Gdybym była Andersenem napisałabym smutną bajkę o talerzyku, z którego nie chciała jeść ciasta mała dziewczynka. Wolała inny, kolorowy, a talerzyk chciał zwrócić na siebie uwagę, zeskoczył z suszarki i rozbił się w zlewie.
Jednak coś mnie z domu goni, nie pada, ciepło, trzeba się przejść.
Tradycyjna Żywa Szopka u Franciszkanów kusi, dawno nie byłam, jakoś się nie składało.
W tym roku już jubileuszowa, pierwszą w Krakowie zorganizowano w 1991 roku.
Na placu przed kościołem scena, rozdeptany do cna trawnik i błotko, mimo to sporo ludzi. Trafiłam na koncert kolęd w wykonaniu braciszków zakonnych i muszę powiedzieć - dali czadu! Nie smęcili, śpiewali skocznie i porywająco. Obok na scenie Święta Rodzina, Matula ochoczo klaskała w rytm melodii i uśmiechała się szeroko. Józef był bardziej stateczny.
Były też zwierzątka ku uciesze licznej dzieciarni. Tylko one same trochę zmęczone i niechętnie pokazujące "oblicza".
Dla zmarzniętych ognisko, ale ciepło dość było.
W ogromnych bańkach odbita fasada kościoła i
ciche, dostojne wnętrze
z ponadczasową urodą witraży.
Szopka wewnątrz też była
z stojącym na straży aniołem.
Jak już się ruszyłam z domu, to nie chciało mi się zaraz wracać, obeszłam jeszcze Plac Wszystkich Świętych z brzydką, kanciastą choinką,
pusty Mały Rynek
po którym fruwały bańki mydlane.
Na kończącym się kiermaszu wypatrzyłam taką bańkę
Zaczął wiać zimny wiatr,
mimo to ludzi było sporo, jeszcze tylko spacer Karmelicką, tramwaj
i kubek gorącego barszczyku kończy wyprawę.
Szybko minęły Święta, teraz jeszcze Sylwester i....byle do wiosny.
Bombka kot w butach :)
OdpowiedzUsuńMnie się niemal udało zignorować święta. Zero przygotowań, prezentów. Pojechałam do rodziców.
Kiedyś też tak miałam.
UsuńTeraz jestem rodzicem, do którego przychodzą dzieci.
Mój mąż ze swoja mamą oraz z Młodszą i jej chłopakiem pojechali do Starszej i jej chłopaka. Tylko ja sobie pojechałam gdzie indziej.
UsuńAle zaakceptowali to, a moi rodzice się cieszyli bardzo. Nie spędzałam z nimi świąt od kilkunastu lat, bo nie zmieścilibyśmy się tam całą rodziną.
Czyli byłaś pięknym, świątecznym prezentem.
UsuńHej Ewuś, macham do ciebie. Pięknie ten swój Kraków fotografujesz:) U mnie pogoda odstręcZająca od spaceru, wieje i pada.
OdpowiedzUsuńDzięki Miko za wizytę. Tak się cieszę, że już wędrujesz po blogach i idzie ku lepszemu.
UsuńMika fajnie Cię tu widzieć :)
UsuńLubię te wędrówki z Tobą :)
OdpowiedzUsuńDzięki, to miłe.
UsuńUwielbiam żywy ogień ogniska, szkoda że tak rzadko ostatnio je widuje.
OdpowiedzUsuńTeż poszłam sobie dzisiaj po południu na spacerek, u nas kiermasz świąteczny zwinęli dwa dni przed Wigilią, teraz plac Gołębi zastawiony scenami na Sylwestra, który ma być w tym roku odmienny bo w wykonaniu lokalnych artystów.
Masz śliczny kubek, a talerzyk bardzo ładny był, ale to na szczęście się stłukł :)
Niestety, ognisko mi się marzyło jesienią, ale się nie udało.
UsuńTalerzyków zostało jeszcze 5, może faktycznie rozbił się na szczęście.
Święta może i już się kończą, ale przecież w nas zostaną :). Natomiast jak zwykle zabrałaś nas dzisiaj na piękną, klimatyczną i bożonarodzeniową wycieczkę. Dziękuję, uwielbiam to w Twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Dawno nie byłam w mieście w taki czas.
