Za każdym razem kiedy po nią sięgam, przypomina mi się historia jej kariery w moim domu.
Kiedy dzieci były małe jeździłam na święta do Mamy, nawet się nie zastanawiałam jak się uszka robi. Gotować się uczyłam dopiero jako mężatka, do lepienia pierogów miałam awersję, która została mi do dzisiaj, zawsze robiła to Mama.
Tymczasem nadzszedł pamiętny 13 grudnia i okazało się, że na święta pojechać nie mogę. takie wprowadzono ograniczenia. Napisałam do Mamy kartkę bedąc w szoku, no bo jak to, wigilia bez Mamy. Był to czas wzajemnej ludzkiej życzliwości, ktoś nam w pracy załatwił karpia, tylko trzeba było po niego pojechać. Pojechałam rano i wracałam jak z wielką zdobyczą, wchodzę do domu a tam, Mama!!! Okazało się, że ona przyjechać mogła, zapakowała więc piernik i co tam miała i przyjechała. No i wynikła kwestia uszek do barszczu. Grzyby są, mąka też, tylko nie ma czym grzybów zmielić. Był na osiedlu sklep "Społem", gdzie dział gospodarczy prócz spożywczego prowadzili, poszłam i znalazłam. Ostatnią, z nie do końca pasującą korbką. Kupiłam i mam ją do dzisiaj. Wiele razy myślałam, żeby kupić sobie inną, ale nie mogę. Na niej ćwiczył siłę czteroletni wnuk, mieląc mak na makowiec, kiedy zaczęłam robić swięta w domu, już zawsze była potrzebna, a kiedy zabrakło Mamy, musiałam wyciągać częściej, bo mi się zdarzało pierogi robić i piec ciasta.
Oto ona, maszynka z historią, jeszcze nie schowana, bo na makowiec czas nadejdzie dopiero w piątek. Początkowo przykręcona do stołu wgniotła laminat ( dopiero potem zaczęłam przykręcać na desce) wytarł się gwint od nakrętki przytrzmujacej korbkę, ale jeszcze daje radę.
Lubię przedmioty, które mają swoją opowieść.
Też lubię takie przedmioty z duszą i takie ciepłe opowieści. Bardzo!:-)
OdpowiedzUsuńW moim domu rodzinnym też są takie przedmioty, budzące wiele dobrych wspomnień. Rzeczywiscie, taka maszynka najlepiej miele grzyby. Czeka mnie ta czynność wkrótce.Niewiele wprawdzie w tym roku u mnie przygotowań światecznych, ale zawsze jakieś zrobic trzeba.
Pozdrawiam serdecznie, Ewo!:-)
U mnie też w tym roku mniej, ale jemiołę kupiłam. Pozdrawiam ciepło z zamglonego Krakowa.
UsuńUszka, pierogi, a nawet kapustę z grochem kupuję w zaprzyjaźnionym barze. I wcale mi to nie przeszkadza, że robi to czyjaś mama. A zaoszczędzony czas poświęcam na liczenie ziarenek maku z Makówki Ewuni.z.
OdpowiedzUsuńLiczenie nie jest wcale takie smaczne jak mojej roboty makowiec.
UsuńMaszynkę do mielenia kiedyś tato kupił elektryczną, ta ręczna za sprawą mamy powędrowała do sąsiada i dobrze, bo ta elektryczna też stoi bezużyteczna. Moje jestestwo niestety strasznie się buntuje przed spędzaniem czasu w kuchni, a właściwie domownicy oczekują aby się przełamało, to jestestwo moje ;)
OdpowiedzUsuńWigilijnie moim przydziałem jest ryba po grecku na 13 osób i kompot, ale nie z suszu, bo mało kto lubi. Z ciast piekę piernik kętrzyński hehehe i robię bardzo wypracowaną warstwową galaretkę z owocami, którą osobiście bardzo lubię, jak bym nie lubiła to pewnie nie miałabym do niej cierpliwości ;)
U nas ryba nalezy do zięcia, uszka i reszta do mnie przy pomocy córek. Święto u mnie przy sniadaniu, które zaczyna się w południe. Kiedyś spróbowałam kupić uszka, ale nie dałam rady ich jeść. To nie był ten smak.
