piątek, 11 marca 2016

"Zanim znów upadniemy"

Cały szereg drobnych wydarzeń, rozmowy z koleżanką, chandrowy wpis na blogu, pieska pogoda, niechęć do robienia porządków, oraz kończący się termin, zaprowadziły mnie wczoraj na wystawę do Mangghi.
Zainteresował tytuł,  przesłanie i opis wystawy. Zanim opowiem o swoich wrażeniach przytoczę słowa samego autora.

"Każdemu zdarza się upaść. W labiryncie, jakim jest samo życie, wszyscy gubimy drogę i w końcu wpadamy w otchłań cierpliwie oczekującą pod naszymi stopami na moment, aż będzie mogła nas pochłonąć. To nieuniknione. Nie da się z tym walczyć - trzeba sobie pozwolić na upadek. Nic nie można zrobić.
Z bezsilnością jaką wówczas odczuwamy, zostajemy sami. Znajdujemy się w miejscu, gdzie nie słychać żadnego głosu, który by coś mówił. Naszym jedynym przyjacielem jest samotność." (...)

Tu następuje opis upadku samego Autora, porównanie do szukania drogi w ciemnym tunelu i mimo nieuchronności upadku to dalsze słowa są optymistyczne.

"Za każdym razem gdy wychodzę z tego tunelu i oślepia mnie światło, pojawia się tylko to jedno uczucie: że nie dość jak dotąd ceniłem sobie życie. Ludzie wokół mnie, ludzie, którym na mnie zależy, którzy wydają się znikać w momencie, gdy otchłań otwiera czarną paszczę, by mnie pochłonąć - po drugiej stronie tunelu, pośród blasku światła - nagle uświadamiam sobie, że zawsze przy mnie byli. (...)
Tak więc tym razem, zanim znów upadnę, chcę wam powiedzieć, że was kocham."

W nastroju jeszcze nie do końca radosnym te słowa padły na podatny grunt, zachciało mi się zagłębić w tunel, znaleźć światełko, zobaczyć dzieło sztuki nawiązujące do przeżyć i drogi życiowej autora.
Tymczasem trafiłam na jakże odmienny sposób malarskiej narracji. Oto co zobaczyłam.


Nie dało się zrobić zdjęcia inaczej, obraz nie mieścił się w kadrze, a stać można było przed nim godzinę i nie znaleźć wszystkich szczegółów. Piękno i brzydota, seks i śmierć, wnętrze i wzajemne zależności, wszystko splątane w  labiryncie życia. 
Tu też skończyło się szukanie sensu i przesłania obrazów. Została fascynacja techniką i kunsztem. Dobrze, że nie byłam sama, bo pewnie gadałabym do siebie. A tak mogłyśmy na bieżąco komentować nieprawdopodobny sposób wykonania. Bo to są rysunki ołówkiem!



Dwa detale z dużego obrazu.



Niektóre prace nosiły nieoczekiwane tytuły, np ten to "Most"


Następny obraz, żałuję że nie odpisałam  tytułów. Poniżej też dwa detale.






Tutaj milion sto tysięcy kropek i reszta szczegółów zmuszały do zastanowieniem się ile czasu poświęcił autor na tworzenie tych dzieł, poszukiwanie i odnajdywanie nowych detali to było prawdziwe wyzwanie.





Kolor też nieobcy mistrzowi, tutaj do ołówka dołączył cienkopis.

Przerywniki dla zmęczonych detalami oczu to "pisanki", a raczej wydmuszka jako element  twórczości artystycznej. Podobały mi się bardzo. 








Nie mogę pominąć też oryginalnych ozdobników ścian ekspozycji. Czyż nie są urocze?



Wyleczyłam się z chandry, nie przytłoczyła mnie perspektywa upadku i parszywa wizja świata, a jeszcze zobaczyłam piękną ceramikę.
Ale o tym innym razem.




32 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa wystawa. W takie rysunki można się długo wpatrywać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ozdobniki ścian wymiatają, jak mówi młodzież.Pisanki są ok, tylko stoją na takimś czymś, co mi się nie podoba:)
    W sumie trudno postawić jajko naa czymś, co będzie do jajka pasowało. Najlepiej się komponuje jednak ze słomą, gniazdkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślimy naszymi kategoriami, też mi się oprawa nie bardzo podobała, ale jeśli zapomnieć, że to jajko to pomysł rzeźb niezły.

