Po śniadanku poszła w ruch kartka i długopis, spisałam sobie porządnie co mam zrobić i przystąpiłam do działania. Sprzątnęłam co miałam sprzątnąć i.....na spacer poszłam. Na Kleparzu miał być dzisiaj kiermasz popularyzujący potrawy z ziemniaków, zapowiadali wielkie smakowe atrakcje, postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym.
Lubię ziemniaki, chociaż ostatnio rzadko je jadam. Pamiętam, że w domu jadło się często, najbardziej lubiłam odsmażone z kwaśnym mlekiem, na zimno ze śmietaną i te pierwsze młode, z koperkiem, polane masełkiem....mniam.
Godzinka marszu i jestem na miejscu. No cóż jak zwykle trochę pary w gwizdek bo jakoś to mało efektownie wyglądało. Czysto ziemniaczanych stoisk było zaledwie kilka, natomiast podpięły się egzotyczne i inne.
Trochę zdjęć zrobiłam.
Nie chciało mi się nosić, bo mogłam sobie takie ziemniaczki kupić.
Zjadłam takie coś z sosem brzoskwiniowym, był pyszny, szkoda tylko że na zimno, ciepłe pewnie byłoby jeszcze lepsze.
Kopytka z modra kapustą wyglądały smakowicie.
Tu się musiałam zadowolić reklamą bo jeszcze nie był gotowy.
Tutaj dostałam oczopląsu i ślinotoku,
bym zjadła każdego, ale były po 2 złote sztuka, kupiłam tylko pięć.
Knedle z malinami też kusiły.
To już na pewno nie są ziemniaki,
a o ten torcik zapomniałam spytać bo zafascynowały mnie kiszone jabłka, nawet zdjęć im nie zrobiłam tylko pożarłam jedno, pyszne było.
Jak ten gulasz pachniał,
a pieczone ziemniaczki pięknie wyglądały.
Tu się dopiero piec rozpalał, nie czekałam na finał.
Postanowiłam się ewakuować, mój portfel głośno piszczał, miałam jeszcze w planie księgarnię, a debet bardzo blisko.
Po drodze mijałam kawiarnię, z takim oto ślicznym i rozczulającym "eksponatem" w oknie.
Kiedy wracałam nogi powiedziały stop, nowe śliczne butki nabiły mi dwa pęcherze, musiałam poprzestać na 9 kilometrach. W domu odgrzałam sobie pierożki, każdy inny, wszystkie pyszne, popatrzyłam na listę, pogoniłam robotę, jeszcze mi została jedna rzecz do zrobienia, tego postu nie miałam w planie.
Odkąd wróciłam leje deszcz i jest 13 stopni. Jesień??
U nas od początku września już jesień, dobrze że w tamtą sobotę na urodziny Tymka wróciło lato, a te czerwone klony, które pokazałam na fejsie widziałaś.
OdpowiedzUsuńTeż lubię ziemniaki, a jadam ich bardzo mało, takie młodziutkie to jadam golutkie, bez niczego i w mundurkach też bardzo lubię.
Jedzonko to na tym Kleparzu było super!!
W temacie jedzonka, to niedaleko mnie otworzyli niedawno gruzińską piekarnię, można kupić okrągły chlebek z dziurką pośrodku i chaczapuri, takie placki z różnym nadzieniem, bardzo to dobre :) Wszystko to świeżutkie i gorące prosto z pieca.
Pieczywo różne też lubię, ale muszę uważać bo tuczy.
UsuńNa szczęście ta gruzińska piekarnia, jest mi "nie po drodze" ;) Jadam mało pieczywa, a ten gruziński chleb jak kupiłam, to część mroziłam, po rozmrożeniu też dobrze smakuje.
UsuńKupuję chleb ciemny z ziarnami na kromki, łatwiej gospodarować.
UsuńBardzo smakowicie spędzony czas aż ślinka leci .Ziemniaczki uwielbiam w każdej postaci
OdpowiedzUsuńOwszem, było smakowicie.
UsuńALe pysznie! Też dostałam ślinotoku. No i ten eksponat za oknem... Sliczny!
OdpowiedzUsuńDzisiaj naprawdę już jest jesień.
Eksponatowi trochę robiłam zdjęcie z ukrycia, a szkoda ślicznie wyglądał.
UsuńU mnie leje od połowy dnia.
