Co rusz postanawiałam, że już pojadę i odkładałam wyjazd, a to z powodu pogody, zimy, innych planów, a w rzeczywistości chyba z lenistwa.
W ostatnią sobotę jednak wzięłam się w garść, sprawdziłam nowe połączenia kolejowe po remoncie i pojechałam. Pociąg przyjechał i dojechał punktualnie (!)
dworzec w Tarnowie po remoncie prezentuje się okazale.
Nie jadę autobusem, idę na piechotę, mijam znane ulice i zabytkowy kościółek,
moim celem jest cmentarz. Też stary, zabytkowy, pisałam już o nim, jednak coś mnie ciągnie dalej.
Za cmentarzem jest jeszcze jeden kościółek,
a za nim ulica Zamkowa. Prowadzi na Górę św. Marcina, zwaną popularnie Marcinką. Cel spacerów tarnowian od lat. Tam prowadziła jeszcze aleja, którą w niedziele ciągnęły całe rodziny. Celowo wybieram uliczkę, bo nie pamiętam kiedy ostatnio nią szłam.
Jeszcze stoją przy niej stare domki
z ganeczkami,
niektóre zaniedbane, inne odnowione.
Nie brakuje też współczesnych koszmarków.
Teraz spotyka mnie rozczarowanie. Całkiem zapomniałam o obwodnicy Tarnowa i zamiast dalszego ciągu uliczki , która prowadziła dalej, do podnóża Marcinki, natykam się na ekran akustyczny. Muszę dojść do kładki nad drogą, jestem już trochę zmęczona i wieje lodowaty wiatr.
Widok drogi z kładki. Zawzięłam się, chcę zrobić panoramę miasta z góry, idę dalej.
Wejście na basen, chodziłam tutaj z córkami, jakoś nam wtedy nie przeszkadzało, że daleko.
Plac zabaw, trochę inny od tego, który był tutaj kiedy byłam młoda mamą.
Za nami widać miejsce, gdzie właśnie buduje się basen.
Idę coraz wyżej, mijam restaurację, która powstała tutaj w latach osiemdziesiątych XX wieku i długo uchodziła za snobistyczne miejsce.
Wyszłam najwyżej jak się dało, ale jakoś miejsca, które pamiętałam nie znalazłam. Zaczynała się droga, drzewa zasłaniały widok i o żadnej panoramie nie było mowy.
Tylko tyle i to wschodnia część miasta. Wracam, bo zmarzłam i jeszcze mam kawałek drogi. Kieruję się w stronę starej alei, która w 1942 roku wyglądała tak.
Na horyzoncie widać wyraźnie Marcinkę.
Teraz już nie ma tych pól, przy drodze powstały domy, nowe ulice, a jeszcze te pola pamiętam z dzieciństwa.
Jeszcze w latach siedemdziesiątych tych domów było mało.
Teraz cała droga zabudowana domami.
W tym miejscu był przejazd kolejowy. Często szlaban był spuszczony wiele czasu wcześniej, więc co bardziej niecierpliwi przechodzili przez tory. Bywało tez, że zatrzymywał się pociąg towarowy i stał i stał i stał, no cóż, przełaziło się między wagonami, po buforach.
Teraz coś tam robią i nie da się nawet przejść.
Koniec wycieczki, wracam na dworzec,czas wracać i dokończyć dzień w Krakowie.
Zrobiłam 9 kilometrów, zmęczyłam się trochę i przewiał mnie zimny wiatr.
Z buforami to bardzo niebezpieczne. Znam taki przejazd, gdzie do tej pory tak bywa - małe miasteczko Korsze. Tory po obu stronach dworca, i jak się miało pecha, można było się dostać na odcinek drogi pomiędzy dwoma składami. Wtedy już w żadną stronę. A to moja stacja docelowa w drodze do rodziców - tam tata wyjeżdża po mnie i jeszcze 9 kilometrów na wieś.
OdpowiedzUsuńNie byłam w Tarnowie...
Taka podróż Sentymentalna?
To moje miasto rodzinne, tam jest grób moich rodziców. Zapomniałam napisać, że jeszcze chłopcy bawili się w podkładanie kapsli od butelek na torach. Pociąg je fajnie spłaszczał.
Usuńu nas kładł się monety :)
UsuńCiekawe, czy jeszcze to gdzieś robią.
UsuńZnów jestem pierwszy - w komentarzu.
OdpowiedzUsuńLubię bardzo takie podróże w przeszłość. Może dobrze, że w pojedynkę - wtedy jest się bardziej wewnątrz. Tarnów znam zza ogrodzenia koszar. Stare dzieje. Ale co z kawą? Po takim spacerze musi być obowiązkowo.z
Drugi. Na kawę nie zdążyłam, a wtedy odwiedziliście mnie z Januszem, tylko nie pamiętam, czy byliście w mundurach.
UsuńWycieczka ze wspomnieniami...:)
OdpowiedzUsuńA może zdradzisz, skąd wiesz, ile kilometrów zrobiłaś?:) Masz jakąś aplikację w telefonie cy cóś?
Mam nadzieję, że w domu porządnie się rozgrzałaś i nie skończyło się to jakimś przeziębieniem.
Mam aplikację w telefonie.
