"Październikowa noc.
Zapachy dworcowego
peronu – składowa: smaru, oleju, wilgoci, dymu, stali, mgły,
papierosowego dymu i niepokoju podróżnych. Kolej. Gwizd, kłęby
pary, czerń lokomotywy, czerwień lic jej kół, zamach, nagłe
cofnięcie, pisk hamulców. Obłęd w oczach pomocnika maszynisty i
spokój w oczach jego pryncypała. Wszystko to sprawiało – nie
wiem dlaczego – że czułem się jak u siebie. Spojrzałem w głąb
peronu, moje miasto ginęło w oparach dymu lokomotywy. Stalowa
kratownica schodów, wagonowy korytarz, zastygłe w bezruchu zasłony
okien i wreszcie wnętrze pulmanowskiego wagonu. Przedział tylko dla
mnie. Noc. Siadam przy oknie. Czekam na gwizd zawiadowcy, a po nim na
gwizd lokomotywy. Wcześniej usłyszę stukot stalowego młotka
uderzającego w osie wagonów. Jeszcze chwila i kolej ruszy, a ja
wtulony w plusz siedzeń zacznę się wpatrywać w jego okno. Nie
mogę się doczekać chwili, gdy całkiem znikną światła mojego
miasta, a za oknem w ciemności ogarniającej świat pojawią się -
ulatujące na wolność przez komin lokomotywy - wesołe
czerwone iskierki żaru.
Byłem w podróży. Była to podróż
której tak pragnąłem!!! Miałem się z Nią zobaczyć ! Tam
zobaczyć! Być z nią !!!
Przeciągły gwizd zawiadowcy i szybka
odpowiedź lokomotywy. Nie musiałem spoglądać za okno by widzieć
szefa pociągu z chorągiewką w dłoni i salutującego mu tym samym
gestem zawiadowcę stacji. Pociąg ruszył … .
Spojrzałem by móc obserwować
jak wszystko za oknem znika, staje się historią, gdy usłyszałem
dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili jakaś męska dłoń
zdecydowanym ruchem rozsunęła zasłony i zobaczyłem wchodzącego
do przedziału mężczyznę.
Witaj młodzieńcze –
usłyszałem. Skinąłem głową. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko temu bym się dosiadł do Ciebie w tym przedziale
pulmanowskiego wagonu i bym razem z Tobą odbył podróż do
końca - powiedział jak się miało okazać mój współtowarzysz
podróży. Proszę – odpowiedziałem i zaraz zapytałem: końca? No
tak! Do końca podróży. Na razie nie wiem czyjej i stan owej
niewiedzy trwać będzie do póki nie dowiemy się dokąd zmierzamy.
Mój rozmówca cylinder położył na siedzeniu obok,
jednym ruchem zdjął płaszcz, drugim poprawiał poły
surduta po czym usiadł zakładając nogę na nogę i wsparł obie
dłonie na lasce.
Spojrzał na mnie badawczo, uśmiechnął się i
powiedział: pozwól zacny kawalerze, że się przedstawię. Jestem
hrabia Oskar von Berg bei Yarotschin. W tej chwili towarzysząc Tobie
w podróży udaję się do mojej posiadłości.
Co było robić, przedstawiłem się i
także zdradziłem mój cel podróży: udaję się do zaprzyjaźnionej
rodziny która mieszka w Crown Fields Haus. Znam, znam , znam
strzelił słowami hrabia i delikatnym ruchem dłoni strzepnął
niewidzialny pył z ostrego jak brzytwa kantu lewej nogawki
sztuczkowych spodni. Musiałem przyznać., że ubiór hrabiego robił
na mnie wrażenie.
Pozwolisz, że zapalę – zapytał.
Proszę- odpowiedziałem. Po chwili dym egipskiego papierosa zaczął
cienką smużką unosić się w górę, a hrabia powracając do swej
wypowiedzi dodał: znam miejsce i właściciela tego pięknego
pałacu. Bardzo zacny człowiek, wielkiego serca, ducha, ogromnej
wiedzy i wielu pasji. Mąż pięknej żony i ojciec dwóch cudownych
córek: Beatrycze i Urszuli.
Uniosłem lekko prawą brew by jak
najdelikatniej wyrazić swoje zdziwienie tym, że hrabia tak szybko,
na początku naszej znajomości, powiedział mi tak wiele informacji,
które można określić mianem poufne. Hrabia wybornie odczytując
uniesienie mojej brwi rzekł: Wiem jaka myśl zaprząta teraz Twoją
głowę drogi kawalerze. Otóż nie ma nic dziwnego w tym, że
powiedziałem Tobie tyle o rodzinie mego przyjaciela z Crown Fields
Haus. Po pierwsze obaj jesteśmy dżentelmenami– kontynuował
wypowiedź hrabia. Po drugie w związku z tym możemy mieć do siebie
zaufanie, po trzecie za oknem mamy wspaniałą mgłę – zakończył.
