To były ustalone rytuały, kiedy byłam mała, szło się na grób dziadka, którego nie poznałam, groby rodziny rodziców, symboliczną mogiłę powstańców styczniowych. Piękny stary cmentarz, na którym z czasem przybywało bliskich, którzy odeszli. Tata, babcia, wujkowie i ciocie, mama. Jeździliśmy z dziećmi, bo już dawno zmieniłam miejsce zamieszkania, a tutaj nie było jeszcze znajomych. Ale i to się zmieniło, teraz spotykamy się przy grobie męża i cioci, a i znajomych już niestety dużo
Dzisiaj byliśmy też, zwłaszcza, że pogoda sprzyjała.
Bardzo lubię te piękne chryzantemy w tylu kolorach i odmianach, szkoda, że nie ma ich cały rok.
Tradycyjnie już po spotkaniu na cmentarzu idziemy całą rodzinką do córki na kawę.
Wracałam kawałek drogi na piechotę. Na skwerku jeszcze czynna fontanna, w której latem taplają się dzieci, teraz jakoś smutna....
Przed ścianą biurowca suche trawy, modne ostatnio jako ozdoba miejskich rabatek.
Zmierzcha już, zastanawiałam się czy nie pojechać na Rakowice, ale nie lubię tłumów, a w ten dzień są tam ogromne.
Wędruję w kierunku rynku ulica Kopernika. Za murem okalającym kościół św. Mikołaja stoi prawdopodobnie jedyna ocalała w Krakowie "latarnia umarłych".
Takie latarnie, kiedy jeszcze nie było ulicznego oświetlenia, umieszczano czasem przed wejściem do cmentarzy, ta stała przed leprozorium pod wezwaniem św Walentego. Mieściło się ono przy ulicy Długiej, latarnia miała ostrzegać przed wejściem na teren trędowatych. Miejsca tego już dawno nie ma, a latarnię przy wydłużaniu i regulacji ulicy w 1871 roku przeniesiono w obecne miejsce.
Zmierzch zapadał, mój aparat dalej w naprawie, już nie robiłam zdjęć.
Wróciłam do domu.
Przez kilkadziesiąt lat 1 listopada jeździłam na cmentarze z mamą, na Grabiszyn do siostry oćca i na Osobowice na groby jej rodziców. Osiem lat temu zmarł tato i od tego czasu brat woził nas na Kiełczów. Te trzy cmentarze które wymieniłam znajdują się w znacznie oddalonych od siebie miejscach Wrocławia. A w tym roku mama zignorowała to święto, nie chce odwiedzać cmentarzy!
OdpowiedzUsuńOna nie chce umierać...
W Tarnowie cmentarz był blisko, szło się na piechotę. Teraz muszę jechać kawał drogi, z przesiadką. Jakoś w tym roku było z komunikacją gorzej niż w ubiegłych latach.
UsuńPo wizycie na cmentarzu tradycyjnie, z naszymi dzieciukami, idziemy do siostry na żurek, szarlotkę i kawę. Cmentarz i teren przed cmentarzem wygląda jak targowisko, nawet balony były i pierniki w kształcie pistoletów. I ocean sztucznych kwiatów na grobach. Czekam, kiedy zaczną się fajerwerki. A na osiedlu, gdzie mieszka siostra, na chodnikach walają się cukierki. I takie to polskie świętowanie.
OdpowiedzUsuńU nas sprzedają tzw miodek turecki i słodkie ciastka w kształcie miśków. W ubiegłym roku balony też były, a wiązanki ze sztucznych kwiatów zajmują czasem pół grobowca. Ostatni spotkałam na cmentarzu pana, który bardzo dokładnie mył pusty grobowiec z kamienia na wysoki połysk.
UsuńPrzez te blisko 30 lat nie bylam w Polsce w listopadzie, wyjawszy ubiegloroczny, kiedy mama sie polamala. Tak dlugo nie obchodzilam wszystkich swietych, wiec sie odzwyczailam. I tak zreszta nie sposob objechac wszystkich cmentarzy, na ktorych mam swoich bliskich. W Lodzi mam trzy, w Warszawie jeden. Ale mysle o wszystkich bardzo intensywnie, pamietam.
OdpowiedzUsuńTeż pamiętam i jeżdżę nie tylko w święto. Siła tradycji i przyzwyczajenia jest jednak wielka.
UsuńZawsze jeździłam w ten dzień na cmentarz. Wczoraj odpuściłam - daleko, nosy zakatarzone. Smutno...
OdpowiedzUsuńNic się nie stanie jak odpuścisz, przecież pamiętasz.
UsuńListopad
OdpowiedzUsuń…my nad nimi
oni nad nami…
Memento mori, już na starcie. Mokre liście na marmurowych płytach u bogaczy i tak samo mokre u średniaków, co ich stać tylko na płytę lastrykową, a także na ziemnych, zapomnianych mogiłkach. Te listopadowe martwe liście zawsze wyglądają jak najtrafniejsza dekoracja. Zostawiam je w spokoju, bo i tak spadną następne. I ten nieszczęsny, chodzący w szalikach i rękawicach koklusz co snuje się za niektórymi i złe myśli podsuwa.
- A, idźże gdzieś w pole, albo nad wodę. Może tam zawrócisz kijem Wisłę.
A herbata, choć czarna, dobrze rozjaśnia w głowie, zwłaszcza jeśli z konfiturą.
Zawracać Wisły nie mam ochoty, na spacer pójdę bo pięknie i ciepło, a zielona herbata też rozjaśnia w głowie. Nawet bez konfitury.
UsuńA liście lecą....
Smutny ten dzień, chociaż dobrze, że pogoda dopisała.
OdpowiedzUsuńSmutny, ale przyznaję że go lubię, może dlatego, że spotykam się z rodziną?
