Nareszcie pogoda się wyklarowała, czas na wyjazd do granic miasta. Wprawdzie to blisko, na upartego można na piechotę ale czasu mamy niewiele, bo muszę jeszcze odwiedzić wnuka.
Opactwo Benedyktynów w Tyńcu założone zostało w XI wieku przez Kazimierza Odnowiciela.
Kościół i klasztor z epoki romańskiej przechodził różne koleje losu, niszczony i zamieniany w twierdzę, wielokrotnie odbudowywany, jeszcze nie tak dawno był trochę zaniedbany. Teraz jednak stanowi ciekawy obiekt, chętnie odwiedzany przez pragnących spokoju ludzi.
Parking przy starej, nieczynnej przystani promowej, teraz bywają tu kaczki.
Przy drodze piękna stara chata,
malownicza aleja prowadząca do klasztoru,
ławki, gdzie można usiąść i podziwiać Wisłę.
Brama na dziedziniec,
starannie odnowione stare mury,
zabudowania klasztorne,
kościół,
zabytkowa studnia i
piękne widoki.
Niestety kawiarnia była zamknięta, co przyjęłyśmy z żalem do wiadomości, bo wiał zimny wiatr i miałyśmy ochotę na kawę.
Wstąpiłyśmy za to do sklepu, który ma w ofercie klasztorne i nie tylko przysmaki.
Kotka majestatycznie, nie reagując na nasze kici, kici, obeszła dookoła cały dziedziniec i zniknęła.
Piękna ambona i barokowe wnętrze kościoła.
Trochę szkoda, ale czas wracać.
To drzewo musiała powalić wichura, całe spróchniałe w środku.
A pod blokiem w mieście zakwitły fiołki. Wiosna!
To była piękna wycieczka, niestety trochę zbyt krótka.
Nigdy nie byłam w Tyńcu, ale teraz czuję się, jakbym była:) Fajna, wiosenna wycieczka.
OdpowiedzUsuńSpróbowałamym chętnie tych mnisich konfiturek...
Kalipso - wakacje jużtuż :), pakuj dziewczynki i przyjeżdżaj ! Latem tam jeszcze ładniej i koncerty organowe w kościele...
UsuńBarbara
W sezonie otwarte jest też muzeum i kawiarenka. Konfitury ponoć dobre, nie próbowałam, ale jadłam tam dobre pierogi.
UsuńKusicie, Dziewczynki:)
UsuńMnie to by"wesoły mnich"zainteresował:)
OdpowiedzUsuńPięknie tam jest.Może kiedyś ,będąc w Krakowie,namówię Koleżanki na wycieczkę do Tyńca.
Ja jeszcze u siebie nie widziałam fiołków,musowo tam mocno słoneczko świeci.
I słusznie Orko ;) , bo to konfitura na rumie ;)). Ale ostrożnie jednak, bo ten pierwszy słoiczek to "musztarda piekielna " ;).
OdpowiedzUsuńNo weż przyjedż wreszcie do nas !♥ Widzisz jaki my zespół ? - ja przewodnik i transport, Ewa fotoreporter/kronikarz :D !
Barbara
Tandem zaprasza Orko. Barbara jest świetnym przewodnikiem.
UsuńTaką pijaną konfiturę zrobiłam kiedyś, ale nie miał kto jeść.
Moje klimaty w tym Tyńcu, może ja też kiedyś tam dotrę :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie mnichowie nazywają swoje wytwory.
Tandem jak tra la la stworzyłyście :)
Też mi się te nazwy podobały. Szkoda tylko, że ceny raczej z górnej półki.
UsuńTak ceny niestety nie na moją kieszeń rencistki.
UsuńOd dluzszego czasu Tyniec mnie bardzo neci, jak jedziemy do Zakopanego to patrze tam tesknym okiem, jak wracamy tez tesknym okiem spogladam, ale nikt z prowadzacych samochod nie chce sie skusic, zawsze chodzi o to by byc jak najpredzej w domu czy w zakopianskim pemsjonacie...i tak teskno mi za Tyncem...ale dla mnie musi byc obowiazkowo kawiarenka otwarta! Twoja relacja jeszcze bardziej utwierdza mnie ,ze koniecznie tam musze dotrzec!
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat!!
Zaplanuj przerwę w podróży przed wyjazdem będzie łatwiej zboczyć troszkę z drogi.
UsuńWzajemnie pięknych Świąt!
Jaki spokój emanuje z tego miejsca! Zdaje się, że kiedy pojadę do Miki, to muszę wyjechać z tydzień wcześniej.
OdpowiedzUsuńJestem o tym przekonana. Ominąć Krakowa nie można.
UsuńPiękne. Nigdy nie byłam.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze będziesz.
UsuńDo dzisiaj Tyniec tylko mijałem, mknąc położoną bo drugiej stronie Wisły autostradą. Od dzisiaj Tyniec to mój punkt na mapie. Mój cel.
OdpowiedzUsuńBardzo skutecznie zachęciłaś mnie do odwiedzenia tego miejsca :-)
Dziękuję !
Proszę bardzo. Warto się zatrzymać.
UsuńKilka lat temu byłam 4 dni w klasztorze w Tyńcu . To wspaniałe miejsce, żeby się wyciszyć i wypocząć. Jedynym problemem były stada komarów od Wisły. Mieszkałyśmy z koleżanką we wspaniale odnowionym skrzydle klasztoru zwanym Wielka Ruiną, to prawdziwie poglądowy przykład, jak łączyć stare z nowym. Do ocalałych resztek starych murów i fragmentów romańskich dobudowano całkiem nowoczesną resztę (stal, szkło), eksponując pozostałości ze średniowiecza. Jest to tak harmonijnie połączone, że pełna jestem podziwu. Lwią część zasługi ma tu UE, która dała na ten projekt bardzo duże fundusze. Bardzo mi się tam podobało, spacery nad Wisłą były urocze, a kaczki w ogóle się nie bały. Podczas tego pobytu poznałam też ojca Leona Knabita, uroczy i mądry człowiek. Podczas wieczornej mszy ogromne wrażenie robiło na mnie śpiewanie Bogurodzicy przez wszystkich mnichów, przechodzili gęsiego przez cały kościół śpiewając , aż dochodzili do obrazu przy bocznej kaplicy. A głosy mają piękne.
OdpowiedzUsuńW sklepiku wydałam mnóstwo kasy, mają tam naprawdę pyszne rzeczy (można zamawiać przez Internet, jakby kto chciał:)), szczególnie pyszny jest czarny chleb pielgrzyma, z suszonymi owocami w środku, podobny w smaku do litewskiego razowca. A w kawiarni są pyszne ciastka:)))
Dzięki Ewo za ten wpis, obudziłaś bardzo miłe wspomnienia...
Udało się tam dobrze zagospodarować fundusze. Widziałam też miejsce, gdzie odkryto stare mury. To było jeszcze przed zakończeniem prac, kiedy nie wszystko było gotowe. Ojca Knabita też miałam okazję poznać, jest bardzo sympatyczny.
OdpowiedzUsuń...moje fiołki jeszcze w zielone grają z trawą ;)) Zaintrygowały mnie te słoiczki!!! Bardzo :)))
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na piekielną musztardę. Może kiedyś kupię.
Usuń