sobota, 25 czerwca 2016

Jak meczu nie oglądałam

Upał dokucza już kolejny dzień, po każdym wyjściu z domu muszę się regenerować, zimna herbatka z żurawiny znika w zawrotnym tempie, a mnie się wydaje, że siedzenie w domu to marnowanie dnia.
Kiedyś bez trudu znosiłam upały, potrafiłam się smażyć na słoneczku i chyba pamięć tych czasów wygnała mnie jednak z domu. Pomyliłam godziny i wydawało mi się, że mecz jest o 17-tej, wyszłam z domu o 14. 40 i wtedy do mnie dotarło, ale wracać nie miałam zamiaru.
Cel wyjścia: Jarmark Świętojański na bulwarach wiślanych. Lekki wiaterek, klimtyzowany tramwaj, pyszne lody na Zwierzynieckiej, pod Wawel blisko, da się wytrzymać, chociaż temperatura 38 stopni. Po drodze zajrzałam do knajpianego ogródka, wynik 0:0, można iść spokojnie dalej.
Na bulwarach robi się gorzej, słońce przypieka głowę, do uszu już wdziera się natrętny głos prowadzącego imprezę (na śmierć o tym zapomniałam), liczyłam na mniejsze tłumy ze względu na mecz, ale "stonka" jest wszechobecna.


Dla ochłody kurtyna wodna, w tle widać jak jest sucho.


W cieniu drzew dziewczyny wiją wianki na wieczór,


te już miały gotowe i chętnie pozowały.


Tegoroczny Jarmark poświęcony był czasom królowej Bony. Ten orszak wyruszył ciut za wcześnie i nie mogłam go dogonić od frontu. Potem zniknęłi i wcale się nie dziwię, musiało im być zbyt gorąco w tych strojach.


(Właśnie strzeliliśmy bramkę, prowadzący na chwilę przestał pleść androny i podał komunikat)


W tych karafkach coś było, ale nie dla gawiedzi.


Jednak jakieś osoby z dworu królowej się zaplątały między straganami.






Kawałek chlebka ze słonecznikiem sobie kupiłam i
wreszcie


natrafiłam na coś dla mnie. Koperty, kartki i zakładki z czerpanego papieru, oczywiście kupiłam sobie, bo nawet ceny miały w miarę.


Wróciłam Bernardyńską, Grodzką, Stolarską, zaglądając po drodze do kawiarni i sprawdzając wynik meczu.


Na zewnątrz nikt nie siedział bo nie było telewizora,


rower omdlał od upału, ja już też czułam, że mózg mi się gotuje, nogi bolą, jeszcze tylko Mały Rynek, Rynek, Plac Szczepański (wszędzie zamontowane sceny na wieczorne koncerty) i już wsiadam do tramwaju. Zajęłam się lekturą, ale jak dojechałam, zastanowiła mnie dziwna cisza na osiedlu. Sprawdziłam godzinę, mecz powinien się skończyć. Przegraliśmy?
Popędziłam do domu, włączyłam komputer, a tam dogrywka się kończy, więc w te pędy do telewizora i w ten sposób obejrzałam końcówkę i karne. O ile nerwów mniej. 


Potem sprawdziłam jak się miewa moje balkonowe gumno, czy nie potrzebuje pić, pokroiłam kilogram orzechów na nalewkę, pranie zrobiłam i doszłam do wniosku, że upał mi nie zaszkodził.

16 komentarzy:

  1. No właśnie. Lepszy taki spacer niż nerwy przed telewizorem.:) Przepiękne te stroje, ale na taką pogodę...:) Chociaż kiedyś damy w takich chadzały na co dzień i jakoś żyły.
    Gumno kwitnące.:) Widzę tunbergię masz.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skorzystałam z rady , tunbergię kupiłam i pokochałam. Miał być jeszcze pokaz tańca, ale nie wiedziałam kiedy, a nie mogłam znieść gadania faceta, nawijał bez przerwy z porządnym nagłośnieniem.

      Usuń
  2. Tą jedną panią całkiem nieźle przypiekło na pleckach. U nas też jest sporo imprez w ten weekend, ale mnie dzisiaj nic nie skusiło, jutro ma być chłodniej, więc gdzieś się przelecę ;)
    Pięknie kwitnące balkonowe gumno masz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieję, że już dzisiaj będzie chłodniej po nocnym deszczu. Jutro będą tłumy.

      Usuń
  3. U nas po burzy PONIŻEJ 20 stopni!
    Piękne masz gumienko:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ślicznie masz na balkonie :))! I dzielna jesteś :))!!!
    Bardzo mi się podobają piecowe kafle, pamiętasz może kto je robi?
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Patrzyłam i nie było producenta. Stały sobie jakby bez przynależności.

      Usuń
  5. Piękny Jarmark! Ja na meczyk (bo "naszych" oglądam)wyprosiłam wcześniejsze wyjście z pracy,ot co! Litościwe miewam szefostwo na okoliczność meczu "naszych chłopaków",hahaha...w dodatku upał zrobił swoje-wolniej myśleli może ;)W drodze powrotnej myślałam,ze mózg mi się pod kaskiem ugotuje,nie mówiąc o odparzeniach na łydkach od buchającego żarem asfaltu i oponach skuterka w nim tonących przy każdych światłach ;)))) Piękny balkon!...ale omdlały rower to hit!!!!! ja już swoje orzechy pokroiłam tydzień temu ;))) Chłodniejszej niedzieli życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedziela ani trochę nie odpuściła, nadal żar (34 w cieniu). Tak się składa, że kiedy oglądałam nie wychodziliśmy z grupy, w tym roku nie oglądam i.....działa.

      Usuń
  6. Na tym jarmarku bylo tez runo moich rogatych pieknie uprzedzione w motkach i filc.
    Pieknie Ci kwiaty rosna i kwitna na balkonie. U nas ani burzy, ani deszczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze nie wiedziałam.
      U nas znów zachmurzone i nareszcie chłodniej. Po deszczu ani śladu.

      Usuń
  7. Piszesz tak kusząco, że zapraszam Cię na degustację dużej czarnej. Niech no tylko wyjrzy słoneczko.z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. U pana TK otwarli nową wystawę. Dam znać, bo teraz mnie trochę uziemiło.

      Usuń
  8. Będę posłusznie czekał. W międzyczasie zobaczyłem Twoją Galerię. Bardzo ciekawy zaułek Twego talentu. Szkoda, że pokazujesz tak niewiele.z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że zaglądasz tu i tam. Trochę mi się harmonogram pozmieniał, dam znać wieczorem.

      Usuń