czwartek, 2 marca 2017

Pierwszy marcowy.

Przymierzałam się do napisania o tym od dawna, brakowało mi zdjęć. Brak czasu, warunków pogodowych, odkładanie na później. Dzisiaj sprzyjała pogoda, czas, dodatkowym atutem było miłe towarzystwo, zdjęcia wreszcie zrobiłam.
Teraz mogę się cofnąć w czasie, sporo lat i opisać co chciałam. Było to po maturze, nie dostałam się na studia (wtedy były egzaminy i punkty), po śmierci Taty musiałam podjąć naukę by dostać skromną rentę, zaczepiłam się w szkole pomaturalnej. W ramach rodzinnej pomocy przyjęła mnie pod swój dach Ciocia. Nie powiem, dbała o mnie, ale dla osiemnastoletniej dziewczyny, która wyrwała się z małego miasta, do dużego miasta, rodzaj kontroli okazał się trudny do wytrzymania. Zbuntowałam się i po pierwszym semestrze załatwiłam po cichu mieszkanie i zwiałam.
Wynajęłam pokój przy ulicy Sienkiewicza w pięknej willi jakiegoś prawnika. Pierwszy kontakt robił wrażenie, pan mecenas w obszernym gabinecie, skórzane fotele, zabytkowe biurko, pod ścianami regały pełne książek. Pan niezwykle uprzejmy, ale z wielkim dystansem.
Pokój dzieliłam z inną dziewczyną, starszą, miłą ale nie bratnią duszą.  Pokój tak duży jak całe Cioci mieszkanie,  przepastna szafa, która lubiła sama się otwierać, dwa łóżka, dwa krzesła i pusta przestrzeń lśniącego parkietu. Jeszcze drzwi do sąsiedniego pokoju zastawione śliczną serwantką. Łazienka na tym samym piętrze wielkości sporego pokoju, tam można było sobie wyprasować garderobę i ewentualnie zagrzać wodę na herbatę na elektrycznej maszynce. O żadnym gotowaniu nie było mowy. Klucze do domu miałyśmy od bocznej klatki schodowej, takiej "dla służby", właścicieli praktycznie nie widywałam, prócz gosposi.
Marzec był wtedy kapryśny, jeszcze leżał śnieg, ale już było cieplej.
W sąsiednim pokoju mieszkała dziewczyna, która pięknie śpiewała i do dzisiaj tamta wiosna i dwa miesiące tam spędzone kojarzą mi się z tą piosenką.

https://www.youtube.com/watch?v=x_0QHng02MM

Po latach, zbyt wielu, wybrałam się tam, by zobaczyć miejsce gdzie mieszkałam. Nie mogłam znaleźć  willi, nie poznałam. Zmieniło się tak wiele, jakieś remonty, przebudowy, zmiana przeznaczenia. Dzisiaj też robiłam zdjęcia i nie mogę pokazać: to było tutaj. Dlatego tyle napisałam, a zdjęcia zrobiłam bo  dużo tam pięknych domów. Szkoda, żałuję że nie mam zdjęć z tamtego okresu.


Nie jestem pewna, ale to chyba ten dom. Zrobiono nadbudówkę i zmienione ogrodzenie.
Przeszłam się także sąsiednia ulicą i zrobiłam zdjęcia ładniejszych domów. Latem zginą w zieleni, już teraz przez ogrodzenia i żywopłoty trudno uchwycić całą urodę budynków.













Nie mogę pominąć milczeniem czegoś wspaniałego, co mnie dzisiaj spotkało.
Po powrocie do domu, znalazłam w skrzynce dużą, grubą kopertę. Nie znałam nadawcy, dopiero mały dopisek ujawnił KTO sprawił mi tak piękną niespodziankę.


Dostałam cudeńka do tworzenia kartek, niespodziewane, przemiłe, ktoś pomyślał, komuś się chciało, to naprawdę cudowne uczucie.


Oczywiście przesyłkę od Czarnego Kota, musiał obejrzeć czarny kot.
Dziękuję z całego serca za taki miły gest.


.




30 komentarzy:

  1. Urodzona w dużym mieście, nigdy nie mieszkałam, na żadnej stancji, za to moi rodzice wynajmowali pokój młodym dziewczynom. Jak podrosłam, to ten pokój przypadł mi w udziale i przez kilka lat mieszkała w nim ze mną, moja szkolna koleżanka. Nasze drogi rozeszły się chyba dwa lata po maturze, tak mało sympatycznie...
    Dziękuję, że przypomniałaś mi o Demarczyk, miałam okres, że słuchałam jej na okrągło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demarczyk miałam okazję słuchać "na żywo", lubię ją niezmiennie.
      W moim miescie nie było wyższej uczelni.

      Usuń
  2. Niezwykle sympatyczny prezent zrobiła Ci CzKo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam, udała się Jej niespodzianka.

      Usuń
  3. Wspomnienia, wspomnienia...Jakis smutek z nich płynie i słodycz jednocześnie. W środku jesteśmy prawie tacy sami a na zewnątrz zmiana goni zmianę. Wszystko w pamięci jak zywe a tymczasem ten dom, w którym tyle sie działo dzisiaj już nie do poznania.Piekne te domy, niektóre jak pałacyki.Toczą sie w nich nowe historie zyciowe, nowi ludzie zbierają swoje wspomnienia...A my z boku...Już tylko widzowie...
    Na szczęście i w naszym zyciu coś sie dzieje nowego, dobrzy ludzie na naszej drodze, jakies zachwycenia, usmiechy i wzruszenia. Takie chociażby jak teraz, gdy dostałaś jakze miły a niespodziewany podarunek!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt krótko tam mieszkałam, potem zapomniałam....
      Piękna niespodzianka.

