Żegnamy domowników, zabieramy Gospodynię i spacerkiem, pod mroczniejącym niebem Wrocławia, udajemy się w stronę Impartu.
Wcześniej z żalem musimy pożegnać Naszą Wandzię Kochaną, bo musi wcześniej wyjechać. My o godzinie osiemnastej spotkamy się z Andrzejem Poniedzielskim i Arturem Andrusem.
Dwie godziny humoru, nutki nostalgii za odchodzącym czasem, subtelnych aluzji, śmiechu i piosenki.
Okazuje się, że można kulturalnie, z wdziękiem, śmiać się z siebie samych i otaczających nas absurdów.
Koniec spektaklu, przed nami jeszcze kilka godzin nocnego Wrocławia. Ciche, spokojne uliczki, rzeźbo-stwory Magdaleny Abakanowicz,
Stateczek sunący po Odrze
Stoliki już puste, oplątane pajęczyną sznurka,
leżaki bez amatorów wieczornego posiadywania.
Wieczór jak na październik niezwykle ciepły, miasto cichnące, bo to niedziela, a jutro dzień pracy. Czas pożegnać naszą Jubilatkę, musi wracać do domu, a my jeszcze posiedzimy na ławeczce, leniwie podsumujemy dzień.
Jesteśmy trochę zmęczone, zmęczeniem dni wypełnionych przeżyciami i radością.
Niedługo mamy autobus, część drogi odbędziemy razem. Już nie trzeba nam słów, jedziemy do domu i nie szkodzi, że są one daleko od siebie.
Dla mnie to była szalona eskapada i nie żałuję ani minutki.
Bo odległość nie ma większego znaczenia jeśli chce się razem być.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Nawet nie przypuszczałam, że znajdę takie pokrewne dusze.
UsuńŻal ,że tak krótko,że blogowe siostry mieszkają tak daleko...
OdpowiedzUsuńale nie będę pesymistką wszak do następnego spotkania coraz bliżej .
Przyjaźń prawdziwa akceptuje człowieka jakim jest i za to Wam dziękuję .:)
Ładnie to ujęłaś Ewuniu.
UsuńNo i fest, najważniejsze radośnie spędzac czas wśród przyjaciół, nie do przecenienia.
OdpowiedzUsuńDobrze ich mieć, właśnie takich.
UsuńMmmm... Andrus i Poniedzielski - świetny duet. :)))
OdpowiedzUsuńUdana eskapada, pod każdym względem. :)
Mam nadzieję, że następnym razem dołączysz.
OdpowiedzUsuńProblem polega tylko na tym, że nie zawsze "chcę" oznacza "mogę"...
UsuńZnam to dobrze, ale może akurat wtedy problemu nie będzie.
UsuńTylko pozazdrościć Panom Andrusowi i Poniedzielskiemu Waszego Towarzystwa , a Wrocław może być dumny, że miała Takich gości.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tryptyk i każdą jego cześć z osobna :-)
Goście mało znaczący.
UsuńBuuuu, buuuu, nie tracę nadziei, że może następnym razem i ja dołączę :-))))))). Buziaki dla Was, moje Kochane !
OdpowiedzUsuńNie płacz Aniu, na pewno się uda. Byłaś z nami duchem, myślałyśmy o Tobie.
OdpowiedzUsuńŚciskam.