czwartek, 1 listopada 2018

Już listopad

Odkąd pamiętam podtrzymywało się w rodzinie zwyczaj odwiedzania grobów 1 listopada.
To były ustalone rytuały, kiedy byłam mała, szło się na grób dziadka, którego nie poznałam, groby rodziny rodziców, symboliczną mogiłę powstańców styczniowych. Piękny stary cmentarz, na którym z czasem przybywało bliskich, którzy odeszli. Tata, babcia, wujkowie i ciocie, mama. Jeździliśmy z dziećmi, bo już dawno zmieniłam miejsce zamieszkania, a tutaj nie było jeszcze znajomych. Ale i to się zmieniło, teraz spotykamy się przy grobie męża i cioci, a i znajomych już niestety dużo
Dzisiaj byliśmy też, zwłaszcza, że pogoda sprzyjała.


Bardzo lubię te piękne chryzantemy w tylu kolorach i odmianach, szkoda, że nie ma ich cały rok.
Tradycyjnie już po spotkaniu na cmentarzu idziemy całą rodzinką do córki na kawę.


Wracałam kawałek drogi na piechotę. Na skwerku jeszcze czynna fontanna, w której latem taplają się dzieci, teraz jakoś smutna....



Przed ścianą biurowca suche trawy, modne ostatnio jako ozdoba miejskich rabatek.



Zmierzcha już, zastanawiałam się czy nie pojechać na Rakowice, ale nie lubię tłumów, a w ten dzień są tam ogromne.


Wędruję w kierunku rynku ulica Kopernika. Za murem okalającym kościół św. Mikołaja stoi prawdopodobnie jedyna ocalała w Krakowie "latarnia umarłych".
Takie latarnie, kiedy jeszcze nie było ulicznego oświetlenia, umieszczano czasem przed wejściem do cmentarzy, ta stała przed leprozorium pod wezwaniem św Walentego. Mieściło się ono przy ulicy Długiej, latarnia miała ostrzegać przed wejściem na teren trędowatych. Miejsca tego już dawno nie ma, a latarnię przy wydłużaniu i regulacji ulicy w 1871 roku przeniesiono w obecne miejsce.
Zmierzch zapadał, mój  aparat dalej w naprawie, już nie robiłam zdjęć.
Wróciłam do domu.





28 komentarzy:

  1. Przez kilkadziesiąt lat 1 listopada jeździłam na cmentarze z mamą, na Grabiszyn do siostry oćca i na Osobowice na groby jej rodziców. Osiem lat temu zmarł tato i od tego czasu brat woził nas na Kiełczów. Te trzy cmentarze które wymieniłam znajdują się w znacznie oddalonych od siebie miejscach Wrocławia. A w tym roku mama zignorowała to święto, nie chce odwiedzać cmentarzy!
    Ona nie chce umierać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Tarnowie cmentarz był blisko, szło się na piechotę. Teraz muszę jechać kawał drogi, z przesiadką. Jakoś w tym roku było z komunikacją gorzej niż w ubiegłych latach.

      Usuń
  2. Po wizycie na cmentarzu tradycyjnie, z naszymi dzieciukami, idziemy do siostry na żurek, szarlotkę i kawę. Cmentarz i teren przed cmentarzem wygląda jak targowisko, nawet balony były i pierniki w kształcie pistoletów. I ocean sztucznych kwiatów na grobach. Czekam, kiedy zaczną się fajerwerki. A na osiedlu, gdzie mieszka siostra, na chodnikach walają się cukierki. I takie to polskie świętowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas sprzedają tzw miodek turecki i słodkie ciastka w kształcie miśków. W ubiegłym roku balony też były, a wiązanki ze sztucznych kwiatów zajmują czasem pół grobowca. Ostatni spotkałam na cmentarzu pana, który bardzo dokładnie mył pusty grobowiec z kamienia na wysoki połysk.

      Usuń
  3. Przez te blisko 30 lat nie bylam w Polsce w listopadzie, wyjawszy ubiegloroczny, kiedy mama sie polamala. Tak dlugo nie obchodzilam wszystkich swietych, wiec sie odzwyczailam. I tak zreszta nie sposob objechac wszystkich cmentarzy, na ktorych mam swoich bliskich. W Lodzi mam trzy, w Warszawie jeden. Ale mysle o wszystkich bardzo intensywnie, pamietam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pamiętam i jeżdżę nie tylko w święto. Siła tradycji i przyzwyczajenia jest jednak wielka.

      Usuń
  4. Zawsze jeździłam w ten dzień na cmentarz. Wczoraj odpuściłam - daleko, nosy zakatarzone. Smutno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stanie jak odpuścisz, przecież pamiętasz.

      Usuń
  5. Listopad

    …my nad nimi
    oni nad nami…

    Memento mori, już na starcie. Mokre liście na marmurowych płytach u bogaczy i tak samo mokre u średniaków, co ich stać tylko na płytę lastrykową, a także na ziemnych, zapomnianych mogiłkach. Te listopadowe martwe liście zawsze wyglądają jak najtrafniejsza dekoracja. Zostawiam je w spokoju, bo i tak spadną następne. I ten nieszczęsny, chodzący w szalikach i rękawicach koklusz co snuje się za niektórymi i złe myśli podsuwa.
    - A, idźże gdzieś w pole, albo nad wodę. Może tam zawrócisz kijem Wisłę.
    A herbata, choć czarna, dobrze rozjaśnia w głowie, zwłaszcza jeśli z konfiturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawracać Wisły nie mam ochoty, na spacer pójdę bo pięknie i ciepło, a zielona herbata też rozjaśnia w głowie. Nawet bez konfitury.
      A liście lecą....

