czwartek, 15 stycznia 2015

Karnawał

To nie będzie do końca o karnawale, a raczej jak się Ewa na dzieciach, a potem wnukach z upodobaniem do przebieranek wyżywała.
Od dziecka lubiłam wszelkiego rodzaju przebieranie się, ale okazji i możliwości miałam niewiele. W czasie studiów emocje budziły Juwenalia, bo można było założyć teatralną kieckę, perukę, czy co tam jeszcze. Czytałam z upodobaniem wszelkie opisy balów maskowych, maskarad, później oglądałam  relacje z karnawału w Wenecji i Brazylii.
Wiadomo wszystkim mamom jak to jest, kiedy dziecko idzie do przedszkola. Dwa razy do roku należy pokazać czego się dzieci nauczyły, więc mamy mają dużo roboty. Tak było jak moje córki chodziły do przedszkola. Potrzebny był strój a to laleczki, a to króliczka, czapeczki, wianki i cuda wianki. Tylko gdzie tu pole do popisu, żądnej wyróżnienia córek mamusi?
Dopiero w szkole dziecka padły ofiarą moich pomysłów. Po pierwsze nie miałam ochoty produkować jeszcze jednego czerwonego kapturka, księżniczki (i to był błąd) czy motylka. Pędziłam z pracy, żeby zdążyć uczesać, przebrać, wymalować i wypchnąć z dużym opóźnieniem....gejszę.


Innym razem, była to noc w sukni  z gazy ufarbowanej na czarno i gwiazdkami z papieru. Czasy były zgrzebne, więc trzeba było dobrze pokombinować skąd wziąć potrzebne akcesoria i materiały. Ofiarą  następnego  wyczynu padła młodsza córka. Poświęciłam jakąś starą kurteczkę dżinsową i moją nie noszoną kamizelkę z jakiegoś sztucznego tworzywa. I tak uczennica klasy III b, mocno spóźniona, weszła na salę jako punk.


Niestety czasu było mało i czub nie chciał się postawić na cukrze i plakatówkach. 
Minęło sporo czasu, dzieci rosły i przebrania się zmieniały. Już można było kupić za grosze różne fatałaszki, czy choćby kawałek materiału i coś wykombinować. Starsza córka odziedziczyła po mamie upodobanie do przebieranek, więc miałyśmy zabawę obydwie, zwłaszcza, że na różne imprezy, wymagające stroju  chodziła.
I tak były lata 20 ubiegłego wieku, 



Pasterka z demonicznym  Faustem (?),


punk w dorosłym wydaniu,


dzieci kwiaty


i MM



Był jeszcze kicz i kapitan "Czarnej Perły"


Zabawę  miałyśmy zawsze świetną, szkoda tylko, że nie znalazłam przebrania młodszej córki z jakiejś imprezy, gdzie zrobiłam z niej postać z filmu "Gnijąca panna młoda".
Przyszła też kolej na wnuki i tu już było o wiele łatwiej. Może jednak o tym innym razem.
Dla tych, którzy prosili, dla odpoczynku od przebieranek, makówki w całości.







21 komentarzy:

  1. Takie własnoręcznie robione kostiumy to wielka frajda. Gejsza super! :)
    Przede mną wizja jakiejś zabawy, ale jeszcze nic oficjalnie nie wiem. Młoda dostała śliczną sukienkę, ale Młody marudził coś o króliczku... :))) Skąd wziąć uszy? Wprawdzie nasuwa mi się pewien sklep, ale nie wiem gdzie go szukać... :)))
    Makówki rewelacyjne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co szukać pewnego sklepu? Może do czapeczki przyszyć uszy z tekturki obszyte jakimś futerkiem? Mogą nawet zwisać, jest taka rasa królików.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam futerka. Ale już mam pomysł. :))) Domowy króliczek jest biały w czarne łatki. Uszy też mogą być białe, wata jest obecnie łatwo dostępna. :) Do tego mam coś, co w sklepach nazywa się drutem kreatywnym (?), a ja kupuję zwykłe wyciory do fajek - cuda z tego można zrobić, łatwo się je nawet maluje farbkami. :)
      Dzięki! :)))

      Usuń
    2. Wyciory do fajek? Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, a czasem było mi potrzebne sztywne i podatne. Skorzystam i też dzięki.

