czwartek, 11 lutego 2016

PRATER

Ten olbrzymi park o obszarze 526 akrów był  w XVI wieku terenem cesarskich łowów.
Oddany został do publicznego użytku w 1766 roku przez Józefa II Habsburga. Obecnie to wesołe miasteczko, jedna z  atrakcji Wiednia. Byłam tu pierwszy raz 9 lat temu w lipcowe gorące popołudnie. Zapamiętałam upał, hałas, kurz i śmieci. Uciekliśmy prędko. W ogóle nie przepadam za takimi miejscami, na sam widok karuzeli robi mi się niedobrze, kolejką górską jechałam dwa razy, jeszcze znieść mogę tunel strachu.
Jednak wnukowi wypadało pokazać, pora roku inna i na niczym nie muszę jechać.


Nad całym parkiem góruje ogromny diabelski młyn z czerwonymi wagonikami. Wzniesiono go specjalnie na wystawę światową w 1897 roku. Został zniszczony podczas II wojny światowej, odbudowany w 1947 roku. Wywozi pasażerów na wysokość 65 metrów, skąd roztacza się piękny widok na miasto.


Zaraz za bramą wita przystojny smok, walce Straussa i


zabytkowa karuzela.


Dzieci poszły się bujać, ja zwiedzać na dole.


Większość  atrakcji nieczynna, nie ma ludzi, cisza, spokój,



tutaj coś się działo, jeździły dzieci  trochę większe, ale na dole było zbyt ciemno, więc zrobiłam zdjęcie dachu.


Dinozaury,


kolorowy labirynt,


dom strachów, bardzo straszny.



Kolorowa kręcioła i


dla głodnych chatka z piernika.


Dzieci oglądały z góry, widać jakie to wielkie.





Wasza przewodniczka z perspektywy diabelskiego młyna.


Reszty nie mieliśmy ochoty zwiedzać, jeszcze w tym dniu spróbowaliśmy pysznych kanapek u Trześniewskiego, Polaka, który założył tu hotel i restaurację.


Po prawej widać kawałek szyldu Hawełki, weszliśmy tam, ale nie było miejsc i zdjęć nie wypadało robić. W latach 60 podobno przesiadywała tutaj wiedeńska awangarda.
To był przedostatni dzień naszego pobytu.



14 komentarzy:

  1. Dawno już w czymś takim nie byłam. To takie wijące się, niebieskie, to jakieś wodne? Chyba bym chciała pojechać tym diabelskim młynem. :) Mimo wysokości. :)
    Nie mogę sobie przypomnieć, gdzie w literaturze spotkałam się z Hawełką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czym jest to niebieskie, bo z dołu też nie było widać. Hawełka jest też w Krakowie, może w jakichś wspomnieniach.

      Usuń
  2. Kilka lat temu wsiadłam na diabelski młyn, bo chciałam porobić zdjęcia i...błędnik zaczął mi szaleć, mogłam patrzeć tylko na wprost.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wysoka patrzeć mogę, byle tylko podłoga nie jechała w dół.

      Usuń
  3. Nie chciałaś zobaczyć miasta z wysokości 65 metrów, do tego na okrągło? No wiesz, dziwię Ci się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałam nie ryzykować i stąpać mocno po ziemi.

      Usuń
  4. Boję się diabelskich młynów:) Ale widok ciekawy, wrażenia zapewne też...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś rodzinka o wrażeniach nie opowiadała, podziwiali widoki.

      Usuń
  5. Raz w życiu w dzieciństwie wlazlam na karuzelę i źle się to skonczyło, mialam potworne mdłosci. tak wię młyny nie dla mnie, ale popatrzeć z dala czemu nie ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeździłam jako dziecko do momentu takich objawów jak piszesz + choroba lokomocyjna. Wystarczy żeby nie mieć ochoty.

      Usuń
  6. niewinny czarodziej na wsi12 lutego 2016 20:26

    Dziwne. Inaczej wyobrażałem sobie Prater :-)
    No to zrobili sobie "koszmarek" . Na szczęście dla Wiedeńczyków pokazywałaś to miejsce Ty.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma dużo amatorów, a takie miejsca wszędzie podobne.

      Usuń
  7. Jesssu, w życiu nie byłam na diableskim młynie. Tylko na zwykłej karuzeli łańcuchowej.

    OdpowiedzUsuń