      Usuń
  3. Podobają mi się te czarno białe prace, kolor mniej i kompozycje jajkowe też mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogladałam niemal z nosem przy szybie, ta ilość szczegółów i precyzja są niewiarygodne.

      Usuń
  4. Oglądałam z otwartą paszczą i w lekkim szoku. Też jestem ciekawa ile czasu na to poświęcił.:) Może i całość nie bardzo mi się podoba i za dużo tam hmm... wnętrzności, ale fascynująca jest technika i precyzja.
    Jajka mi się bardzo spodobały, szczególnie to na nóżkach. Sądzisz, że można by go zatrudnić do robienia pisanek? :) Tylko trzeba by mu trochę temat narzucić, żeby jakiś płucek nie namalował... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może gdybyś mu dorobiła filozofię do "naszych" pisanek to by spróbował.

      Usuń
  5. Piękne, cudne! Ta gadka o upadku to o mnie, ale cd tez, więc wyłażę z doła :), dzięki kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że wyłazisz. Mam nadzieję, że Twój "upadek" nie był tak dramatyczny jak na tym obrazie.

      Usuń
  6. Ale odjazd! Taki bardziej Bosch, tyle że w ołówku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się nasunęło skojarzenie z Boschem.

      Usuń
    2. Boscha też się tak ogląda. Niby widzi wszystko, a ciągle coś nowego. Macie rację.
      Szkoda, że na zdjęciach wyszło trochę blado.

      Usuń
    3. Mnie się jeszcze skojarzyło z Bruegelem.

      Usuń
    4. Mnie też, ale wtedy, kiedy pisałam o Boschu, za nic nie mogłam sobie przypomnieć jak ten drugi miał na nazwisko... Starość pani, starość.
      Oprócz rysunków bardzo odpowiada mi przesłanie wystawy.
      Zdradź, kto jest autorem.

      Usuń
    5. Ot, niedopatrzenie...też starość. Takayuki Hara, Japończyk mieszkający w Wielkiej Brytanii.

      Usuń
  7. Jesteś odkrywcza i trafna.z.

    OdpowiedzUsuń
  8. ołówek się kiepsko fotografuje, całkiem nieźle Ci wyszły te zdjęcia! gdybym tam była, to może bym nie gadała do siebie, ale za to bym oglądała z nosem w obrazach. dzięki, Ewa, za relację. lubię jak się dzielisz z nami wrażeniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nos też trzymałam jak najbliżej, szkoda, że wystawa tylko do jutra, bo poszłabym jeszcze raz.

      Usuń
  9. Te koty na końcu !!!
    Manghą kiedyś pasjonowała się moja Młodsza :)
    Niesamowite...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają tam bardzo ciekawe wystawy, a ja lubię japońszczyznę. Były jeszcze zajączki, ale padała mi bateria w aparacie, musiałam oszczędzać.

      Usuń
    2. Kiedyś muszę się wybrać... :)

      Usuń
    3. Następne będą japońskie lalki, a teraz jest jeszcze szkicownik Wajdy.

      Usuń
  10. Ewa, mnie te prace zachwyciły! Lubię szukać i szukać...
    O chandrze czytałam. Pięknie ja zobrazowałaś, ale dobrze, że minęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Minęła bo pewnie przestraszyła się własnego wizerunku.
      Bardzo żałuję, że przegapiłam tę wystawę i nie poszłam wcześniej. Mogłabym pójść dwa razy.

      Usuń
  11. ...a ja powiem tylko tyle: zachwycona jestem do tego stopnia,że nie wiem co powiedzieć.Patrzę,patrzę...i tylko to w tej chwili mogę :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Tobie zabrakło słów? O tym powinien dowiedzieć się twórca.

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę żeby "inny raz" był właśnie teraz,
    bo mogę nie doczekać.z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz mnie Z. niedoczekaniem, bo ze strachu nic nie wymyślę. Mogę obiecać, że będzie jutro.

      Usuń
  14. niewinny czarodziej na wsi14 marca 2016 18:43

    Niesamowite i fascynujące . Oglądam "od góry" czyli od najnowszego wpisu w dół, a więc inna powinna być kolejność moich komentarzy . I tak : zazdroszczę itd, itd, itd :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była spora dawka japońszczyzny jak na jeden dzień. Okazuje się, że Tobie też przypadła.

      Usuń