OdpowiedzUsuńTakie właśnie, tworzone przez bliskich, proste historie są najpiękniejsze. Oby Ci ta maszynka służyła jeszcze długie lata.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, a nawet jeśli już nie da rady, to jej nie wyrzucę.
UsuńMaszynka z duszą :) Rozumiem Twoje przywiązanie do niej. Faktem jest, że elektryczna maku nie zmieli, więc tak naprawdę zawsze będzie potrzebna :)
OdpowiedzUsuńPonoć kiedyś ucierało się mak w makutrze. To już by mnie przerosło.
OdpowiedzUsuńHistoryczna maszynka :))
OdpowiedzUsuńTakie sprzęty są najlepsze, taka zmieli wszystko i szybko :)
NIe chciała mięsa mielić, chyba już przytępiona.
Usuńtrzeba jej kupić nowy nożyk i sitko, i będzie jeszcze śmigać :)
UsuńSą jeszcze w sprzedaży?
Usuńtak, trzeba tylko znać rozmiar, albo wziąć stare do sklepu i przymierzyć. można też stare dać do naostrzenia, trzeba tylko pamiętać, że ostrzy się w komplecie i nożyk i sitko.
UsuńNapisałam komentarz, ale zanim znalazłam tę Bezową - uciekło.
OdpowiedzUsuńTwoja maszynka ma 35 lat - dużo.
Moi rodzice pobrali się w 1951 r. i w prezencie ślubnym dostali od mojej babci taką maszynkę, służy mi do dziś, chociaż nie tak często, jak w czasach, kiedy żyła Mama. Opowiadała mi Mama, że mak ucierało się w makutrze, zresztą makutry często używam i nawet ręcznej trzepaczki do białek. Jestem starej daty i to przypomina mi dzieciństwo - wylizywanie masy....
Mniam, wylizywanie było super. Makutry też używam, ale białka to już ubijam mikserem.
UsuńJa nigdy nie ubijałam mikserem - mam złączone dwie spiralne trzepaczki i sobie telepię.
UsuńTak już mam, chociaż rzadko piekę.
Pałka do ucierania w makutrze, po lwowsku nazywa się makohon, zawsze oblizywałam i mama mówiła, że będę miała łysego męża - nie sprawdziło się, nawet nie siwieje.
Fajna nazwa, nie znałam. Kurnik to kopalnia wiadomości.
UsuńEeeech... też mam taką maszynkę. Wiesz, z dawnymi sprzętami związane są jakieś wspomnienia, przeżycia. Teraz wszystko tymczasowe, jednorazowe, krótkotrwałe...
OdpowiedzUsuńMakutrę mam taką małą, ucieram w niej konfiturę z płatków róży.:)
Jak ktoś opowiada o rzeczach po swoich bliskich, z którymi związane są wspomnienia, to zawsze przypomina mi się fragment wiersza ks. Twardowskiego:
"rzeczy mają własną po umarłych pamięć
więc pamięta mą matkę czajniczek rozbity".
Ksiądz Twardowski zawsze umiał trafić w sedno. Po mamie została mi piękna broszka, której jeszcze nigdy nie załozyłam.
Usuńw moim rodzinnym domu była podobna maszynka. "na swoim" kupiłam już sobie elektryczną. niby wygodniej, szybciej, bez wysiłku, ale trochę tęsknię do tego kręcenia korbką i zadumywania się w trakcie nad różnościami :)
OdpowiedzUsuńEwo, wysłałam emila.
UsuńJuż sprawdzam, nie było mnie w domu.
UsuńPożyczałam od Babuni raz w roku. Teraz nie ma Babuni i nie ma maszynki... Mak mielę w piekarni...
OdpowiedzUsuńA jakbym znalazła na pchlim targu to byś chciała?
UsuńMoi rodzice taką mają. Też z historią:)
OdpowiedzUsuńOpisz kiedyś. Tak ładnie piszesz historie.
Usuń