UsuńMoże i tak:) Dziś już weselej.
Usuń" Lecz Oni ciągle żywi,.
OdpowiedzUsuńNadal wytrwale są wśród nas,
Ich dusze przy nas pozostały,
Tylko Ich ciała zabrał czas."
Swoją obecności na cmentarzu przekazujemy , że pamiętam a Twoje zdjęcia tez są trwałą chwilą pamięci. a na cmentarzu przekazujemy , ze pamiętamy
Przepraszam za powtórki wpisowe.W....
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, usunęłam chociaż wcale mi nie przeszkadzał.
UsuńTłumy, morze kwiatów i światła. Chociaż muszę przyznać, że jak już zapadnie zmrok, to rozświetlone cmentarze wyglądają niesamowicie. W tym roku cudownie złote brzozy dodały jeszcze uroku. Też lubię chryzantemy, są takie piękne i te duże i te drobniutkie.
OdpowiedzUsuńStały zestaw kramów z kolorowym badziewiem i słodyczami dla dzieci. Kramy z jedzeniem od pewnego czasu są z boku, nie w głównej alei. Tym razem poczuliśmy nawet zapach grochówki.:) Ale to zrozumiałe, bo przecież osoby, które tu handlują, są często nawet parę dni, niektórzy koczują w samochodach. Jeść też muszą.
Jako dziecko ten dzień kojarzyłam ze zmarznięciem na cmentarzu, zapachem naftaliny i zebraniem rodzinnym u ciotki. Każdy przywoził coś do jedzenia, a ciotka gotowała zalewajkę. Teraz z tej rodziny mało kto został, młodzi się porozjeżdżali po świecie, kontakty się pourywały, starsi się już nie wybierają na dalsze trasy, a groby rozsiane po całej Polsce. Zostaje tylko pamięć...
Pamiętam, że lubiłam powroty z rodzinnego miasta do domu, Wprawdzie podróżowało się najpierw pociągiem w niemiłosiernym tłoku, ale za oknami często widać było łunę od świateł na cmentarzu. Potem była już lepsza podróż samochodem i lepiej było widać mijane cmentarze.
UsuńA w młodości umawiałam się z chłopakiem na wieczorny spacer na cmentarz, do dzisiaj lubię ten zapach zniczy i chryzantem. Tłumów nie lubiłam, teraz jeszcze bardziej.
Ja byłam na cmentarzu dziś, tj w piątek. Wczoraj za duży tłum i ciężko przejechać wózkiem. Lubię ten czas bardzo i żałuję, że nie mogę teraz bywać tam wieczorem. Ta łuna świateł i niesamowity nastrój to coś co uwielbiam...
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do tego co piszecie o straganach i jarmarku, u nas czegoś takiego nie ma. Stoiska są tylko z kwiatami, ozdobami i zniczami, tradycja się mocno trzyma. Chryzantemy wszelakie też lubię bardzo.
Chciałam właśnie iść wieczorem, ale sobie zafundowałam koło południa długi spacer i po powrocie padłam. Na dodatek teraz remont drogi zniechęca.
UsuńTen "miodek turecki" (cukierki o różnych smakach) i miśki to podobno krakowska specjalność. W tym roku innego badziewia było jakby mniej. Kwiaty i znicze owszem, ale te są cały rok.
Miodek i slodkie ciastka...a ciekawe, nie widzialam takich smakolykow kolo cmentarza...przypomnial mi sie Meksyk ze swoimi biesiadami cmentarnymi w tym wlasnie czasie.
OdpowiedzUsuńA te chryzantemy ktore sfotografowalas to moje ulubione, i kolor i wielkosc kfffiatuszkow, od lat zawsze te wlasnie kupuje.
I zgadzam sie z Mika, lubie to swieto a bardzo wieczorem, kiedy swieczki i luny nad cmentarzem.
I Mika tez dzisiaj cos nie spi!
Bardzo lubię te chryzantemy, ciekawe co robią z tymi, których nie sprzedadzą, tyle ich było, pięknie takie dywany kwiatów wyglądają.
UsuńZ checia bym je przygarnela i postawila w moim mini ogrodzie.
UsuńJa chociaż parę na balkonie.
UsuńOd zawsze lubię ten dzień. Kiedy byłyśmy z siostrą gówniarzami, paliłyśmy zwykłe świeczki na mogiłach żołnierzy z I wojny, bo były po sąsiedzku z grobem naszej babci. Potem doszedł drugi grób młodszej siostry naszej mamy. Na innym cmentarzu pochowani są moi rodzice, teściowie i dziadkowie Bezowego, oraz synek siostry, mojego męża. Dzień wcześniej, jeździmy z siostrą na oddalony cmentarz, a w dniu zmarłych odwiedzamy rodziców, bo bliziutko. Już od kilku lat nie idę wieczorem popatrzeć jak pięknie wygląda łuna, bo nogi mnie nie chcą nosić, już o tej porze.
OdpowiedzUsuńU nas nie ma takich straganów przy cmentarzach, nie ma takiej tradycji. Owszem, przy cmentarzu komunalnym stoją budy ze stroikami, lampionami, a przy moim dzielnicowym, tylko harcerze sprzedawali znicze, nawet chryzantem nie było.
Kwiaty i znicze przed dwoma największymi cały rok, nie wiem jak na mniejszych, bo nie byłam. Są rozrzucone po mieście, a jeszcze mam grób rodziców w innym mieście.
UsuńSmutny to dzień. Wspomnienia, wspomnienia...Coraz nas mniej odwiedzających cmentarze, coraz więcej tych, których odwiedzamy...
OdpowiedzUsuńNiestety, już prawie na każdym cmentarzu ktoś znajomy...
Usuń