Niewiele brakowało, a zamieściłabym dzisiaj Bajankę. Niestety, nie udało się, ale nie tracę nadziei.
Może ożyją tamte zjawy, a może jednak nie będzie im dane.
Tymczasem udało mi się zajrzeć tu i tam w doborowym towarzystwie i bez sentymentów.
Najpierw była Lanckorona, taka jak zwykle, nawet tym razem na zamku byłam.
Nowy czy odnowiony? Ładny na pewno.
Koronkowa ozdoba w oknie,
tego kotka poprzednio nie było.
Tym razem oglądałam wnętrza bo chłodno trochę było i lepiej się gada przy kawie.
Lanckorońską ceramikę mogę oglądać zawsze, chociaż żal serce ściska, bo mnie nie stać.
Mimo niezbyt ładnej pogody widoki były piękne.
Malownicze ruiny.
Stolik na tarasie knajpki.
Dla wielbicielki niebieskiego szkła.
Na pożegnanie herbatka pod taką lampą i w towarzystwie aniołka.
Było bardzo miło, Lanckorona podoba mi się zawsze, chociaż część pięknych starych domów niszczeje, a trafiają się też wypasione na bogato, architektoniczne potworki, które do charakteru miejscowości nie pasują.
Wczoraj była wyprawa do Zakopanego.
Też było sympatycznie, chociaż chmury zasłoniły widoki, a koszmarne korki przed wjazdem do miasta popsuły humory.
Odwiedziliśmy właścicielkę Małego Zielonego Domku chociaż wrót strzegł długonogi, groźny strażnik.
Za drzwiami serdeczna gościna, pyszne ciasto i pogawędka. Jak zwykle za mało i za krótko.
Dla wielbicielki dyń też się coś znalazło.
Na moment chmury poszły sobie.
Zaplecze reprezentacyjnej ulicy.
Ładny widok z okien kawiarni.
Wnętrze też może być.
Powrót i stanie w korku urozmaicał widok zachodzącego słońca ( stanowczo już zbyt szybko robi się ciemno). Zdjęcie robione przez szybę, nie oddaje całego uroku.
Miałam okazję porównać moje samotne spacery z wycieczką w miłym towarzystwie. Wolę jednak pogadać, niż samotnie podziwiać świata blaski i cienie. Czasem mi brakuje tego: popatrz jak pięknie, widziałaś to? Bo inne oczy wypatrzą coś innego, można skomentować, podyskutować. Jednak nie narzekam, mogę chodzić i oglądać, czasem nawet tutaj pokazać i to też jest dobre.
Będę pierwsza?Następnym razem jak będę W Rabce to poproszę o wycieczkę do Lanckorony.Z przyjemnością sobie obejrzę to co pokazujesz.W Zakopanym/nem?byłam raz i to raczej przy okazji towarzyszenia koleżance w drodze przez Dolinę Kościeliską do Stawu Smreczyńskiego,nad którym jej mąż w bajecznych,zimowych okolicznościach pożegnał się z tym światem zostawiając ślad na barierce odgradzającej Staw od miejsca widokowego.Widok Giewontu przywołał wspomnienia spaceru po mieście.Niestety mam jedną wadę:nie cieeerpię takich tłumów.A i przy okazji,że już się odzywam to i w Cieszynie byłam w drodze na drugą stronę granicy.Miłego dnia:) i dzięki za możliwość towarzyszenia Tobie w wycieczkach chociaż oglądając to co sama uwieczniłaś na zdjęciach:)
OdpowiedzUsuńJak miło, że się odezwałaś. Do Zakopanego już nie jeżdżę bo korki i tłumy, których tez nie lubię.
UsuńLanckorona warta obejrzenia, bo niewiele pokazałam. Tak sobie myślę, że chętnie bym się powłóczyła z Tobą po Krakowie.
Fajowskie miejsca w doborowym towarzystwie, super!!!!
OdpowiedzUsuńZakopane niedawno widziałam, w Lanckoronie jednak nigdy nie byłam. Kusi jedno i drugiem może jeszcze kiedyś uda mi się nawiedzić tamte strony, też z chęcią bym zajrzała do zielonego domku, pomimo tego STRRRRRRRASZNEGO strażnika :)))
Dynie pięknie dyniaste, dziękuję :)))
Wiedziałam że dynie Ci się spodobają. Polecam tamte strony, pięknie jest, chociaż góry już nie dla mnie.
UsuńZ Toba zawsze s a fajne wycieczki, bo np w takiej Lanckoronie, to ja kolo polowy rzeczy, k tore Ty fotografowalas, nawet nie zauwazylam. jak to dziala? ceramika z chwastami i niebieskie szklo - przepieeekne!
