poniedziałek, 17 września 2018

Za płotem i nie tylko.

Chodzę tą ulicą od lat i zawsze mnie denerwowała niedostępność posesji za brązowym szczelnym płotem. Miałam niejednokrotnie ochotę wspiąć się na murowaną podstawę ogrodzenia i chociaż zajrzeć w gęsto porośnięty ogród. Nie bardzo wypadało i trochę dla mnie za wysoko. Teoretycznie wiedziałam co tam się mieści, ale chciałam zobaczyć!


W ubiegłą sobotę nadarzyła się okazja. Z okazji "Święta Ulicy Włodzimierza Tetmajera"


na bramie posesji pojawiła się kartka, że pracownia artysty będzie dostępna dla zwiedzających przez  dwie godziny. Nie skorzystać z takiej okazji byłoby grzechem, nawet jak się nie lubi festynów.


Nareszcie płot od drugiej strony.


Budynek gospodarczy.



To tutaj mieści się pracownia Włodzimierza Tetmajera. W osobnym budynku skromna sień, duże pomieszczenie z oknem w suficie, malutka sypialnia.


Zgromadzono tu stroje, sztalugi, farby, mnóstwo przedmiotów, nawet karty.  Czułam, że nie będzie wolno robić zdjęć, dlatego nie spytałam czy można. Zdążyłam zrobić trzy, zanim zabroniono.


Piękna szafa, a w niej mnóstwo zdjęć, na szafie piękne lampy, na ścianach dużo obrazów.


Mała sypialnia z ozdobnym dzbanem i miską do mycia, patefon na korbkę, łóżko.  Z sypialni przechodzi się do małego pokoiku z fotelami i wejściem na górę. Zdjęcie tej balustrady zrobiłam legalnie, pozwolono mi.


Oglądałam to wszystko z zachwytem, chciałam zapamiętać jak najwięcej, wzrok gubił się w gąszczu detali,bibelotów, obrazów. 


Wokół domu ogród i sad, dość zaniedbane i zarośnięte.


To właściwy dworek Tetmajera. Nie można go zwiedzać, mieszka w nim wnuczka malarza. Cała posesja należy do potomków rodziny, udostępniają tylko ten niewielki fragment raz do roku.


Klomb przed dworkiem.


W ogrodzie piękne stare drzewa.



Brama od środka.



Po wyjściu trafiłam na moment kiedy na miejsce festynu zajechał z fasonem taki piękny samochód.


Pokręciłam się jeszcze między straganami, zjadłam lody i ruszyłam dalej.

Nie było słońca, niebo szare, ale te "kwiatuszki " ślicznie wyglądały,


głogi już mocno czerwone, jak byłam mała lubiłam jeść te lekko mączyste owocki.


Przyniosłam ze spaceru kilka kasztanów, dwa smaczne jabłka, powykręcany korzeń, który może się przyda na stroik jesienny. Kasztany świeżo wyjęte z kolczastej skorupy, jedwabiście chłodne w dotyku. Lubię je nosić w kieszeni .




18 komentarzy:

  1. Co za narod! Tego nie wolno, tamtego nie wolno, fotografowac to juz w ogole. Ubedzie im czy co? A tam tak ciekawie w srodku, na zewnatrz na terenie zreszta tez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę rozumiem brak dostępu. Trzeba by ekspozycję urządzić na nowo, zatrudnić kustosza, nie wyobrażam sobie szkolnej wycieczki w tych pomieszczeniach, już teraz dzieciakom trzeba było patrzeć na ręce, wszystko chciały ruszać. A zdjęcia? Bardzo często prywatni wystawcy, nawet w muzeach, zabraniają fotografowania. Boją się nie wiem czego.

      Usuń
  2. W środku wygląda to przepięknie. Jakby w pracowni nic się od tamtych lat nie zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuję, że można było robić zdjęć. Było tam dużo pięknych drobiazgów.

      Usuń
  3. Niezwykle interesujące miejsce!!!
    Prawo to prywatności to bardzo ważna rzecz, szczególnie jeśli jest się potomkiem kogoś bardzo znanego i chce się żyć swoim życiem, a nie odcinać kupony od sławy przodka.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem takie obiekcje, też bym nie chciała mieszkać w muzeum odwiedzanym przez turystów. A z drugiej strony szkoda, bo takie miejsca mogą być bardzo ciekawe.

      Usuń
  4. Az zajrzalam do google'a gdzie to jest, chyba Bronowice ..i nie jest to Rydlowka chyba. Bardzo ciekawe miejsce, tez zaluje jak inne powyzsze komentatorki, ze wiecej z wnetrza nie bylo mozna sfotografowac...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bronowice, mam to o rzut beretem. Rydlówka jest obok i w tej chwili w remoncie. Kiedyś można było zwiedzać, byłam w Noc Muzeów.

      Usuń
  5. Twoja ciekawosc nareszcie została zaspokojona. Znalazłaś się po drugiej stronie płotu. Trochę Mary jak w "Tajemniczym ogrodzie". Dom piękny i nie dziwota, że tak rzadko mozliwy do zwiedzania, skoro zamieszkały. W koncu ci ludzie mają prawo do spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podoba mi się Twoje porównanie do "Tajemniczego ogrodu". Rozumiem opory właścicieli, ale trochę żal.

      Usuń
  6. Dziadka się nie wybiera, a żyć jakoś trzeba. Dom jest śliczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się zachowały meble i duch tamtych lat to i w środku jest ślicznie.

      Usuń
  7. Super, że udało Ci się zaspokoić ciekawość. Faktycznie fajne miejsce, takie magiczne.
    Buziaczki ślę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny dworek! Nie wiedziałam,ze można go było odwiedzić.Na drugi rok idę! A do Bronowic mam naprawdę niedaleko.
    Nie podziękowałam Ci za notkę o Parku Bednarskiego, o którą prosiłam.To robię to teraz,DZIĘKUJĘ.
    W tymże parku spędzałam 'godziny po szkole' /szkoła przy ul.A.Potiebni/ z kluczem na szyi.Znaliśmy jako dzieci ,każdą ścieżkę tego parku ,a nawet alejkę po której chodził 'zboczeniec'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Park odkryłam w czasie studiów, mieszkałam w Podgórzu. O dworku dowiedziałam się przypadkiem, plakaty były na osiedlu. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności.

      Usuń
  9. Rydlówkę kiedyś odwiedziłam, szkoda, że Tetmajerówka niedostępna. Raz w roku mogłaby być otwarta. Te dworki są takie urocze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rydlówka aktualnie w remoncie, Tetmajerówka dostępna tylko raz na jakiś czas i na zamówienie w drodze wyjatku.

    OdpowiedzUsuń