Śniadanko i w drogę. Miałyśmy ambitne plany, tymczasem za oknem chmury, a na termometrze zaledwie 8 stopni. Wychodzimy, wiatr przewiewa, ale musimy dotrzeć na Rynek. Po drodze zahaczamy o Manufakturę Czekolady.
W Manufakturze cuda-wianki. Do wyboru do koloru, dla każdego, czego dusza zapragnie. A wszystko na słodko.
Zaopatrzone w słodycze, docieramy na Rynek. Wita nas nowe oblicze szacownego miejsca.
Trwają przygotowania do jutrzejszego maratonu.
Zaczyna się robić coraz zimniej, wędrujemy na Targ Śniadaniowy, pokrzepić się gorącą kawą i zaopatrzyć w kulki serowe do wieczornego wina.
Potem dalej Plantami, aż zgania nas deszcz ze śniegiem. Mamy po drodze Muzeum Przyrodnicze.
Wśród ogromnej ilości minerałów, muszli i innych okazów urzekły mnie kamienne obrazy.
Były też kolorowe rybki,
zielone gady,
malowniczo pozwijane węże
i węże do głaskania.
Nareszcie zmęczone i syte wrażeń lądujemy w pubie Wręga, gdzie jutro będziemy słuchać koncertu.
Wystrój jak przystało na żeglarskie klimaty.
Zjadłyśmy pyszne naleśniki, posiedziały i pogadały długo z Zespołem i znajomymi.
Późny powrót do domu wcale nam nie zaszkodził, jeszcze były rozmowy do późnej nocy.
A potem będzie niedziela.
O mamuniu, to Ty z tym wężem ??? W życiu, nawet po pijaku nie dotknęłabym węża :) Fajne spotkanie. A naleśniki wyglądają baaaardzo smakowicie. No, i ten Twój cudny Kraków !
OdpowiedzUsuńewa .
To nie ja, bo do ręki nie dawali, ale głaskałam. I jeszcze jakiegoś gada, tylko nie pamiętam jak się nazywał.
UsuńNaleśniki....niebo w gębie.
Z tego wszystkiego, niewątpilwe uroczego, najlepszy jest wąż! Jak zawsze :))
OdpowiedzUsuńWolę naleśniki, ale węża się nie boję.
UsuńWolę naleśniki, ale węża się nie boję.
UsuńTo się nazywa komplet wrażeń ....od grozy (węże..mam ciary jak na nie patrzę )po rozkosze podniebienia (naleśniki ,tudzież serowe kulki ).
OdpowiedzUsuńJakże mi żal ,że tkwię w miejscu .Muzeum przyrodnicze to moje ulubione muzeum mimo tylu trupów ...czekam na relacje z niedzieli :)
Ewuniu..., i tutaj bardzo dziękujemy i za gościnę i za wspólnie spędzone chwile i za wszystko!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zbytnio nie zalazłyśmy Ci za skórę!
Buziaki!!!
Nikt mi nigdzie nie załaził. Dziękuję za Waszą obecność, porcję młodości i dobrego humoru.
UsuńHmmm... "zeżarło" mi komentarz pod poprzednim postem.
OdpowiedzUsuńKamienne obrazy rzeczywiście fascynujące.
Ja też chcę pogłaskać węża! Są takie piękne. :) Hmm... Ewa z wężem? Brzmi dwuznacznie... :)))) Naleśniki powinny być z... jabłkami. :)))
Naleśniki z tym czerwonym wyglądają drastycznie, ale ja właśnie czytam nowy kryminał, to mam różne skojarzenia. :)))
Widzę, że zapowiada się ciekawie.
Naleśniki były z jabłkami, przynajmniej moje. To czerwone też było pyszne. Węża do ręki nie dali, tylko pozwolili pogłaskać. Był jak atłasowa wstążka.
OdpowiedzUsuńNajpierw głaskałaś węża, a potem jadłaś jabłka - czyli historia lubi się powtarzać. :)))
UsuńOd dawna wiadomo że tak bywa.
UsuńSłodko pod każdym względem, a w takim towarzystwie pogoda traci na znaczeniu.
OdpowiedzUsuńWęże straszne !!!!!!!!!!!!!!
Dlatego wytrzymałyśmy nawet 4 stopnie i deszcz ze śniegiem.
OdpowiedzUsuńZ Ewunią i u Ewuni zawsze wesoło, życzliwie, ciekawie, serdecznie chociaż w Krakowie "ciemno, zimno i wszystko pozamykane" :-). Żeby wrócić do tych wspólnych przemiłych makowych ziarenek czekam niecierpliwie na dalszy ciąg opowieści!
OdpowiedzUsuńJuż działa się opowieść. Baaardzo dziękuję za miłe słowa. Obiecuję następnym razem zlikwidować "ciemno". Zaopatrzę się w latarkę.
OdpowiedzUsuń