Nie będę zmieniać, bo to przecież ostatni listopadowy spacer. Po wczorajszym paskudnym szaro burym dniu, dzisiaj rano powitało mnie słońce i błękitne niebo. Temperatura rosła, zaczekałam aż dobije do 10 stopni, zapakowałam aparat i w drogę. Na poziomie gruntu okazało się, że mokro i trochę wieje, ale co tam... Lasek Wolski blisko pójdę sobie przez park.
Mostek nad Rudawą, tutaj poczułam, że wietrzyk zmienia się w dość chłodny wiatr, ale jeszcze do wytrzymania.
Przy ulicy Jesionowej jak zwykle gapię się na mury okalające posesje, wypatrzyłam ostatnią pigwę (a może gruszkę?), której nie zerwał wiatr ani gospodarz.
Park poznaczony długimi cieniami, złote jeszcze niedawno liście zbrązowiały, pusto.
Tyle szyszek, pięknie lśniły w słońcu.
Na tle bezlistnych kasztanowców, czerwone owocki, ozdabiają
Aleję Kasztanową.
Skręcam w stronę Panieńskich Skał, a tu niespodzianka. Musiał w nocy padać śnieg bo na łące i ścieżce jeszcze leży. Okazuje się, że buty mam nie bardzo dostosowane, trochę ślisko i błoto.
W lasku mniej wieje, ale czuję rześkie, już lekko zimowe powietrze.
Nie poszłam zwykłą drogą na kopiec, skręciłam i
po bardziej równej drodze poszłam w stronę Olszanicy.
Te huby wyglądały jak głowy leśnych straszydeł,
listek nie doleciał do ziemi, zaczepił się po drodze.
Między drzewami podmiejska dzielnica w promieniach słonecznych.
Hmm....ścieżka trochę oblodzona, czy zejdę bez bliskiego spotkania z ziemią?
Zeszłam bez szwanku, co w sumie nie jest nadzwyczajnym osiągnięciem, bo znowu tak wysoko nie było. Po drodze spotkałam kilkoro spacerowiczów z kijkami i biegaczy. Pozazdrościłam im, obraziłam się na siebie za lenistwo i niemrawość i.... na końcu drogi wsiadłam w nadjeżdżający autobus.
Na osiedlu nie ma śladu śnieżnej bieli, są moje ulubione ptaszydła.
Wiatr się wzmógł, ochłodziło się, na niebie ciemne chmury,
wróciłam w samą porę.
I w samą porę wyszłaś prosto na ten oślepiający lazur nieba. A za chwilę grudzień i dnia zacznie przybywać. I bociany niedługo przylecą!
OdpowiedzUsuńPrzylecą, przylecą, a grudzień tuż, tuż.
OdpowiedzUsuńDobrze jest tak sobie połazić i nic nie musieć albo zapomnieć o tym "musieniu". Nic to, że pogoda zimna, że śniegu mało...Ot, połazic, pogapić sie, wolności zazyć i ...spokoju. Po po spokój przecież wszyscy wyruszamy, tylko mało kiedy go znajdujemy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię z przyjacielskim uściskiem rąk Ewo!:-))
Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie.
UsuńJoj, jakie zimno bije z tych obrazków brrr. Pozdrawiam ciepło, ciepło, gorąco!
OdpowiedzUsuńWcale tak zimno nie było, jak się człowiek rusza to chłód nie przeszkadza. Odzdrawiam równie gorąco.
UsuńFajny spacer miałaś Ewo i dystans wygląda mi na całkiem przyzwoity :)) Mamy sympatię do tych samych ptaszydeł :)) Podoba mi się ich sylwetka, ten czarny kolor z granatowym połyskiem i lubię obserwować ich zachowanie, to ptaki z charakterem :)))
OdpowiedzUsuńMoja sympatia większa do nich zaczęła się od momentu, kiedy widziałam jak takiego wielkiego gawrona przepędził bezczelny gołąb.
UsuńUdany spacer,teraz to spacery stają się szybszym marszem ,bo zimnoooooo!
OdpowiedzUsuńTeż lubię obserwować gawrony, piękne, duże, lśniące i sprytne.
Nie dało się szybko bo ślisko było, ale nie zmarzłam.
UsuńPiękny spacer. Też planowałam dzisiaj wyjść, ale nie wyszło. Powyglądałam sobie za to przez okno:)
OdpowiedzUsuńCzarne ptaszyska też bardzo lubię. Pojedyncze sztuki przylatują czasami na mój balkon. Mądralińskie takie...
Jeden niósł w dziobie orzech, ale skubany schował się za krzakiem i wylazł bez orzecha. Myślał pewnie, że chcę mu zabrać.
UsuńCiekawe, że u nas nie siadają na balkonach.
Gratuluję kondycji. Z. Był Jasiu, a teraz jest Ewa Wędrowniczka. Dziękujemy za ciekawe reportaże.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie było tak daleko, z Ciebie widzę ranny ptaszek.
UsuńPięknie jest z Tobą spacerować:) Brakowało mi tego...czytam na bieżąco,chociaż nie widać moich wpisów...przepraszam. U Ciebie zawsze można odetchnąć,dziękuję :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak miło wiedzieć, że zaglądasz. U Ciebie zawsze można zdjęcia pooglądać i zachwycić się aż braknie słów.
UsuńPodziwiam Cię, że w taką pogodę wybierasz sie na wędrówki :-))))))). Mnie sie jakos nie chce, więc poczytuję u Ciebie i macham nóżkami na tzw. gazeli ( zastępuje mi spacery, wyrabia kondycję). Trzymaj się , dzielna Ewuniu ! Buziaki !
OdpowiedzUsuńPogoda była całkiem znośna, około 10 stopni, słonecznie. Machanie domowe też mnie czeka, bo od dwóch dni siąpi, pada, mży i wieje.
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.