sobota, 19 lipca 2014

27 ulica.... dzień ostatni

Niedziela.
Poranek słoneczny, szkoda siedzieć w domu, idziemy na spacer. Niedaleko, do Parku Decjusza.
Pałac i galeria Chromego. Uwieczniamy rzeźby i siebie, wolnym krokiem wracamy.


Ustalamy co chcemy zobaczyć, bo spektakle się powtarzają, jest kilka równocześnie, trudno wybrać.
Zaczynamy od Cafe Frappe! -francuskiej grupy tanecznej. Kawiarnia, a w niej Judith i Lily przestawiają krzesła, stoliki i tańczą przy dźwiękach starych melodii
Bo przecież można .się razem bawić, ulec urokowi tancerek, które zniewalają uśmiechem filuternym i zalotnym, nie gniewać się kiedy porwą niedopite piwo i przestawią na inny stolik, zaproszą do tańca siedzących w cieniu parasola panów, spojrzą głęboko w oczy grubasowi z aparatem.
Można zapomnieć o codzienności.






Można było też zobaczyć dziwne czarne anioły Teatru z Czech. 
Strzegą bramy nieba, czekają, ale nikt nie przybywa.




Anioły już nie pilnują drzwi, odgrywają przed nami swoisty taniec istot przytłoczonych swoim zadaniem. Chcą się rozweselić, coś zmienić, budzą współczucie, a może litość?


Bo na koniec pozbywają się skrzydeł.


Bywa , że zawali się komuś świat i musi zbudować sobie nowy z okruchów tego co zostało. jak bohater ostatniego spektaklu, "Rudymenty, czyli Wtóra Księga Rodzaju" inspirowanego Traktatem o manekinach Brunona Schulza
Bohater wędrujący z łóżkiem - wehikułem buduje sobie nowy świat.
Ustanawia go według naszej, ludzkiej miary.





Trzeba podtrzymać nadwątlone siły, zwłaszcza, że czas przyspiesza, zachodzi słońce. Idziemy na lody.


Jeszcze mijamy konstrukcję, do przedstawienia, którego nie zobaczymy,


następne przedstawienie opóźnione o pół godziny, już nie zdążymy. Czas ucieka, ściemnia się, oświetlona wieża ratuszowa zapowiada nocny spektakl,


ale my już wolnym krokiem idziemy na dworzec. Jeszcze ostatnie pstryknięcia aparatem, odbiór bagażu, autobus niebawem zabiera mojego Gościa.
Ostanie sms-y, tramwaj i jadę do domu. Żal mi tych nocnych pokazów, ale sama nie chcę i już późno.
Moim samotnym krokom przyświeca księżyc.











8 komentarzy:

  1. Piję samotnie poranną kawę, oglądam..., czytam...
    To przecież było przed chwilą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie...dzisiaj zaspałam i poranna kawa się opóźniła. Już tydzień minął...
      A wiesz, zgubiłam wczoraj już prawie gotowy wpis....długo szukałam. Na szczęście się znalazł. Jeszcze muszę się dużo nauczyć.....

      Usuń
  2. Piękne, magiczne chwile pozostaną w Twojej pamięci :)
    I jeszcze tyle zdjęć co by łatwiej było sobie przypomnieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuję, że nie więcej, ale siadała mi bateria.

      Usuń
  3. Kocham uliczne teatry i ich niepowtarzalną magię, nieporównywalną z niczym. I uwielbiam obserwować reakcje ludzi. Kiedyś poznańska Malta była w całym mieście. Teraz siedzą w jednym miejscu, nad Maltą (jezioro) właśnie i to już nie to...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo ludzi było, okropnie żałowałam że Bozia wzrostu nie dała. Czasem trudno się było dopchać i coś zobaczyć, jak się nie zakotwiczyło przy "scenie".

    OdpowiedzUsuń
  5. niewinny czarodziej na wsi21 lipca 2014 23:12

    Ech ! :-)

    OdpowiedzUsuń