UsuńNie pojechałam od razu do domu, tylko do córki, tam sie zagrzałam i nic mi nie było. Dzięki za troskę.
Fajny ten dworzec w Tarnowie, a te chmury dodają mu jeszcze uroku :)
OdpowiedzUsuńKapsle na torach tramwajowych też można było płaszczyć, a teraz tyle rzeczy można zrobić wirtualnie, płaszczenie kapsli, a po co i na co to komu? ;)
Zbierało się spłaszczone. Chłopcy lubili takie rzeczy.
UsuńPodroz sentymetalna (fajoskie te zdjecia sprzed lat...) ale czy udana?...moje podroze sentymentalne ogarniaja Stary Biskupin - tam w zasadzie nic prawie sie nie zmienia i nie zmieni (po wierzchu), na naszych ulicach wille byly budowane solidnie i duza wiekszosc los wojenny oszczedzil. Ludzie wewnatrz domow porobili co chcieli, ale jak ide moja ulica, nastepna ulica i nastepna i...to wyglada to, jak za mojego dziecinstwa. poza tytm, ze strasznie duzo smaochodow zaparkowanych na chodnikach. a jak ide kolo naszego domu, to i drzwi frontowe te same sa i plot przedwojenny! sama go co rok malowalam na zielono (taka gruba siatka) i furtka z rozchylonymi tymi drutami, zeby do klamki-galki mala Dzidzia mogla dosiegnac. Jak jezdzilam do Rodzicow i potem Mamy, to zawsze sie schylalam otwierac furtke wlasnie ta dziura, a nie reka przez plot i dosiegnac jak wszyscy dorosli...po smierci Mamy, nasze mieszkanie zostalo sprzedane...sasiadkom, ktore mieszkaly z bardzo stara ciotka i baly sie, ze przeprowadzka w jakies nieznane miejsce, nawet na Biskupinie, byloby koszmarem dla ciotki. Ostatnio cos bylo o zlikwidowaniu dzialek ogrodniczych za nasza ulica...TO by zmienilo moj krajobraz jak Tobie w Tarnowie....
OdpowiedzUsuńKrajobraz w Tarnowie zmienił się bardzo. Wszędzie tam, gdzie kiedyś chodziłam na spacery za miasto, stoją bloki, poprowadzono nowe ulice, miasto się rozrosło. Wszędzie tak jest, teraz mi zagrodzili moją trasę spacerową bo budują nowy wiadukt.
UsuńJeśli to się rozrasta w dobrą stronę ,to ok. Gorzej, gdy powstają takie koszmarki, że zęby bolą - swoją drogą, skąd ludzie biorą takie dziwne kompozycje kolorów? ;)
OdpowiedzUsuńEwo - fajne te stare zdjęcia, lata 70. jak się patrzy :) I eleganccy ludzie na nich :)
Dworzec po remoncie prezentuje się pięknie, trochę go pamiętam z jakiegoś przejazdu przez Tarnów. I kolorowy pociąg, którym się chyba dobrze jedzie :)
Tam rozmaitych dziwnych domów jest więcej. Nie dało się zdjęć robić bo zasłonięte dzrzewami i ogrodzeniami.
UsuńPociąg wygodny, jednak autobus okzała się o połowę tańszy.
Z przyjemnoscia przeszlam sie Twoim Tarnowem i wysluchalam Twoich wspomnien. Sliczna dziewczyna bylas a spodniczke sama wyszydelkowalas?
OdpowiedzUsuńSpódniczka to dzieło mojej mamy, ja do robótek mam lewe ręce. Zawsze miałam niezadowolona ze swojej urody, teraz widzę że może nie było tak źle.
UsuńBardzo chętnie pospacerowałam z Tobą po Tarnowie. Miasta nie znam, chociaż byłam dwa razy, ale nie na wycieczce. Zdjęcia piękne.
UsuńAkurat dziś przechodziłam zakamarkami mojego dzieciństwa. Miałam 13 lat, jak wyprowadziliśmy się z tamtej części miasta - wszystko wygląda inaczej, chociaż domy te same, ale inne, rozbudowane. Po moim domu nie ma śladu, sąsiedzi zrobili sobie ogród, eh dzieciństwo.
Kiedyś wszystko wyglądało inaczej. Patrzyło się z innej perspektywy, oczami dziecka.
UsuńTak, to prawda, że kiedyś wszystko wygladało inaczej. I z jednej strony człowiek znowu chciałby zobaczyć znajome strony a z drugiej strony boi sie tej konfrontacji, boi się, że nie znajdzie juz tego co wspomina, za czym tęskni...
OdpowiedzUsuńMożna by zacytować tytuł książki Hanny Malewskiej "Przemija postać świata".
UsuńWspaniałe wspomnienia i czar starych miejsc. Podziwiam kondycję.
OdpowiedzUsuńWózek cudnej urody !!!
:-)
Wtedy takie wózki były, jednak duże kółka są o wiele lepsze.
UsuńStary i nowy Tarnów... Wszystko się zmienia ale miasta naszej młodości pozostaną pod powiekami. Uściski !
OdpowiedzUsuńNiestety nie wszystkie zmiany dodają uroku.
UsuńDobrze jest powracać do takich miejsc. Klimatyczne zdjęcia, pięknie wyglądają we wpisie.
OdpowiedzUsuń