Zaczęłam oglądanie od zaplecza sceny, tak mi było po drodze. Szykowała się do występu grupa kolędnicza w malowniczych strojach.
Wystarczyło, że zrobiłam sympatycznym "Diablicom" zdjęcie, a już poczułam na policzku delikatny dotyk palców. Sądząc z wyglądu mijanych osób zostałam zaznaczona sadzą na szczęście.
Te wycinane z drewna ozdoby zawsze mi się podobały. Kiedyś marzyła mi się choinka tylko tak przyozdobiona.
Mimo najszczerszych chęci nia dało się zrobić zdjęcia bez ceny. Takich szopek było mnóstwo i tym razem faktycznie chyba było to prawdziwe rękodzieło, bo nie było dwóch identycznych.
Zatrzęsienie ślicznych, wesołych aniołków,
i te dziwne anioły- nie anioły, z wypalanej gliny, z brzydkimi, trochę smutnymi buziami, ale oryginalne i odbiegające stylem od reszty.
Bańki, bombki czy różne cuda zajmowały kilka stoisk i przyznaję, niektóre były całkiem ładne. Chociaż takich bym nie powiesiła na swojej choince.
Natomiast z przyjemnością ubrałabym te cieplutkie skarpetki w serduszka.
Dzwoneczki lubię, miałam ochotę sobie kupić, bo ostatnio rozbiłam jeden z dzwonków, otrzymanych kiedyś w prezencie.
Oryginalne ozdoby z malowanego płótna, całkiem fajny pomysł.
Na koniec zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam parę groszy aniołowi. W zamian dostałam karteczkę z sentencją.
"Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie."
Myślę, że to już wystarczy.
Zmarzłam, bo było zgniłe zimno, zgłodniałam bo kusiły serki, kiełbaski i pachniało grzańcem, bateria w aparacie się prawie rozładowała, czas wracać.
Jeszcze tylko uległam pokusie i kupiłam sobie ciasteczka.
Ja bym takie bombki ludowe powiesila, szczegolnie bylyby piekne w Andach na choince, cisteczka jakie apetyczne i ladnia skomponowane w pudeleczku. Krakowa troche co zazdroszcze! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiasteczka są też dobre w smaku. Wszystko przed Tobą, zapraszam do Krakowa.
UsuńJak ładnie, kolorowo, diabelsko i aniołowo:)))) Najbardziej przypadły mi do gustu kolorowe bombki:)
OdpowiedzUsuńBombki były śliczne, ręcznie malowane. Czasem żałuję, że nie mam już choinki.
Usuńlubię takie jarmarki i cieszę się na wyjazd do Wrocławia, tam już jest i czeka na mnie w samym Rynku, gdzie mieszka moja mama:)
OdpowiedzUsuńbuziaki :***
Jestem pewna, że będzie Ci się podobał. We Wrocławiu mieszka blogowa, poznana w realu Przyjaciółka.
UsuńŚliczne te kolorowe bombki! Na takim kiermaszu zawsze coś można sobie znaleźć, chociażby ciasteczka:)
OdpowiedzUsuńZnalazłam więcej, ale z kasą krucho. Uwielbiam te wszystkie cudeńka.
UsuńStrasznie lubiłam te kiermasze w Rynku, teraz są jeszcze bardziej urozmaicone:)) Bombki jakieś by mi się przydały, bo się sporo wytłukło. Te drewniane ozdoby są śliczne, ja jeszcze lubię takie słomiane:)) A ciasteczka... Mniam...
OdpowiedzUsuńSłomiane też były, ale mniej niż zwykle. "Ciasteczka z Krakowa" tak się nazywają i są pyszne.
UsuńPrzyznaję, że nigdy nie byłam na żadnym kiermaszu świątecznym. Znam to jedynie ze zdjęć. Może dlatego, że nie przepadam za łażeniem w zimnie. :)))
OdpowiedzUsuńSkarpety śliczne. Niestety, to część garderoby, którą zakładam z musu, ale której baaardzo nie lubię. Popatrzeć mogę. :)))
Intrygujący ten anioł, mroczny nieco. :)
Są też kiermasze wiosenne, przed Wielkanocą.
UsuńAnioł okazał się całkiem sympatyczny, a w skrzydłach miał też pawie pióra.
Bardzo sobie cenię krakowskie dzwonki , mam dwa :-) I mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję nabyć :-)
OdpowiedzUsuńKolorowo macie , pozazdrościć . Ja nie mogę się doczekać lodowych rzeźb u mnie.
Coś mi się zdaje, że Kraków bawi się lepiej ... i to o wiele lepiej :-)
Brawo Kraków , Wiwat Krakowianki ! ! !
Dzisiaj miałam okazję podziwiać dekoracje ulic. o zmierzchu całkiem ładnie to wygląda. Czy się umiemy bawić? Tego nie wiem.
OdpowiedzUsuńCzasem mi tego brakuje tu, na wsi. Ale tylko czasem - jak teraz, kiedy patrzę na te cudeńka:) Też nie mam choinki z powodu kotów, a zwłaszcza jednego!
OdpowiedzUsuńCoś za coś. Ty masz cudeńka za oknem.
OdpowiedzUsuńMam. Ostatnio był to orzeł.
UsuńEwuś! Za takie skarpetki w serduszka mogłabym nawet z ciasteczek zrezygnować! Na sam widok ciepło się robi! Ale w duszę nie w stopy!
OdpowiedzUsuńTeż mi wystarczyło ciepło na duszy. Wełna mnie gryzie.
OdpowiedzUsuńU nas też kiermasz, z doświadczenia wiem, ze wszystko kusi i nęci, a potem wydaje się niepotrzebne :)). Cene można zamazac w programie do obróbki zdjęć, najprościej w Picasie. Nie tylko zreszta cenę :)
OdpowiedzUsuńAle wymazanie też widać. No i nie zawsze mi się chce bawić w obróbkę, a Picassa nie używam.
OdpowiedzUsuńMiło Cię widzieć, znaczy czytać.
O, od razu przypomina mi sie kiermasz sprzed kilku lat, gdy spotkałysmy sie na Rynku. O, to były czasy ! Serdeczne usciski dla Pani i dla Kota !
OdpowiedzUsuńA były czasy. Zawsze mile wspominam nasze spotkanie. Tym razem było cieplej.
OdpowiedzUsuń