      Usuń
  4. Fajny prezent, zwłaszcza, że niespodziewany :)) Kotek wiadomo - ciekawski i musi wszystko obwąchać i swoim zapachem zaznaczyć ;) żeby nie było.
    Po latach wszystko się zmienia, nawet niewzruszone, zdawałoby się, domy. W Poznaniu też taka dzielnica willowa jest. Zawsze mnie zastanawia, kto takie wielkie chaty ongiś pobudował ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkały całe wielopokoleniowe rodziny, służba, potrzebna była przestrzeń. Teraz trudno utrzymać o ogrzać taki dom.

      Usuń
  5. Ja też czasem mam ochotę zobaczyć coś po latach, ale boję się, że zmiany są zbyt duże i na gorsze.
    Mnie się bardzo podoba w domach takie coś, nie wiem jak to nazwać. Jest w domu, którego zdjęcie jest pod zdjęciem hotelu. Takie 4-6 okien ustawionych blisko siebie, pod kątem, jak w wieży. Często jest to na parterze, wystaje z bryły domu. Wyobrażam sobie, że tam są szerokie parapety, wygodne miejsca do siedzenia. Można tam czytać, popijając kawę, albo oglądać ptaki, obić jakieś robótki itp.

    OdpowiedzUsuń
  6. :))) Miało być "robić", ale ciężko mi się pisze, bo mi na jednej ręce leży (i strasznie chrapie) mój kot.:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mam ochotę zajrzeć do środka takiego domu. Zmiany bywają bolesne, od paru lat nie mogę już stanąć pod moim rodzinnym domem. Stoi pusty i opuszczony, a to boli.

      Usuń
  7. STare, wielkie wille ze swoją historią. A Tyś częścią tej historii. Myślę, że też kiedyś będę odwiedzać miejsca, w których mieszkałam. I wspominać różne momenty i miłe niespodzianki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie można bliżej poznać tych historii.

      Usuń
  8. Paczę, Kurnik zamknięty na trzy spusty!
    Ewo, wille bardzo pięknościowe.
    Grażynko, toto się zwie ryzalitem lub wykuszem, też to lubię, dodaje budynkowi jakiejś tajemniczości;)
    Pozdrawiam Wszystkie Kury,
    Hanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurnik zamknięty, ale Kury są. Mnie się te wille też podobają.

      Usuń
    2. Dzięki Hanno, teraz wiem, jak to nazwać.:) Zawsze podobały mi się takie domy.

      Usuń
  9. Wille z epoki, stylowe, bardzo różnorodne w detalach, choć wyraźnie z jednej epoki. Trochę robią wrażenie ekskluzywnych więzień. I w końcu którą wybrałaś, żebym rozpoczął negocjacje w sprawie zakupu dla Ciebie takiej "chatki".z

    OdpowiedzUsuń
  10. A cóż ja bym robiła sama w takim wielkim domiszczu? Dziękuję za piękny gest, ale już wolę swój domek i spacery. A po spacerze kawkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewo cieszę się że była niespodzianka to trochę dzięki pomocy PrezesKury się udało:-)
    Mam nadzieję że podzialalyscie dzisiaj Z nożyczkami. Ja też ręcznie wszystko wycinam, nie mam żadnych super maszynek, a jak się napatrzylam na ploter to chciałabym mieć" ale to by trzeba choć 5 w totka trafić na realizację takich pragnień;-)
    Uściski przesyłam serdeczne I życzę równie udanego weekendu, jak udany był wczorajszy spacer I dzień:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na weekend mam plany, zobaczymy co się uda. Wycięłam już sobie trochę kwiatków, będę się bawić wieczorami. Kartki zaczęłam robić, ale muszę się rozkręcić.
      Wzajemnie życzę miłego weekendu i dalszej "kartkowej" weny.

      Usuń
  12. Takie wspomnienia tworzą Historie... Zawsze miło, gdy ktoś się nimi podzieli.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakże cudne wspomnienia. Aż mnie przytkało ... magiczne miejsce.
    Wpis kompletny Ewo. Jest MAGIA !!!
    Ty to potrafisz ...
    Fajnie, że ktoś pomyślał :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy ja wiem....tam już chyba magii nie ma.
    Bardzo się wzruszyłam tym pomyśleniem.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ewuniu piękny wpis. Mija się codziennie wiele pięknych domów, zupełnie nie zwracając na nie uwagi.
    W moim "Małym Krakowie", jak nazwano dawno, dawno temu moje miasto też jest bardzo wiele przepięknych starych domów, dworków, pałacyków. Nigdy nie dorobiłam się aparatu, aby to uwiecznić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda i szkoda, że daleko bo bym przyjechała i uwieczniła.

      Usuń
    2. Wcale nie daleko, po sąsiedzku przecież mieszkamy - dwie godziny jazdy busem.
      Odległość drogowa ok. 180 km

      Usuń
    3. To rzeczywiście bliżęj niż myślałam....pomyślę, tylko się rozkręcę. Nie jestem pewna, to BB?

      Usuń
    4. Jestem Ania od Bezy z Krosna.

      Usuń
    5. Dziękuję! Coś mi się pokićkało z umiejscowieniem Ciebie w Kurniku. Byłam tylko raz i to przejazdem w zamierzchłych czasach.

      Usuń