piątek, 12 grudnia 2014

Jestem z Galicji

Skąd taki tytuł? Byłam na szeroko reklamowanej wystawie "MIT GALICJI".
Prawdę mówiąc nie bardzo wiem dlaczego taki tytuł, bo żadnych mitów na niej się nie powiela , ani nie obala.
Ale może podeprę się  cytatem z licznych wypowiedzi na temat wystawy.
"...Dzięki współpracy z Wien Museum możemy odbyć niezwykłą podróż w na zawsze już minione czasy, do ojczyzny wielu narodów i religii, mitycznej krainy, z sentymentem wspominanej nie tylko przez Polaków, ale także przez Ukraińców, Ormian i potomków bardzo niegdyś licznych galicyjskich Żydów."
(Prof. Małgorzata Omilianowska)


Mapy stanowią ważną część wystawy. Nie wiszą na ścianach, mamy je pod stopami. Trzeba się pochylić, spojrzeć. poszukać znanych miejscowości. Na nich widać jak wielki był to obszar. I tak nieśpiesznie wędrując z sali do sali, jak po mieszkaniu pradziadków, oglądamy portrety, obrazy, litografie. Przemieszczamy się z ulic miast i miasteczek, na biedną, ale barwną wieś. Czasem westchniemy bo za szybą gabloty widzimy prześlicznie wydany przewodnik po Galicji. Chciałoby się poczytać, jak to ówcześni autorzy straszą krajem dzikim i egzotycznym.



Nie wszystko jest śliczne. Są dokumenty świadczące o  polityce konfliktującej narody, listy osiedlanych Austriaków na naszych ziemiach, pojawia się Szela i wstrząsający obraz rzezi galicyjskiej.


Także to, że wreszcie rozbudowano kolej, że nie było takich restrykcji jak w pozostałych zaborach.


Na koniec  sala poświęcona wojnie i upadkowi mocarstwa. Znalazłam zdjęcia mojej szkoły podstawowej zniszczonej podczas wojny,wszyscy moi dziadkowie mieszkali na terenie Galicji.


Mam mieszane wrażenia, musiałam odetchnąć, nie spisuję tego na gorąco. Wystawa ciekawa, inspirująca, zachęcająca do poczytania, pogłębienia wiedzy. Z drugiej strony po prawie dwóch godzinach zwiedzania byłam zmęczona nadmiarem. Chyba wybiorę się jeszcze raz, obejrzę wybrane fragmenty, bo zdaję sobie sprawę, że chyba  było to oglądanie zbyt  powierzchowne.
Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła zdjęcia. Współczesna rzeźba Mirosława Baki przedstawiająca Brunona Schulz'a.


Pozostałe zdjęcia pochodzą z publikacji zamieszczonych w prasie.

9 komentarzy:

  1. niewinny czarodziej na wsi12 grudnia 2014 20:23

    Natchnęło Cię Ewo z Brunem ! Świetny pomysł. Co do wystawy ... wydaje mi się, że materialne ślady czy też pozostałości po czasach minionych bez tego ci siedzi w nas samych są tylko śladami. Tradycja i wspomnienie jest w nas :-)
    Chyba

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspomnienia na pewno są w nas, tylko, ze nie sięgają aż tak daleko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę Ci tej wystawy:) Podoba mi się ta rzeźba. Uwielbiam Schulza.

    OdpowiedzUsuń
  4. O Galicji wiem tyko tyle, że tam jako taki luz był. Wstyd, ale dzięki Tobie liznę wiedzy na temat :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedzy to w moim wpisie niewiele. Ale jakoś mi nie idą długie teksty.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja, Kongresowianka, chętnie obejrzałabym tę wystawę :-))))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wystawa czynna do 8 marca. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  8. O, bardzo się ciesze, że napisałas o tej wystawie, muszę się wybrać przy najbliższej bytności w Krakowie.

    OdpowiedzUsuń