UsuńWydobyłaś z zakamarków mojej pamięci nazwę "bańki" w odniesieniu do BOMBEK choinkowych. Wszystkie ciotki (podkarpackie), siostry mojej mamy tak mówiły. U nas są to bombki - swoją drogą ciekawe dlaczego bombki. Bo bombiaste?
OdpowiedzUsuńFajny spacer. U nas na wsi cisza jak makiem zasiał, ani pół człowieka i tylko paskudne ozdóbki na balkonach i w oknach. Toteż nie chciało mi się nigdzie chodzić. Zresztą pada i wieje.
U nas zawsze to były bańki. Może dlatego, że dmuchane i ze szkła? Zawsze mnie bawią te regionalne różnice.
UsuńMałopolska to bańki. U mnie też:)))
UsuńPozazdrościć formy. Zostaw trochę na spacer ze mną. Może nadążę za Tobą jeszcze przed Sylwestrem.
OdpowiedzUsuńAlbo już w nowym roku, skoro w perspektywie wiosna.z.
To zaledwie namiastka spaceru. Niewielki dystans, zobaczymy czy się uda przed nowym rokiem.
UsuńPiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńŚwięta, Święta i po... wielka szkoda, że już minęły :(
Dziękuję! Zwykle co miłe krótko trwa.
UsuńU mnie też mówi się bańki, bo ja Podkarpacie, jak Hany ciotki. Śliczny ten kotek bańkowy.
OdpowiedzUsuńU mnie dziś wiało, prawie urywało głowy, ale miałam mus iść do pracy. Teraz wieczorem znowu nawaliło śniegu i zrobiło się biało.
U mnie się jeszcze mówiło "drzewko", choinka przyszła później.
OdpowiedzUsuńDzisiaj już mniej wieje, ale śniegu nie ma.
Przecież my tak niedaleko od siebie, a u mnie zima na całego.
UsuńWidocznie wystarczająco dalej. Słonko było przed chwilą i znów się chmurzy.
UsuńW drugi dzień Świąt też wybyłam,długa jazda tramwajem ,miasto niemal wyludnione .Gdy studenci wyjadą robi się całkiem przestronne ��Z ciekawostek pan z wielbłądem lub raczej wielbłąd z panem na smyczy paradowali chodnikiem w centrum Wrocka,pewnie obslugiwali jakąś szopkę .Widok dość niecodzienny.
OdpowiedzUsuńDobrze znaleźć motywację do wędrówek ,dziękujemy za fotowieści��Ewa
Zaraz mi się skojarzyło z filmem "Duże zwierzę".
UsuńU nas było sporo ludzi na Rynku i turyści.
Aż kolęda cichnie w krąg - Święta, Święta i już po ... To teraz już czekamy wiosny, która może przyniesie nam spotkanie ??? Fajnie by było znów się zobaczyć. Uściski, Ewo !
OdpowiedzUsuńByłoby wspaniale! Może nam się uda.
UsuńBuziaki poświąteczne Aniu.
Rodzice spędzili okupację w Krakowie. Po powrocie do centrum co prawda nie mówili na bombki - bańki ale drzewko - tak ! I chochelka. Teraz dopiero wiem, skąd się im to wzięło :-). Aaaa, nie mówili "na polu" tylko na dworze - nie wszystko się przyjęło (ja do tej pory mowię chochelka).
OdpowiedzUsuńChochelka i u mnie jest, "na polu" wiadomo, Gdzieś widziałam takie zestawienie regionalnych nazw, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie.
UsuńJa w tym roku święta przeszłam bezboleśnie. Zero gotowania. Byliśmy w gościach i żałuje, że juz po. Sylwester mnie nie cieszy. Już myslę o pracy, a właściwie pracuję. Fajna ta bombka - kot:)
OdpowiedzUsuńZwierząt w szopce zawsze żal.
Tez czekam na wiosnę.
Zwierzaki były wypożyczone z ZOO, przyzwyczajone.
UsuńSylwester mnie nie cieszy od 30 lat.
Dla mnie ten rok był taki sobie. Jak to w życiu - dobre zdarzenia przeplatały się z niedobrymi. I nie żałuję go - może ten nadchodzący będzie lepszy ? Tego Ci życzę, Ewo ! Niech będzie cudowny !
OdpowiedzUsuńCuda, cuda , cuda ...
OdpowiedzUsuńI już po....:-)
Usuń