niedziela, 5 lipca 2015

Przywiozłam z Tarnowa

Lubię w czasie moich pobytów w rodzinnym mieście powłóczyć się po różnych zakamarkach, zobaczyć co się zmieniło, porównać jak było, jak jest teraz. Ciągle przecież darzę sentymentem to moje miasto, chociaż już nie mieszkam w nim tyle lat i Kraków stał się moim domem.
Zaznaczyłam trasę mojej niespiesznej wędrówki na planie miasta. To jego ścisłe centrum, mieszczące się kiedyś w obrębie murów miejskich.


Tradycyjnie wędrówkę rozpoczynam od Starego Cmentarza. Za każdym razem odkrywam na nowo znane miejsca, bo jedne odnowione, 


inne popadają w ruinę.


Po wyjściu z cmentarza ulicą Panny Marii, potem Bernardyńską docieram do Małych Schodów. Kiedyś była tu brama w murach miejskich. Za nią stare kamieniczki i 


wąskie ulice prowadzą na Rynek.



Przechodzę wzdłuż lewej strony i wchodzę na ulicę Kapitulną. Dawno tutaj nie byłam, kamieniczki odnowione, ale ja zaglądam do bram i na podwórka.
Stara klatka schodowa, a za drzwiami w głębi


brzydkie podwórko z zapomnianą ławką.


Na następnym, na zapleczu kancelarii parafialnej znalazłam mozaikę.


Te kamieniczki pamiętają wiek XIV i XV, szkoda że nie można tam wejść.


W tej mieści się muzeum, ale dzisiaj daruję sobie zwiedzanie, chociaż warto.


Brama w kamienicy obok muzeum otwarta, zaglądam na podwórko. Nic ciekawego, ale zadbane.


Teraz idę w stronę zaułków po przeciwnej stronie Rynku. Jeszcze w podstawówce prowadziła nas tutaj nauczycielka geografii, wielka pasjonatka wszelkich ciekawostek. Zaglądałyśmy do bram pokazywała średniowieczne detale architektoniczne.
Te kamieniczki są późniejsze, wyglądają teraz o wiele lepiej.


Niestety to miejsce okazało się niedostępne. Kiedyś można tu było wyjść na obszerny taras, a z niego schodami na ulicę. Teraz drogę zamyka krata, przez którą robiłam to zdjęcie.


Muszę się cofnąć, zejść i wyjść na ulicę Targową. To te schody, ale i tutaj krata.


Po drugiej stronie tarasu przejście wolne, ale


docieram tylko do barierek. Przyznaję, spłoszyłam się. Na schodach minęła mnie Romska rodzina, której nie dałam "na bułkę", wchodząc wyżej usłyszałam wściekłą awanturę. Zrobiłam tylko takie zdjęcie i poszłam. Żałuję.

To nie koniec wędrówki, ale odpocznę sobie.
cdn

8 komentarzy:

  1. Zawsze z sentymentem wspominam Tarnów ! Praktyka lipcowa po III. roku - trochę pracy ( udawanej, bo przeciez bano się nas dopuscić do produkcji), potem cały dzień nad Dunajcem a wieczory na tym uroczym rynku. Ściskam Cię i dzięki za wspomnienia !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Patrzyłam z drogi, na Dunajcem pusto było, kiedyś zawsze w takie upały ktoś się tam opalał. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bywałam w Tarnowie, ale niczego już nie pamiętam. Podwórka niezależnie od miejsca są przez Ciebie cudnie odkrywane!

    OdpowiedzUsuń
  4. Musimy się tam wybrać razem. Pokażę Ci mój Tarnów.

    OdpowiedzUsuń
  5. niewinny czarodziej na wsi6 lipca 2015 23:01

    Wiesz ... Ewo , spacerowanie z Tobą po uliczkach Twojego świata to chwile, na które się czeka .
    Czekanie to, jest warte czasu i myśli .
    Tak ... potrafisz Ewo ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję i będę dedykować dalsze spacery.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój ulubiony cykl! Byłam w Tarnowie kilka lat temu, trafiłam na jakiś jarmark i kupiłam ogromny chleb, który był pyszny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam piekarnię, gdzie się kupowało chleb prosto z pieca, jeszcze gorący. Też był pyszny.

    OdpowiedzUsuń