Bywa tak, że się wyczerpią dobry humor i optymizm, wstajesz rano w piękny słoneczny poranek i robi się smutno. Bo już nie będzie co kiedyś było, nie pojadę na wycieczkę, nie zaplanowałam niczego, nie mam na tyle determinacji żeby jednak wziąć plecak i wybyć na cały dzień, nie chce mi się samej i długo by jeszcze ciągnąć to: nie.
W dodatku do "Wyborczej" znajduję zastępcze rozwiązanie. Program "Święta Plant", postanawiam się wybrać, chociaż z góry wiem, że impreza raczej będzie taka sobie.
Jest jeszcze wcześnie, tłumów nie ma ani upału, rześki wiaterek w cieniu drzew, impreza powoli się rozkręca.
Stare mury zawsze malownicze.
Nieodzowny element takich imprez, kiczowate balony wyruszają na podbój kieszeni rodziców.
Kościół św. Krzyża widziany od strony Plant.
Nie zabrakło iluzjonisty, ale pokazał tylko sztuczki z kartami.
Tu było strzelanie do balonów, zostały dwa.
Hmm, coś te ciasteczka mało apetyczne, jakoś nie mam zaufania do takich kolorków.
Zrobienia zdjęć wielkich baniek nie mogłam sobie odmówić.
Dzieciaki w malowaniu zawsze niezawodne.
Stałam tam chwilę i dalej nie wiem do końca na czym to polega.
Kandydatka na łuczniczkę, na razie strzelała Panu Bogu w okno.
To tyle imprez, jeszcze był namiocik porad ogrodniczych ale były w nim marne dwie doniczki z rachityczną roślinkami. Poszłam więc na Plac św Ducha, a tam uczta dla oczu i ciała. Wybrałam się bez pieniędzy, tylko na sok mi wystarczyło.
Musiałam przełknąć ślinkę i zadowolić się zdjęciem smakowitości.
Wróciłam do domu na piechotę. Żal mi było pogody, ale pomysłu na wieczorny spacer już nie miałam, została książka i kawa na balkonie.
Czuć, że imprezka nie była tak do końca fajna. Bule zawsze kojarzą mi się z plażą, takim specjalnym ogrodzeniem (jak piaskownica) i rzucaniem potwornie ciężkimi kulami. Też nie znam zasad, ale za granicą na plażach to często widziałam.
OdpowiedzUsuńZ tego wszystkiego najbardziej podobało mi się to naczynie z lodem. A najchętniej bym zjadła arbuza.:)))
Miałam ochotę na te papryki nadziewane. Impreza była zaplanowana na cały dzień, wieczorem miały być koncerty, ale wtedy są tłumy, a tego nie lubię.
UsuńJeśli chodzi o kolorki na ciastkach, to lubię takie i te różne cudne przybrania ciast, tortów. Widziałam kiedyś chabrowe róże - cudo! Bardzo mi się to podoba. Pod jednym warunkiem - że nie muszę tego jeść.:)))
UsuńOtóż to, nie do jedzenia. Dlatego wolę takie przybranie, które da się skonsumować nie mając wrażenia, że to plastik.
UsuńKawa i książka na balkonie/ganku/tarasie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza przy takiej pogodzie.
UsuńCoraz częściej muszę zadowalać się zamiastkami, ale pomimo to jeszcze cały czas udaje mi się w tych zwyczajnych rzeczach znaleźć coś niezwyczajnego, dzisiaj były piękne maki i czosnki na klombie.
OdpowiedzUsuńTy Ewo bardzo wymagająca jesteś w stosunku do siebie, a przecież taka dzielna jesteś, pokonujesz takie odległości, które dla mnie w tej chwili są nieosiągalne.
Im dalej w las itd...teraz mi się wydaje, że 6 kilometrów to mało. Też udaje mi się zachwycić czymś nawet zwyczajnym i na codzień niedostrzeganym. Maki widziałam, zachwycające.
