Miałaby dzisiaj imieniny. Dzwoniłabym z życzeniami, albo już była na miejscu z prezentem. Potem byłoby ustalanie, kiedy przyjdą goście, bo jeśli nie wypadały w niedzielę, to trzeba było przyjęcie odłożyć.
Pamiętam jakim wydarzeniem było to za czasów mojego dzieciństwa. Wtedy wszyscy pracowali, w soboty też, więc zapraszało się rodzinę na niedzielę. Mama dzień wcześniej piekła tort, w niedzielne popołudnie robiło się sałatki, kroiło pierwsze pomidory (szklarniowych nie było), układało wędlinę na półmiskach. Na rozłożony stół, przykryty białym, wykrochmalonym obrusem wjeżdżały "gościowe" talerze, mama uczyła nakrywać, rozkładać sztućce, wycierać do błysku kieliszki, tata wyciągał swojej roboty wino i nalewkę ze śliwek.
Zależnie od wieku pomagałam jak umiałam, pędziłam też, gdy wszystko było gotowe, "na róg" wypatrywać czy już idą goście.
Kiedy dotarli, nie wchodzili od razu do domu, tylko chwilę gawędzili w ogródku na ławce (przeważnie była pogoda), kiedy się woda na herbatę zagotowała, smakołyki znalazły na stole, mama wołała wszystkich. Kiedy wychodzili obowiązkowo należało dla cioci Zosi zerwać bukiecik nasturcji z kilkoma gałązkami maciejki.
Po śmierci Taty gości trochę ubyło, ale zawsze starałam się wrócić po sesji na tyle wcześnie, żeby pomóc w przygotowaniach. I tak rok po roku, tylko mój udział się zmieniał i miejsce przyjęcia z domku, na mieszkanie w bloku. Zawsze z przyjemnością zbierałam maliny do sałatki owocowej, a już znacznie później starałam się, żeby Mama przyszła z ogrodu na gotowe. Kwitły lipy, siatkę w ogrodzie prócz nasturcji oplatał groszek pachnący, na grządkach dojrzewały truskawki i poziomki, korzystałam ja, moje dzieci, później wnuki.
Minęło 10 lat, już tylko zawiozłam wczoraj kwiatki i zapaliłam znicze. Ale te imieniny zostały w mojej pamięci, ich atmosfera i zawsze kojarzyły mi się z latem.
Niech to wspomnienie będzie imieninowym prezentem.
Piękne "atmosferyczne" wspomnienia.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńTak właśnie i ja pamietam dawne imieniny:)
OdpowiedzUsuńTylko, że u nas panowie dostawali przeplankę, albo jarzębiak, a panie domowe winko i ledwo w nich usta umaczały. Żadnego piwska nie było i drinów też. A na kolację bigos i gorąca kiełbasa i sałatka jarzynowa.
Ze względu na porę roku bigos nie był wskazany. Piwa też się nie piło, był jeszcze "szprycer", wino rozcieńczone wodą z lodem i z listkiem mięty.
UsuńMój tato zaprawiał wódkę piwem porter . Kiedyś spróbowałam tego piwa . nie dość że mi nie smakowało ,bo było pioruńsko gorzkie to jeszcze dostałam manto ,bo dzieciom nie wolno pić alkoholu . Piwa nie lubię do dzisiaj ;))
UsuńPiwo lubię, może dlatego że pierwsze, które spróbowałam po kryjomu na weselu kuzyna było ciemne i słodkie. Miałam 7 lat.
UsuńJa jak dostałam manto miałam chyba trochę więcej ;)
UsuńPiękny prezent imieninowy Ewo :))
OdpowiedzUsuńJa mam inne wspomnienie z dzieciństwa związane z imieninami mojej mamy . Moja mama pracowała w kiosku "Ruch-u" , popołudniami zmieniał ja tata jak przychodził ze swojej pracy , ale dwa razy w tygodniu miał próbę chóru i wtedy mama pracowała cały dzień . W imieniny mamy ,bractwo chórowe przychodziło złożyć jej życzenia . Sęk w tym ,że próba chóru kończyła się wcześniej niż mama wracała z pracy . Mama już na ulicy słyszała swoich gości ,bo te kilkanaście osób śpiewało :) Zupełnie nie pamiętam jak to wyglądało organizacyjnie , co ta chmara ludzi jadła i piła ? Czy mama była zadowolona ,że po całym dniu pracy , w domu oprócz piątki dzieci czeka na nią cała chmara gości . Pamiętam tylko tłum ludzi i ten chóralny śpiew .
Skoro tak pamiętasz, nie jest to wspomnienie przykre. Czasem się zastanawiam, dlaczego nie pamiętamy nastrojów naszych bliskich. Wiem tylko, że nie lubiła parzyć pomidorów i obierać ze skórki.
