Od czasu kiedy w muzeum Manggha zorganizowano pierwszą wystawę drzewek, chodzę już na każdą.
Wystawcy, to polscy miłośnicy tej sztuki, zdarzają się drzewka mające po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Drzewka poddają się porom roku i tak znalazłam się w obliczu jesiennych miniaturek.
Wracałam nad Wisłą i Plantami, ciesząc się, że te duże drzewa jeszcze zielone, zbierałam ostatnie kasztany. Nie potrafię się powstrzymać, żeby się nie schylić po te brązowe cacka. Lubię nosić je w kieszeni i czuć pod palcami chłodną, jedwabistą skórkę.
Szkoda, że tak szybko matowieją, marszczą się i tracą swoja urodę. Ale póki co
garść kasztanów dla wszystkich, którzy tu zaglądają.
Czyli dla mnie też, bo często tu zaglądam, ale mniej komentuję.:)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam plan, żeby zakupić sobie takie drzewko, ale na planach się skończyło.:)
Witaj, kasztany dla Ciebie też. Drzewka kupowane szybko giną, bo nie są prawdziwe. Te prawdziwe są okropnie drogie. Kupiłam sobie książkę o tym jak można sobie wyhodować takie drzewko, ale na tym się skończyło.
UsuńJak oni im tę jesień robią w sztucznych warunkach?
OdpowiedzUsuńKasztany wielbię. A wiesz, jak pięknie wychodzą pastelami?
Niekoniecznie w sztucznych. Do wystawy był dołączony film i one tam stały na powietrzu, w ogrodach.
UsuńW Twoim wykonaniu na pewno pięknie.
UsuńTeż lubię kasztany. :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, faktycznie, bonzai kojarzy się przeważnie z jakąś zieloną sosenką. Pierwszy raz widzę liściaste i to w dodatku jesienne. Piękne. Tylko że one potem zimą chyba nie za ciekawie wyglądają. :)))
Bez liści też są dekoracyjne. Widać kształt gałązek całego drzewka.
UsuńWidziałam takie u ogrodnika w Japonii. Ceny od 10.000 zł w górę.
OdpowiedzUsuńKasztany uwielbiam. Przyniosłam ostatnio kotom.Bawią się jak piłeczkami.
Dziękuję.
Mój kot też goni za kasztanami. Ciągle jakiś plącze się po podłodze.
UsuńNiezwykłe takie miniaturki .Japonia lubi miniaturyzacje wszystkiego .Śliczne są ,a czy szczęśliwe -nie wiadomo .Też lubię kasztany ,i pamiętam jak u moich dziadków były poutykane w kanapie i fotelach -na reumatyzm :) .Kajtek aportuje ,chętnie małego kasztanka .
OdpowiedzUsuńBonzai podoba mi się od zawsze. Mój kot nie chciał się nauczyć aportować.
UsuńDziękuję za tak piękny prezent . Śliczne kasztanki :-)
OdpowiedzUsuńZawsze chciałem mieć takie drzewko ... i jak zawsze zabrakło cierpliwości i konsekwencji. To są małe drzewka ludzi z wielką pasją .
Bardzo ładnie to określiłeś. Trzeba mieć też wielką cierpliwość.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że by mieć coś tak małego trzeba być wielkim ...chyba :-)
UsuńMuszę się pochwalić. Namówienie Cię na bloga poczytuję sobie za sukces.
Pisz i rób zdjęcia - to chyba oczywiste !
Dziękuję.
UsuńOstatnio zbierałam kasztany we Wrocławiu z Doroślakiem :-) To było przeżycie! ;-)
OdpowiedzUsuńA potem oddałam je w dobre ręce :-)
Tak sobie tylko się uśmiechnę :-)
UsuńMyślę, że kasztany zawsze można zbierać...
OdpowiedzUsuńU nas w tym roku mało... i małe... Czasami trzeba szukać dalej... :-) A i Towarzystwo nie bez znaczenia przecież :-)
UsuńU nas odwrotnie, tylko czasem brak....Towarzystwa.
UsuńNie wiedziałam, że zmieniają się zgodnie z porami roku.
OdpowiedzUsuńPiękne!
Wyhodowane z naszych drzew, one są takie jak w naturze, tylko małe.
UsuńW ogóle się nie zastanawiałam nad tym, że drzewka zmienne są! Piękne, kasztany też :)
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia...
OdpowiedzUsuń