UsuńJak pysznie wyglądają te jedzonka na zdjęciach. Nie mówię o ciasteczkach - też nie lubię takich kolorków na jedzeniu :)
OdpowiedzUsuńPodobne papryki jadłam, są pyszne.
UsuńOj tak sięga się do kieszeni rodziców. Już zaczynam to odczuwać. Ponoć najlepszy przedział wiekowy do takich zabaw to 3-10 lat. Starsze dzieci już nie zainteresowane, młodzież tym bardziej bo tym to tylko ruter postawić na stole i nawet słowa nie usłyszysz. Każdy w swojej komórce siedzi.Mam nadzieję że nim moje dojdą do tego wieku to nastąpi przesyt i wróci do normalności umiejętność rozmowy w towarzystwie.
OdpowiedzUsuńPapryczki wyglądają obłędnie oj zjadłabym taka faszerowana z sosikiem, a na deser schlodzonego arbuza:-)
Lukrowane ciastka lubię ale tak bliżej Bożego Narodzenia.
Masz doskonalą kondycję Ewo i ciekawe miasto więc nie popadać w marazm;-)
Mój mąż zmienia w tym tygodniu pracę na bardziej ludzka więc jest szansa na wspólne poprawianie kondycji i wyzbycie się tłuszczu z mojej oponki. U nas to będą trucht i biegi.
Dobrego dnia! :-)
Moja oponka ma się dobrze mimo przebytych kilometrów, biegać nie mogę. Też mam nadzieję, że wróci umiejętność prawdziwej rozmowy, chyba że wymyślą jeszcze coś innego.
UsuńTym razem zamiast pierwszy jestem ostatni.
OdpowiedzUsuńAle i tak ciekawostki zawsze atrakcyjne - zwłaszcza u Ewy.
Do następnego spaceru.z
Podobno to wcale nie jest źle być ostatnim. Do następnego...
OdpowiedzUsuńW bule grałam parę razy, są 4 drużyny po 2 osoby. Rzuca się malutką gumową piłeczkę, zwaną "zośka" i każda drużyna rzuca swoją kulę jak najbliżej "zośki". Każda para kul ma inne oznaczenia, żeby odróżnić. Niestety zapisać punktów nie potrafię /robili to inni/.
OdpowiedzUsuńMożna grać na plaży, ale na twardszej powierzchni też, jest szansa, że kula się poturla bliżej.
Lubisz Ewuniu łazikować, zwiedzać, to fajnie. U mnie jutro zaczynają się Dni Krosna, potrwają do niedzieli, nie wiem, może pójdę zobaczyć?
Pozdrawiam.
Tam wszystkie kule były jednakowe i rzucali przypadkowi przechodnie, więc chyba tylko dla reklamy gry.
UsuńIdź koniecznie, może będzie coś ciekawego.
Też pozdrawiam.
Ciasteczka takie jak dzieci lubia, mocno kolorowe.Dzien sloneczny byl bardzo, co wodac na zdjeciach, dzisiaj az w oczy kluje swoim blakiem, Musze sie przyznac, ze troche za bardzo oslepia, ale nie narzekam...zawsze cos znajdziesz ciekawego by sie przespacerowac! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMało Cię ostatnio, miło że zaglądasz. Dzisiaj też cudny dzień, ale mnie trochę nogi bolą.
UsuńAtrakcje będą jutro.
czekam na atrakcje. Bylam 12 sni w podrozy, w Chorwacji. Dletego mnie nie bylo.
UsuńOch, to czekam na relację.
UsuńAtrakcje zaczynają się dzisiaj, ale nie wiem czy pójdę, bo wieczorem późnym. Dodatkowe mam w domu, przygotowanie do remontu.
Czasami tak jest, że wycieczka nie do końca wyjdzie. Ale zawsze warto ruszyć się z domu. Książka jest zresztą równie dobrym rozwiązaniem :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKsiążka jest zawsze dobrym rozwiązaniem.
UsuńNie było tak źle.