UsuńMama lubiła towarzystwo , lubiła też śpiewać ,była jeszcze młoda , więc może była zadowolona że tyle osób o niej pamięta .
UsuńZastanawiam się czy pamiętam uczucia moich bliskich i trochę pamiętam , mama jak była zadowolona to śpiewała w kuchni ,bardzo dużo śpiewała ,no i pamiętam gniew mojego taty ,nie jest to miłe wspomnienie .
Mój tata jak się na mnie gniewał to prawił kazania. Kłócił się czasem z babcią i pamiętam, że jak raz odpyskowałam mamie to płakała, a ojciec mnie skrzyczał i kazał przepraszać.
UsuńMam lubiła czytać i pięknie rysowała.
Piękne wspomnienia:)) Też pamiętam imieniny Mamy i Taty. Tato przygotowywał zawsze do picia litworówkę, czyli dzięgielówkę, w przepięknym zielonym kolorze. Najpierw moczył liście litwora chyba ze 2 tygodnie w czystym spirytusie, a potem to rozcieńczał. Były też koniaki i brandy. Do jedzenia Mama robiła wymyślne kanapki i koreczki, nie pamiętam ciepłych dań. No i tort albo ciasto. Te imieniny odbywały się w kilku ratach, bo u nas mało miejsca było, ale zawsze atmosfera była bardzo sympatyczna. Anegdotkę też mam związaną z imieninami: Na następny dzień po imprezie imieninowej Tato wziął mnie do kościoła na Kościeliskiej (na szczęście nie na mszę!), a że Mama źle się czuła Tato powiedział, żebym się pomodliła za jej zdrowie. Trzymał mnie na rękach (może z 5 lat miałam) a ja podnosząc rękę w stosownym do toastu geście zawołałam na cały kościół: Na zdrowie!!! Biedny Tato ewakuował się szybciutko po gromiącymi spojrzeniami kilku osób modlących się w kościółku i poczuł się biedny jak ostatni alkoholik...
OdpowiedzUsuńPamiętam też anegdotkę, już dzieci miałam. Pod schodami na podwórko było mrowisko i pewnego razu do upieczonego blatu na tort wlazły mrówki. Goście za parę godzin, tort trzeba przełożyć, a tu lokatorzy. Wytrzepałyśmy, bo na szczęście niewiele ich było i goście dostali po kawałku. Nikt się nie zorientował, a my też zjadłyśmy, uznając że malutkie mrówki to nie muchy, ani inne świństwo.
OdpowiedzUsuńA co to tam taka mała mrówka zje...:)))
UsuńPiękne wspomnienia... I to w poście, i te w komentarzach.
OdpowiedzUsuńTeraz nie żałuję, że taki post napisałam, a miałam wątpliwości...
UsuńNo co ty, czemu miałaś wątpliwości??? Czyjeś wspomnienia na jakiś temat budzą cały łańcuszek wspomnień i skojarzeń u innych osób:)) I, że zacytuję Jurgielewiczową cytującą Faulknera, "Minęły lata, zanim pamięć dowiedziała się, co pamięta"...
UsuńPiękne macie wspomnienia. Teraz sobie uświadomiłam, że nie pamiętam takich sytuacji z dzieciństwa. Nie robili imienin, czy co? Muszę odpytać Mamę.
OdpowiedzUsuńOdpytaj. W rodzinie mojego męża nie obchodzili imienin, a u mnie urodzin.
UsuńPiękne wspomnienia. Podobnie też było u nas. Ja pechowo zawsze coś stłukłam pomagając w przygotowaniach. Najczęściej filiżankę. Piękne ostatnie zdjęcie. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńMiło Cię tutaj powitać. Mnie też się zdarzało coś potłuc.
UsuńPozdrawiam też.
Pamięć zapisuje piękne obrazy a fotografia wzmacnia efekt ..ciepło od tych wspomnień na sercu .
OdpowiedzUsuńTak mnie jakoś połechtało sentymentalnie...
UsuńPiękny cytat o pamięci Miko. Jeszcze ciągle mam opory przy pisaniu o bardzo osobistych uczuciach.
OdpowiedzUsuńNie wpuszcza mnie bloger wyżej, nie wiem czemu.
Też mam takie wspomnienia i też już przeszły do historii. Swoich od śmierci męża nie obchodzę.
OdpowiedzUsuńMam imieniny w nietypowy dzień, więc obchodzenie wpisane w tradycję.
UsuńPiękne wspomnienia:) I zdjęcia też:)
OdpowiedzUsuńMama miała trochę ładnych zdjęć. Pracowała w zakładzie fotograficznym.
UsuńOch,niestety, zostają wspomnienia. Dobrze, że je mamy. Całuje, Ewo !
OdpowiedzUsuńDobrze że mamy, zwłaszcza jak są dobre. Uściski.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te Twoje wspominkowe wpisy. Wzruszają...
OdpowiedzUsuńDziękuję..
OdpowiedzUsuń