiał.. Kiedyś jakaś kobieta zaczęła krzyczeć na mamę, że prowadzi psa bez kagańca (był na smyczy), wtedy pies stanął między nimi i zaczął na kobietę szczekać. Jak tylko zamilkła natychmiast przestał.
Przeżył mamę o dwa lata. Sam, w opuszczonym domu, na początku jeszcze jej szukał, potem już nie chciał wychodzić. Miał opiekę i ciepło, odszedł ze starości po prawie 18 latach.
ŁYSA to kotka, podrzucona Mamie na podwórko. Była kudłata, trochę podobna do rysia. Nie była długo, chyba się czymś struła, ale wspominałyśmy ją ze względu na jej urodę.
POMYŁKA to był mój pierwszy krakowski kot. Nie mam zdjęcia, miał to być zwykły bury kocurek, wzięty od Mamy. Najpierw okazało się, że to nie kocurek, stąd imię, potem kotka zaczęła dawać do wiwatu. Zawsze, kiedy zmieniłam pościel na łóżku dziecka, musiała ją obsikać, zdarzało jej się załatwić koło kuwety. Kiedyś po powrocie z pracy znalazłam wywleczone z wazonika stokrotki, poukładane równiutko z pokoju, aż do przedpokoju. Podejrzewam ,że urodzona w domu, gdzie mogła wyjść na podwórko, po prostu się nudziła i nie mogła sobie znaleźć miejsca. Zabraliśmy ją na wakacje do mamy, tam była chwilę szczęśliwa, chociaż trzeba było ją zdejmować z drzewa, bo nie umiała zleźć. Niestety już nie wróciła z nami. Sąsiad wyłożył jakąś trutkę, kocina ją zjadła i nie przeżyła.
Potem córka przyniosła do domu chore, zabiedzone, wyrzucone przez kogoś kocię, które było z nami przez 16 lat.
Myślę, że wystarczy tych zwierzakowych wspomnień.
Przecież by się obraził, gdybym nie napisała, że teraz on, BRZYDAL ze mną mieszka.
Ps. Zapomniałam o chomikach, ale to może kiedyś, bo DREPTUŚ zasługuje na osobny post.
Brzydal jest piękny! Zresztą które zwierzęta nie są piękne? Obudziłaś wspomnienia. Tak króciutko są z nami, tych kilka lat to jak mgnienie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak krótko, ale dobrze, że mogą być.
OdpowiedzUsuńewciu, piękne historie i łezka się kręci, ech
OdpowiedzUsuńżeby tak ludzie byli dobrzy dla zwierząt, one jak nikt zasługują na to
Brzydal jest okropnie piękny :)
Brzydal dziękuje za słowa uznania. On niestety wie o swojej urodzie i pozwala sobie mnie podporządkować. Bo jak spojrzy to mięknę....
OdpowiedzUsuńTwój wpis o zwierzakach sprawił nie tylko to, że z opóźnieniem wychodzę na spacer, ale także to, że wychodzę nań uśmiechnięty. Naładowałaś mnie wielką dawką pozytywnej energii i optymizmu. Psiaki, Kociaki świetne! Takiego Wilka zawsze chciałem mieć, a takiego kota (to chyba Pers?) miałem . To znaczy kotkę miałem :-)
OdpowiedzUsuńEch!
Dziękuję !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie chciałam niczego opóźniać. Kot nie pers, tylko owoc mezaliansu.
UsuńPiękne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPodoba mi się ten czarny owoc mezaliansu, ale Łysa też chyba ma szlachetnego przodka:)
OdpowiedzUsuńNie wiem. Była podrzutkiem.
UsuńWspomnień czar...Brzydalkowi przesyłam mizianki ,bardzo kochany ,mądry gościu i jakże rozmowny ...nie dziwota ,że służąc takiemu kotu czujesz się omotana.Kiedyś też mięliśmy taką Pomyłkę co sie Bajtek nazywała :)
OdpowiedzUsuńBrzydalek pomiziany i dziękuje.
UsuńBrzydal ! O matkokochana ! Mam nadzieje, że ten czarny przystojniak tego nie rozumie :-))). Wspomnienia naszych kochanych pieszczochów zawsze miłe. Szkoda, że tak szybko od nas odchodzą. Uściski !
OdpowiedzUsuńCzarny przystojniak jest świadom swojej urody i to wykorzystuje z premedytacją. Imię otrzymał w dzieciństwie, żeby nie nabrał narcystycznych cech.
OdpowiedzUsuń