Walczyłam z paskudztwem całe przedpołudnie, dla wnuczki szykując wałówkę i użalając się nad sobą. Nie pomogła analiza przyczyn, bo takowych nie bardzo umiałam znaleźć, spałaszowanie pysznego wafelka, pogłębiło wstręt do braku silnej woli, słowem kłębek nieszczęścia.
Do klubu poszłam, bo chciałam między ludzi, (może pomoże rozmowa), wkurzyła mnie głupia baba z figurą modelki. Zaraz spodnie cisnęły mnie w pasie i czułam łomot chandry, a wyglądało to tak:
Tłukła mnie do wieczora, wróciłam do domu, jakoś wytrzymałam, stosując różne sposoby. Nie napiłam się do lustra, teatr w tv obejrzałam, który mi jednak humoru nie poprawił, bo o niezbyt szczęśliwych kobietach opowiadał.
We wtorek paskuda wstała ze mną przytłumiona nieco, a ponieważ zalatana byłam to trochę zmieniła oblicze. Złagodniała, nawet kwiatek przypięła żeby się przypodobać.
Dzisiaj jeszcze siedziała przyczajona i czekała na chwilę słabości. Już, już chciała dopaść na nowo, ale znalazła się Dobra Dusza, która pomogła przegonić i poradziła, żeby ją zdemaskować na blogu.
Mam nadzieję, że nieprędko wróci, bo chyba nie będę dla niej miała czasu.
Zmalała jakoś, pozę pokrzywdzonej przybrała, ale ja ją znam. Przyczai się i pewnie znów kiedyś wróci jak trafi na stosowną chwilę. Może jednak trochę zaczeka, święta idą i dłużej jasno, książkę sobie kupiłam.
Nie dam się.
I słusznie! Po grabie paskudę i niech sobie idzie precz.
OdpowiedzUsuńPoszła, poszła, śmiech pomógł.
OdpowiedzUsuńzałatwimy paskudę, tylko słówko rzeknij, gdyby znowu wylazła z kąta :*
OdpowiedzUsuńOk, chętnie skorzystam z pomocy.
OdpowiedzUsuńTakie coś miałoby Ci wchodzić w paradę? Takie, takie... bleee??? Kurnik się na nią napuści i szlus. Tego nikt, ani nic nie wytrzyma!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak moc Kurnika.
UsuńWięc to tak wygląda ta sławna paskuda. Też próbowała mnie kiedyś dopaść, ale jakoś jej umknąłem. Dobrze, że zdążyłaś ją sportretować. Niech inni na nią uważają. Najlepiej jakby wreszcie przyszła ta Wiosna.z
OdpowiedzUsuńCzyli dobrze, że posłuchałam rady i zdemaskowałam zołzę.
Usuńpokonałaś ją pędzlem :)
OdpowiedzUsuńNie tylko, ale to tez pomogło.
UsuńOch Ewuniu ,dla mnie jesteś bohaterką dnia codziennego,z każdym paskudztwem sobie poradzisz.
OdpowiedzUsuńBędę się uczyć od Ciebie jak zołzę przegonić.Tiaaa dziś też moją narysuję i ośmieszę,troszkę się skurczyła od wit D ,ona jej strasznie nie lubi...i do kina dziś idziemy całą bandą,na Zwierzogród wiec dawka śmiechu powinna być odpowiednia:)Damy radę ☺
Skarbie, jak zwykle mnie przeceniasz. Baw się dobrze, Ty to dopiero dajesz radę.
UsuńEwo bardzo ciekawie ci wyszła wizualizacja chandry, szczególnie podoba mi się ta środkowa.
OdpowiedzUsuńJednak dobrze, ze ja pogoniłaś :) Te chandry to jednak podstępne bestie są, trzeba się pilnować.
Masz rację, podstępne. Ciekawe czy pomoże opublikowanie wizerunku. Może ktoś, kogo aktualnie dopadła uśmiechnie się?
UsuńChandrę w łeb! A poważnie - każdemu zagraża, taki jej mendowaty charakter. Na szczęście to tylko chandra, bardzo malutka siostra depresji, na wiosnę (sic!) tez tak mam.
OdpowiedzUsuńNie mogła by sobie darować wiosny? Jeszcze jesienią można zrozumieć że się napatoczy, ale wiosną?