      Usuń
  6. Smutny ten dzień, chociaż dobrze, że pogoda dopisała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutny, ale przyznaję że go lubię, może dlatego, że spotykam się z rodziną?

      Usuń
    2. Może i tak:) Dziś już weselej.

      Usuń
  7. " Lecz Oni ciągle żywi,.
    Nadal wytrwale są wśród nas,
    Ich dusze przy nas pozostały,
    Tylko Ich ciała zabrał czas."

    Swoją obecności na cmentarzu przekazujemy , że pamiętam a Twoje zdjęcia tez są trwałą chwilą pamięci. a na cmentarzu przekazujemy , ze pamiętamy

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam za powtórki wpisowe.W....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, usunęłam chociaż wcale mi nie przeszkadzał.

      Usuń
  9. Tłumy, morze kwiatów i światła. Chociaż muszę przyznać, że jak już zapadnie zmrok, to rozświetlone cmentarze wyglądają niesamowicie. W tym roku cudownie złote brzozy dodały jeszcze uroku. Też lubię chryzantemy, są takie piękne i te duże i te drobniutkie.
    Stały zestaw kramów z kolorowym badziewiem i słodyczami dla dzieci. Kramy z jedzeniem od pewnego czasu są z boku, nie w głównej alei. Tym razem poczuliśmy nawet zapach grochówki.:) Ale to zrozumiałe, bo przecież osoby, które tu handlują, są często nawet parę dni, niektórzy koczują w samochodach. Jeść też muszą.
    Jako dziecko ten dzień kojarzyłam ze zmarznięciem na cmentarzu, zapachem naftaliny i zebraniem rodzinnym u ciotki. Każdy przywoził coś do jedzenia, a ciotka gotowała zalewajkę. Teraz z tej rodziny mało kto został, młodzi się porozjeżdżali po świecie, kontakty się pourywały, starsi się już nie wybierają na dalsze trasy, a groby rozsiane po całej Polsce. Zostaje tylko pamięć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że lubiłam powroty z rodzinnego miasta do domu, Wprawdzie podróżowało się najpierw pociągiem w niemiłosiernym tłoku, ale za oknami często widać było łunę od świateł na cmentarzu. Potem była już lepsza podróż samochodem i lepiej było widać mijane cmentarze.
      A w młodości umawiałam się z chłopakiem na wieczorny spacer na cmentarz, do dzisiaj lubię ten zapach zniczy i chryzantem. Tłumów nie lubiłam, teraz jeszcze bardziej.

      Usuń
  10. Ja byłam na cmentarzu dziś, tj w piątek. Wczoraj za duży tłum i ciężko przejechać wózkiem. Lubię ten czas bardzo i żałuję, że nie mogę teraz bywać tam wieczorem. Ta łuna świateł i niesamowity nastrój to coś co uwielbiam...
    W przeciwieństwie do tego co piszecie o straganach i jarmarku, u nas czegoś takiego nie ma. Stoiska są tylko z kwiatami, ozdobami i zniczami, tradycja się mocno trzyma. Chryzantemy wszelakie też lubię bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam właśnie iść wieczorem, ale sobie zafundowałam koło południa długi spacer i po powrocie padłam. Na dodatek teraz remont drogi zniechęca.
      Ten "miodek turecki" (cukierki o różnych smakach) i miśki to podobno krakowska specjalność. W tym roku innego badziewia było jakby mniej. Kwiaty i znicze owszem, ale te są cały rok.

      Usuń
  11. Miodek i slodkie ciastka...a ciekawe, nie widzialam takich smakolykow kolo cmentarza...przypomnial mi sie Meksyk ze swoimi biesiadami cmentarnymi w tym wlasnie czasie.
    A te chryzantemy ktore sfotografowalas to moje ulubione, i kolor i wielkosc kfffiatuszkow, od lat zawsze te wlasnie kupuje.
    I zgadzam sie z Mika, lubie to swieto a bardzo wieczorem, kiedy swieczki i luny nad cmentarzem.
    I Mika tez dzisiaj cos nie spi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię te chryzantemy, ciekawe co robią z tymi, których nie sprzedadzą, tyle ich było, pięknie takie dywany kwiatów wyglądają.

      Usuń
    2. Z checia bym je przygarnela i postawila w moim mini ogrodzie.

      Usuń
    3. Ja chociaż parę na balkonie.

      Usuń
  12. Od zawsze lubię ten dzień. Kiedy byłyśmy z siostrą gówniarzami, paliłyśmy zwykłe świeczki na mogiłach żołnierzy z I wojny, bo były po sąsiedzku z grobem naszej babci. Potem doszedł drugi grób młodszej siostry naszej mamy. Na innym cmentarzu pochowani są moi rodzice, teściowie i dziadkowie Bezowego, oraz synek siostry, mojego męża. Dzień wcześniej, jeździmy z siostrą na oddalony cmentarz, a w dniu zmarłych odwiedzamy rodziców, bo bliziutko. Już od kilku lat nie idę wieczorem popatrzeć jak pięknie wygląda łuna, bo nogi mnie nie chcą nosić, już o tej porze.
    U nas nie ma takich straganów przy cmentarzach, nie ma takiej tradycji. Owszem, przy cmentarzu komunalnym stoją budy ze stroikami, lampionami, a przy moim dzielnicowym, tylko harcerze sprzedawali znicze, nawet chryzantem nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwiaty i znicze przed dwoma największymi cały rok, nie wiem jak na mniejszych, bo nie byłam. Są rozrzucone po mieście, a jeszcze mam grób rodziców w innym mieście.

      Usuń
  13. Smutny to dzień. Wspomnienia, wspomnienia...Coraz nas mniej odwiedzających cmentarze, coraz więcej tych, których odwiedzamy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, już prawie na każdym cmentarzu ktoś znajomy...

      Usuń