      Usuń
  3. niewinny czarodziej na wsi15 stycznia 2015 20:13

    Świetne ! Mamo jesteś WIELKA ,a mała Lady Punk Genialna ! To cudowne jak bardzo jesteś kreatywna i jak pięknie tworzyłaś ciepły świat Twoim córkom. Urodę i błysk oka odziedziczyły po mamie ! :-)
    Jestem pod wrażeniem , a Mała Punkówka w miejsce krasnala czy Czerwonego Kapturka powinna przejść do Kronik Krakowskich !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdzieś w szkolnej kronice jest, ale to było dawno temu. Po mamie odziedziczyły, jeśli już to tylko błysk.

      Usuń
  4. Nie rozumiem czemu wszystkie czerwone kapturki świata nie schowały się ze wstydu... :-) A MM... boskie...
    Ewuś...? A wersje bardzo, bardzo dorosłe też potrafisz wyczarować??? Kiedyś się oddam w Twoje ręce :-) Ciekawe co z tego wyniknie :-)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem ciekawa. Chętnie się Tobą zajmę, bo nadal to lubię.

      Usuń
  5. Wszystkie przebrania bardzo mi się podobają :))) A ten punk z III klasy przy tych zgrzebych Czerwonych kapturkach wygląda jak nie stej epoki ,po prostu super :))))
    Ja w trakcie pracy w przedszkolu , robiłam maski z gąbki tapicerskiej ,malowane potem tuszami i przebrania dla dzieci na różnego rodzaju spektakle .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei pamiętam jak rodzice pracowali przy dekoracji przedszkolnej sali. Tarliśmy na tarkach styropian (ten upiorny dźwięk), maczali w kleju gałązki, obtaczali w nim i produkowali szron. Nawet to ładnie wyglądało.

      Usuń
    2. Styropian bardzo dobrze trze się na elewacji!!! :-) Wypróbowałam w wieku kilku lat! Ależ się sąsiad na mnie wydzierał!!! Mam traumę do dzisiaj!!!

      Usuń
    3. Sale zawsze dekorowałam sama ,lubiłam to :))) Pracowałam w dwóch placówkach . W drugiej ,sala miała tą zaletę że w jej sciany bez problemu wchodziły pineski ,tak ze dekoracje przypinało sie bezposrednio do ścian , a także do sufitu . Sala była w miatę niska ,a ja wysoka wystarczyło wejść na dziecięcy stołeczek . Styropianu nigdy do dekoracji nie używałam .Za to robiłam różne cuda-niewidy z karbowanej bibuły i szarego papieru :))))
      Wizg styropianu jest przeokropny , brrrr

      Usuń
    4. Później już rodziców nie angażowano.
      Moja znajoma robi świetne anioły z suchych liści kukurydzy. Można robić cuda ze wszystkiego, widziałam Twoje prace.

      Usuń
  6. Kiedyś chciałam uciąć kawałek piłką do metalu. Nie zdzierżyłam. No i polakierowałam zrobioną z niego choineczkę. Stopiła się!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy mowa o uszach z tekturki, to pamiętam, zrobilam coś takiego synowi sasiadki. Młody był na balu wyjatkowy, bo przeważnie zorro i czerwone kapturki, a jego rodzice zrobili sobie fotki w tych uszach i do dzis zdycham ze smiechu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem się zastanawiam, czy one chciały być wyjątkowe. Może czas się zapytać. A jak mają traumę z dzieciństwa?

      Usuń
    2. Akurat grześ był niezwykle zadowolony z kreacji; i zadawał z duma szyku. Muszę znaleźć te foty :)

      Usuń
  8. Ojej ,jest co pooglądać ,baliki dla dzieci standard ,ale tematyczne imprezy dorosłych to dopiero czad !
    Jak się świetnie przebierają .MM cudna ,pastereczka też ,o pirat z Karaibów jak żywy .
    Malwi ma taką grupkę przyjaciół ,pękałam ze śmiechu jak obejrzałam foty ...dziewczyny były diablicami .-soczyste to było ,a chłopaki aniołkami ...te białe rajtuzki i skrzydełka u 20-kilkolatków ...
    cudne . To zabawa dla ludzi z wyobraźnią ,A autorce bloga tej nie brakuje i fantazji nieograniczonej .Wielka jesteś Ewuniu ♥.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogłam ja, bawiły się dzieci. Dziękuję za miłe słowa, ale z wielkością to przesada.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wytrzymałam! Wtrącę się tylko na chwilę. Ale jakie traumy? To zawsze była i jest najlepsza zabawa. I to dzięki Tobie byłyśmy wyjątkowe! Dziękujemy, prosimy o jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  11. No proszę!!! Doczekałam się komentarza! Myślałam, że komentarzy Wam się nie chce czytać. Fajny nick. Już nie będę pisać o traumach.

    OdpowiedzUsuń