sobota, 7 lutego 2015

Maciek, Kusy, Pomyłka i Łysa

Dom bez zwierzaków nie byłby domem. Niedługo pojawiła się mała beżowa kulka z czarnym noskiem i oczkami. Średni psiak z niej wyrósł, śliczny, koloru kawy z mlekiem, kudłaty i zabawny. MACIEK dostał na imię bo taki był maćkowato - ciapowaty. Kiedy przyjeżdżałam do domu należało odprawić rytuał "froterowania podłogi". Przynosił swój kocyk, albo jakąś szmatę, trzeba było mocno trzymać drugi koniec i biegać tam i z powrotem. Kiedy się zmęczył, nie puszczał, tylko kładł się i jeździł. Podłoga po takim zabiegu zawsze lśniła. Jasne futerko szybko się brudziło, a Maciuś panicznie bał się wody. Kąpanie go było wielkim wyzwaniem i musiały to robić dwie osoby. Bywało, że się wyrwał i wytarzał na podwórku.
Okazał się też impotentem. Kiedyś mamy znajoma, zachwycona jego urodą, przyprowadziła swoją suczkę, bo chciała mieć podobne szczeniaki. Niestety nic z tego nie wyszło, bo kawaler na początku pannę zupełnie zignorował, a potem nie potrafił. Wolał się bawić, na co ona z kolei nie miała ochoty.
Mama zawsze mi wypominała, że w przeddzień ślubu, kiedy było dużo roboty, my zabraliśmy się za kąpanie i czesanie psa, jakby był najważniejszą osobą. No, ale przecież musiał być śliczny jak przyjdą goście.
Był u mamy długo i pisząc to uświadomiłam sobie z przykrością, że nie pamiętam jak odszedł.


Mama, kiedy już przebolała jego odejście postarała się o nowego lokatora. To był ostatni pies w tym domu. Z zabawnego szczeniaka wyrósł spory, wilkowaty pies. Za mamą skoczył by w ogień, ale też rozpuściła go ponad wszelką miarę. Kiepsko ją słuchał, namordnika nie chciał nosić, na smyczy też nie bardzo. Za to uwielbiał spacery w pola i co ciekawe tylko tam się załatwiał. Kupki nigdy nie zrobił koło domu. Panicznie bał się burzy, bywało, ze na spacerze wracał nagle do domu. Wtedy Mama już wiedziała, że będzie burza, chociaż ledwie zaczynało się chmurzyć. Był to "pies na baby", zawsze znalazł dziurę w płocie i uciekał, czasem nie było go dwa dni. Wracał głodny, bywało, że pokiereszowany, wtedy odsypiał i jadł za dwóch. Często biegł za Mamą do pobliskiego sklepu, tam siadał grzecznie pod drzwiami i czekał aż wyjdzie i da mu kawałek jego ulubionej drożdżówki. 
Lubił domowe koty, nie robił im krzywdy, małe kociaki lizał i nosił w pysku. Gonił wszystkie obce koty i psy, wtedy potrafił ugryźć, na spacerach był spokojny, nikogo nie zaczepiał.. Kiedyś jakaś kobieta zaczęła krzyczeć na mamę, że prowadzi psa bez kagańca (był na smyczy), wtedy pies stanął między nimi i zaczął na kobietę szczekać. Jak tylko zamilkła natychmiast przestał.
Przeżył mamę o dwa lata. Sam, w opuszczonym domu, na początku jeszcze jej szukał, potem już nie chciał wychodzić. Miał opiekę i ciepło, odszedł ze starości po prawie 18 latach. 



ŁYSA to kotka, podrzucona Mamie na podwórko. Była kudłata, trochę podobna do rysia. Nie była długo, chyba się czymś struła, ale wspominałyśmy ją  ze względu na jej urodę.


POMYŁKA to był mój pierwszy krakowski kot. Nie mam zdjęcia, miał to być zwykły bury kocurek, wzięty od Mamy. Najpierw okazało się, że to nie kocurek, stąd imię, potem kotka zaczęła dawać do wiwatu. Zawsze, kiedy zmieniłam pościel na łóżku dziecka, musiała ją obsikać, zdarzało jej się załatwić koło kuwety. Kiedyś po powrocie z pracy znalazłam wywleczone z wazonika stokrotki, poukładane równiutko z pokoju, aż do przedpokoju. Podejrzewam ,że urodzona w domu, gdzie mogła wyjść na podwórko, po prostu się nudziła i  nie mogła sobie znaleźć miejsca. Zabraliśmy ją na wakacje do mamy, tam była chwilę szczęśliwa, chociaż trzeba było ją zdejmować z drzewa, bo nie umiała zleźć. Niestety już nie wróciła z nami. Sąsiad wyłożył jakąś trutkę, kocina ją zjadła i nie przeżyła.
Potem córka przyniosła do domu chore, zabiedzone, wyrzucone przez kogoś kocię, które było z nami przez 16 lat.
Myślę, że wystarczy tych zwierzakowych wspomnień. 


Przecież by się obraził, gdybym nie napisała, że teraz on, BRZYDAL ze mną mieszka.
Ps. Zapomniałam o chomikach, ale to może kiedyś, bo DREPTUŚ zasługuje na osobny post.




14 komentarzy:

  1. Brzydal jest piękny! Zresztą które zwierzęta nie są piękne? Obudziłaś wspomnienia. Tak króciutko są z nami, tych kilka lat to jak mgnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak krótko, ale dobrze, że mogą być.

    OdpowiedzUsuń
  3. ewciu, piękne historie i łezka się kręci, ech
    żeby tak ludzie byli dobrzy dla zwierząt, one jak nikt zasługują na to
    Brzydal jest okropnie piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzydal dziękuje za słowa uznania. On niestety wie o swojej urodzie i pozwala sobie mnie podporządkować. Bo jak spojrzy to mięknę....

    OdpowiedzUsuń
  5. niewinny czarodziej na wsi8 lutego 2015 10:53

    Twój wpis o zwierzakach sprawił nie tylko to, że z opóźnieniem wychodzę na spacer, ale także to, że wychodzę nań uśmiechnięty. Naładowałaś mnie wielką dawką pozytywnej energii i optymizmu. Psiaki, Kociaki świetne! Takiego Wilka zawsze chciałem mieć, a takiego kota (to chyba Pers?) miałem . To znaczy kotkę miałem :-)
    Ech!
    Dziękuję !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałam niczego opóźniać. Kot nie pers, tylko owoc mezaliansu.

      Usuń
  6. Podoba mi się ten czarny owoc mezaliansu, ale Łysa też chyba ma szlachetnego przodka:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspomnień czar...Brzydalkowi przesyłam mizianki ,bardzo kochany ,mądry gościu i jakże rozmowny ...nie dziwota ,że służąc takiemu kotu czujesz się omotana.Kiedyś też mięliśmy taką Pomyłkę co sie Bajtek nazywała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzydal ! O matkokochana ! Mam nadzieje, że ten czarny przystojniak tego nie rozumie :-))). Wspomnienia naszych kochanych pieszczochów zawsze miłe. Szkoda, że tak szybko od nas odchodzą. Uściski !

    OdpowiedzUsuń
  9. Czarny przystojniak jest świadom swojej urody i to wykorzystuje z premedytacją. Imię otrzymał w dzieciństwie, żeby nie nabrał narcystycznych cech.

    OdpowiedzUsuń