Na początku wspólnego życia byli na Helu, postanowili zobaczyć jak tam teraz jest. Ja korzystam z każdej okazji żeby coś zobaczyć, więc się wybrałam z nimi. Sama kiedyś spędziłam wakacje w Jastarni, ale to okropnie dawno było.
Pogoda lekko pochmurna, ciepło jak na luty, wyruszamy po śniadaniu. Wrażenie zawsze takie samo, kiedy z drogi widać morze blisko, blisko... Mijamy Jastarnię, grzebię w pamięci i nic nie poznaję, wtedy to była mała mieścina, przyjazna i swojska.
Hel....nie ma kłopotów z parkowaniem, pustawo, idziemy do portu.
Wieje zimny wiatr, ale idę do końca, bo uwielbiam ten zapach. Zapach portu, jedyny w swoim rodzaju, kwintesencja morza, dalekich podróży, przygody. Nawet jeśli jest w nim nuta zdechłych ryb, ptasiego guana to zawsze kojarzy mi się z morzem, zapachem słonego wiatru, wody i....poniosło mnie, ale - to lubię.
Po chwili błysnęło słońce, zalśnił kolorem kuter,
samotna łódź na pustej plaży.
Fokarium bardzo podobało się wnukowi, chociaż foki pływały szybko jak torpedy i trudno je było złapać obiektywem.
Po wyjściu z portu podziwiamy malownicze domki i robimy sobie przerwę na kawkę i ciacho
w malowniczej knajpce.
Wzmocniwszy nadwątlone siły idziemy na plażę, na koniec półwyspu.
Po drodze miejsca dawniej niedostępne, zajęte przez wojsko. Teraz można obejrzeć dawne stanowiska artyleryjskie,
Bunkry, w których były miejsca dowodzenia,
albo wybudowane później schrony, teraz służą
do odtwarzania bitew (chyba) o czym informuje ta zabawna tablica.
Do środka można wejść, ale wszystko zaniedbane, niszczejące i
obłażące z farby, zardzewiałe tajemnicze drzwi.
Jesteśmy na plaży, morze mniej gładkie, mocniejszy wiatr, wilgotny piasek i jest pięknie.
Wracamy powoli drogą przez las pełen powykręcanych pni, szary i zielonkawy, pachnący morzem i żywicą.
To był piękny dzień.
Jutro do Gdańska.
No właśnie - ten zapach! Jedyny w swoim rodzaju. Też go uwielbiam.
OdpowiedzUsuńZdjęcia bunkrów kojarzą mi się z programem "Było, nie minęło" (TVP Historia). Tabliczka rewelacyjna. :)
Ale jedną foczkę "złapałaś". :) Fajne zwierzaki. Szkoda że u nas jest ich tak mało.
Zastanawia mnie nazwa "Maszoperia".
Ta nazwa ma podobno jakiś związek z oprawianiem ryb, ale muszę sprawdzić. Złapałam jeszcze brzuch foczki pod wodą.
OdpowiedzUsuńPiękny Hel i całe morze, dzięki za fotki, bo jak już wspomniałam - ostatnio mój tył ścisle zwiiązany ze zdolnym ślaskiem, tyle więc, co sobie popatrzę :)
OdpowiedzUsuńChętnie wobec tego będę kontynuować.
UsuńTen Twój wpis jest dla mnie szczególnie interesujący. Hel. Nigdy tam nie byłem. Do teraz :-) .
OdpowiedzUsuńJak widzę " ... port to jest poezja ... " także dla Ciebie. Fajnie. Będąc w porcie zawsze czuję, że ktoś właśnie odpłynął, a ja nie zdążyłem się pożegnać i pomachać. :-)
Zdjęcie samotnej łodzi na plaży bardzo "klimatyczne". Pamiętam takie ... i jeszcze pamiętam szklane kule, kto dziś wie co to było ?
Szklane kule? Przy sieciach?
UsuńBardzo nastrojowy ten twój reportaż z Helu, Byłam tam kilka dni lata temu... I fokarium pamiętam i Maszoperię. A co do tych urokliwych domków to mam nieduży obrazek, malowany przez pana Polichta przed wojną, a tytuł jego to "Domki na Helu":)) I właśnie jest na nim uliczka takich domków.
OdpowiedzUsuńDomki są urocze, zrobiłam jeszcze kilka. Obrazek musi być śliczny.
OdpowiedzUsuńDawno tam nie byłam. Zapach portu, morza - na zawsze zapada w pamięć. Miłego Gdańska !
OdpowiedzUsuńJa nie byłam prawie 15 lat.
OdpowiedzUsuńLubię Hel o każdej porze roku, szczególnie, gdy nie ma za dużo ludzi:) W porcie stałam kilka razy - jest jak napisałaś:)
OdpowiedzUsuńCieszę się że opis znalazł uznanie w oczach Podróżniczki.
OdpowiedzUsuńBa, a szczególnie mi bliskie jest zdjęcie tego czerwonego kutra, no i samotnej łodzi na plaży:)
UsuńFajnie, że tam byłaś:))))