OdpowiedzUsuńco do Zakopanego, to kiedys, nie tak znowu strasznie dawno temu, bo moze ze 6 lat, zima i bylo straszliwie....najfajniejszyjednak byl mlody kelner w ktorejs knajpie, takiej wiecej gorolskiej. no i mowil z wyraznym akcentem i gwara goralska. a jak cos do slubnego zagadalam, to przerzucil sie na bardzo dobry angielski oraz mowe zwykla, hrehrehrh.
Wspominałyśmy naszą wycieczkę i ławeczkę, którą teraz przenieśli w inne miejsce. Na wycieczkę z Tobą jeszcze bym się bardzo chętnie wybrała.
UsuńTo blog wymusza dodatkowe patrzenie, a ja zawsze lubiłam detale.
Mnei tam sie wydaje, ze nic nic nie wymmusza, tylko Ty masz takie oko!
UsuńWiesz jaki to dla mnie komplement? Bo znam mistrza, ta dziewczyna to dopiero ma oko! Mówię jej to samo co Ty mnie.
UsuńZnaczy ten komplement to sama prawda :)
Usuń:-))))))
UsuńBardzo fajny post. Uwielbiam Zakopane. Ostatnio jak tam byłam, było prawie 50 stopni w autobusie, a do tego ten nieszczęsny korek, myślałam, że tam padnę. Korki jeszcze jakoś zniosę, ale nie w połączeniu z upałem. Bardzo podobają mi się zdjęcia, piękna ceramika, a nawet to okno z koronkową ozdobą. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę udanego weekendu. :)
Dziękuję. Zakopanego nie lubię, a raczej tłumów w nim. Góry owszem, ale chyba już swój życiowy limit gór wykorzystałam.
UsuńPiękności.:)
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten hmm... jeździec na dziku.:)))
Ceramika i szkło prześliczne, stolik z ważką też mi się spodobał.
Dobrze że to tylko kosarz. Wygląda jakby mu się nogi poplątały.:)))
Poruszał się trochę niepewnie.
UsuńTam w kawiarnianym ogródku byli jeszcze Adam i Ewa w dezabilu, Adamowi zdjęcie zrobiłam, Ewą zasłonił gość przy stoliku. Jeźdźcowi nie przyjrzałam się bliżej, patrzyłam na ścianę.
Powoli za Tobą nie nadążam. Co za tempo. Relacja z Lanckorony nastrojowa i kusząca. Lubię takie nastrojowe detale. z
OdpowiedzUsuńDo Lanckorony niedaleko, możesz pojechać rodzinnie. Wystarczy obejść rynek naokoło i detali w bród.
UsuńNa Twoich zdjęciach wszystko jest takie śliczne! Jak mniemam, szpetoty nie fotografujesz, a może w Lanckoronie wszystko jest śliczne? Bo w Zakopanem to wiadomo, że tylko mały, zielony domek oraz góry.
OdpowiedzUsuńNiestety nie wszystko jest śliczne, nieśliczne też czasem fotografuję tylko nie zawsze pokazuję. W zielonym domku są jeszcze storczyki w oknie.
UsuńI ja też jestem w zielonym domku :)
UsuńA czemu storczykom zdjęć nie zrobiła??? Takie śliczne... A wczoraj jeszcze się rozwinął żółty i zielonkawy:)
UsuńMinęłyśmy się, szkoda.
UsuńNie wiem dlaczego zdjęć storczykom nie zrobiłam. Podziwiałam przecież.
Twoje wędrówki .... są niesamowite. Nikt tak jak Ty nie potrafi oddać radości bytu.
OdpowiedzUsuńDziękuję !
Dziękuję.Ty potrafisz zrobić niespodziankę.
UsuńOminęłam niektóre korki, jadąc bokiem, ale jest ich zbyt wiele i dają się we znaki. Korci mnie przejechanie granicy przez Przełęcz nad Łapszanką, tylko nie wiem, co na to moje autko.
OdpowiedzUsuńLepiej zapytaj autka, może nie ma ochoty.
UsuńOooo, autko jest chętne do wszelkich jazd, szczególnie z górki. W odwrotną stronę - trochę trudniej, ale powolutku da radę:)
UsuńPiękne zdjęcia, a mój kosarz nader fotogeniczny:)) Wizytę Waszą bardzo miło wspominam, szkoda, że nie zazębiłyście się z Arte, może następnym razem się uda?
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Szkoda. Może się uda, byłoby fajnie.
UsuńJakie kolorowe są Twoje wyprawy, droga Podróżniczko ! Dzięki blogom zyskałaś mnóstwo znajomych, a nawet przyjaciół. Ja zresztą też. Internet jest już nam niezbędny :-).
OdpowiedzUsuńNie żałuję tych przygód i znajomości, okazały się bardzo cenne.
Usuń