Ooo jako smakowity post. Własne się na patrzyłam na pyszności u retro Kasi, a tu proszę i Ciebie też pyszności. Ja lubię kluski ziemniaczane, a ziemniaki to tylko takie gorące prosto z odcedzenia. Jak trochę przestygna to już nie jem, nie lubię tego zapachu.
OdpowiedzUsuńPierożki uwielbim, ale 2 zł za sztukę to troszkę sporo.
U mnie dziś leje od 11 rano, i nadal. Bez żadnej przerwy.
Dobrej nocy.
Pierogi też lubię ale jeść nie robić. Noc minęła i już nie pada.
UsuńJa robić mogę, bo zaraz myślę że po próbuje😉ja lubię najbardziej mięsne z dodatkiem kapusty i grzybow, ale przewaga mieska.
UsuńI z truskawkami, oraz mojej mamy z jagodami:-)
I u mnie pada choć mocno wieje.
Dobrego dnia:-)
Preferuję ruskie i z jagodami. Z mięskiem też zjem.
UsuńRuskie zabronione w moim domu. Mój mąż był nimi faszerowany przez niedoszłą teściową i ma awersję ( do obydwóch) na całe życie. Ogólnie to on za białym serem nie przepada, wiec żeby nie robić przykrości ( wtedy to jeszcze mogła być przyszła teściowa) prosił o keczup i zjadał. Taki gentlemen:-)
UsuńMogę zrozumieć awersję.
Usuńdziewięć kilometrów spaceru w zamian za obiad, to nie powinno być żadnych obaw o wagowe perypetie.
OdpowiedzUsuńskąd podejrzenie? chyba, że spacer był jednorazową fanaberią.
PS. dla wielu dziewięć kilometrów jest dawką wielokrotnie śmiertelną.
Nie fanaberia, tylko ulubiona rozrywka. O wagowych perypetiach wolę nie mówić.
UsuńBardzo smakowity ten spacer ,to w sumie niezła motywacja .Jak dla mnie to co 2 km mogliby stać z kolorowymi pierogami 😀a na mecie ten tort ech jakaś wygłodniała jestem po tej mojej eskapadzie 😁😁😁
OdpowiedzUsuńTo zbyt duża pokusa, żeby co 2 kilometry.
UsuńCzyżby źle karmili na wywczasach?
Bardzo lubię ziemniaki w każdej postaci, wiec pewnie na tym kiermaszu musiałabym popróbować wszystkiego - nawet za cenęe utuczenia. Ach, co tam jeden kilogram więcej, skoro takie smakołyki niepowtarzalne widziałabym i czuła ich boski zapach!:-)Lubię sobie czasem cos przekąsić na mieście, tylko tutaj nie ma takich atrakcji jak u Ciebie, Ewo!:-))
OdpowiedzUsuńPewnie też bym próbowała, ale drogo było, a mój portfel cienki.
UsuńTe pierogi wygladaja nieziemsko...czy byly takie dobre jak wygladaja, mam ochote na barwienie ciasta , jak sie zabiore do lepienia to sprobuje sie pobawic.
OdpowiedzUsuńA roti..no popatrz, wiem ,ze roti, robia na wyspach karaibsich w szczegolnosci na Trinidad Tobago, moj maz uczyl sie w liceum i zawsze te roti wspomina. Ciekawam ich smaku. Podoba mi sie taki jarmark!
Roti smaczne było, ale zimne. Tam były karaibskie smaki, ale się pod koniec pogubiłam co jest skąd.
UsuńPierogi smaczne były, te czerwone miały w srodku suszone pomidory.
Były też z czekoladą i bananami, ale jakoś nie miałam ochoty.
Ale smaczny post!
OdpowiedzUsuńPotrawy z ziemniaczków zawsze mile u mnie widziane.
Na koncert Garretta bilety bardzo drogie ,ale ja od roku nie byłam w zasadzie nigdzie z powodu tej najgorszej ze złych choroby ;teraz powoli dochodzę do siebie i wydam te pięć stów z rozkoszą!
Czy u Ciebie już grzeje centralne? Bo u mnie zimnica.
Nie grzeją i dzisiaj już mi zimno dokuczyło. O koncercie jeszcze pomyślę, może się uda bo mam ochotę.
UsuńNa pierogi to ja zapraszam do siebie.z
OdpowiedzUsuńDziękuję, może skorzystam...kiedyś.
UsuńZjadło mi już dwa komentarze...
OdpowiedzUsuń