UsuńKiedys pomyślałam, że to właśnie ta wiosna jest depresjotwórcza. Taka obnazająca, bezwzględna, zimna. Jesień to pora złota, ciepła, bezpieczna, niosąca ukojenie i zapowiedź ciepłego schowka, do którego można wpełznac i zniknąc, spac, snić, uciec. Cóz, dla psychologato dosć jasne przeslanie, ale nie bedę tego rozwijać. Na szczescie wiosna przechodzi w lato i jest spoko ;))
UsuńW jesieni doskwiera mi wczesny zmrok, wiosną perspektywa letnich upałów, lato, że zaraz się skończy, zimą warstwy odzieży i czapki. Czyli bez wysiłku mogę otworzyć drzwi chandrze, pretekst zawsze się znajdzie. Co na to psycholog? Bo ja myślę, że na starość to człowiekowi trudniej znaleźć powód do radości. Co nie znaczy, że się nie staram.
UsuńEwka! No! ;))). Tak myślę, gdzie mogłabyś mieszkać, żeby aura Ci nie przeszkadzała. może południe Francji? Albo wiem! Powinnaś się przemieszczać po świecie - dobry pomysł?
UsuńBardzo dobry pomysł ale....no widzisz,zawsze jest jakieś ale. Daję radę póki co, co dalej: "pomyślę o tym jutro".
UsuńEwo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńdzwoń po pomoc, jak co !
Barbara
Dzięki!! Jak by co skorzystam.
UsuńTeż znam wredotę. Podstępna, uciążliwa, pojawia się bez żadnej przyczyny i nęka. Trudno się z nią walczy. Ale pomagają czasem nawet drobiazgi, żeby się zaczęła cofać i powolutku da się ją wygonić. A teraz trudny czas przesilenia, już nie zima, jeszcze nie wiosna, huśtawka pogodowa, to gadzinie to odpowiada.
OdpowiedzUsuńAle wczoraj widziałam już pierwszy kwitnący podbiał. Czyli - będzie dobrze.:)
Zaaplikowałam sobie dzisiaj trochę japońszczyzny i nie wróciła. Pogoda takim powrotom sprzyja, szaro i od rana mży, pada, siąpi, całkiem jak w listopadzie.
UsuńDobrze,że pokazałaś ,gdzie jej miejsce, bo to podstępna szuja,niewykluta larwa i szczeżuja!
OdpowiedzUsuńPaskuda! Mogłam jej jeszcze dorysować rogi, pazury i kły.
UsuńNo proszę ! I bardzo dobrze ! Głupia taka ta chandra. Trafiła kosa na kamień. Dobrze jej tak. Niech spada. Kopa w tyłek na drogę bez powrotu !
OdpowiedzUsuńTwarda jesteś ! Wafelek zawsze jest ok :-)
Obrazy - klasa światowa. Porównywalny jest "Krzyk" Muncha.
Klasa !
Ratujesz Ewo Kraków !
:-)
Ależ Czarodzeju, Kraków ma smog, nie chandrę. Tak daleko nie sięgam.
UsuńZdaje się, że przyszła do mnie i mnie tłucze!
OdpowiedzUsuńPogonię paskudę, ale jutro, dziś trochę się poużalam nad sobą. Czasem trzeba...
Dobranoc!
Pogoń koniecznie, co Cię ma tłuc. Poużalać się możesz bez niej. Służę rękawem, albo kamizelką.
Usuń...no,ta franca to już ma tak różne oblicza...ale jednako uprzykrza życie każdemu,kto lubi świat i ludzi. Nie czepi się malkontenta od urodzenia,nie da się we znaki pesymiście,a wali po łbie takich niepoprawnych optymistów,którzy niczym nikomu nie zawinili.I gdzie tu sprawiedliwość???? :))))))Ja tam swoją zazwyczaj zakopuję w Ogródkowie lub pozwalam jej zabłądzić w lesie,a już z pewnością nie lubi kiedy kupię sobie jakiś drobiażdżek)choćby za przysłowiową złotówkę) :)))
OdpowiedzUsuńWidać malkontenci zawarli jakiś podejrzany układ z paskudą. Mnie też czasem pomaga drobiażdżek,a kiedy byłam na studiach i mieszkałam na stancji z piecem kaflowym, świetnie mi robiło rozbijanie wielkich brył węgla, na takie które by wlazły do pieca. Ogrodu nie mam, a las daleko.
OdpowiedzUsuń