Spojrzałem za okno i stwierdziłem, że faktycznie … mgła. Przez
chwilę odniosłem wrażenie, że pociąg jedzie w mleku. Tylko
chwilę. Szybko bowiem owo wrażenie odrzuciłem uznając je za
bezzasadne, dziecinne i niedorzeczne.
„Po trzecie za oknem mamy wspaniałą
mgłę” – powtórzyłem wypowiedź hrabiego i dodałem:
całkowicie się z panem, panie hrabio zgadzam. Jestem wielbicielem
mgieł i wiele z nich zasługuje na miano wspaniałych, jednak … to
„po trzecie …”?
Och! To proste, już wyjaśniam –
rzucił hrabia. Mgła, która otula nasz pędzący pociąg jest
doskonałym przykładem zilustrowania tego co chcę określić mianem
zaufania. Otóż wyobraź sobie zacny kawalerze co robi teraz
pomocnik maszynisty w naszej lokomotywie? Pomocnik maszynisty –
odpowiadał za mnie hrabia – patrzy we mgłę, poci się ze
strachu, w oczach ma obłęd, ciągle wyciera dłonie w spodnie i
kręci się jak nakręcony. Dlaczego? – bo nie ufa! Tymczasem
maszynista spokojnie pyka fajkę, patrzy z uśmiechem w mgłę i
stara się nie patrzeć na pomocnika, który ciągle kręci się jak
nakręcony. Powiem więcej! – przemawiał dalej hrabia – w
pociągu jadącym z naprzeciwka pomocnik maszynisty i maszynista
zachowują się identycznie jak nasi z tym, że jest bardzo
prawdopodobne iż tamten maszynista pali fajkę nadziewając ją
innym gatunkiem tytoniu. Otóż jak się pewnie domyślasz mój synu
– rzucił hrabia – maszyniści ufają sobie i zawiadowcom stacji
z których ruszyli, a pomocnicy nie ufają. Najchętniej zatrzymali
by pociąg, przyłożyli ucho do szyn i słuchali czy nie jedzie nic
z przeciwka tym samym torem. Potem dla pewności przeszli na tor
obok aby usłyszeć, że właśnie tym torem obok jedzie pociąg z
przeciwka. To, że by się o tym przekonali to pewne … mogli by
jednak się o tym już nie dowiedzieć … nie dostrzegłszy we mgle,
że ów pociąg z naprzeciwka jest tak bardzo blisko! Zatem zadaję
pytanie: ufamy sobie czy nie ufamy kawalerze? Tak ! – odparłem-
ufamy!
No i dobrze! – klasnął w dłonie
hrabia po czym szybko ułożył je ponownie na głowni laski, która
w tym czasie nie zdążyła zmienić pozycji odchylając się w
którąkolwiek ze stron. Musiałem to przyznać: hrabia miał
piekielnie szybki refleks!
W tej samej sekundzie usłyszałem
znany hałaśliwy dźwięk, torami obok przemknął pociąg jadący z
przeciwka. Hrabia uśmiechnął się i powiedział: widzisz? Nie ma
to jak zaufanie.
Popatrzyłem w okno. Mgła zniknęła
nieoczekiwanie szybko. Być może pociąg pędzący z przeciwka
zabrał ją ze sobą. To było bardzo możliwe. Przecież w każdym
pociągu jedzie ktoś komu trzeba wytłumaczyć jak ważne jest
zaufanie. Choćby dlatego by nie stracić głowy.
Miejsce mgły zajęła czerń
rozświetlana pojedynczymi iskierkami. Patrzyłem na
ich taniec. Taniec pojawiania się i znikania.
Ulotne prawda? – zapytał hrabia. Tak
– odpowiedziałem. Wiesz … zamyślił się chwilkę hrabia …
wszystko w tym życiu jest ulotne. Czasami za bardzo – zakończył
myśl hrabia i zaraz dodał na zakończenie – może
Tobie się uda o tym nie przekonać.
Zapadło milczenie. By jakoś się w
nim znaleźć spojrzałem w okno. Zobaczyłem w nim zamyśloną twarz
hrabiego.
Ale, ale! –
odezwał się – powracając do naszej rozmowy na temat Twojej
wizyty w Crown Fields Haus … jestem pewien, że nie możesz się
doczekać odwiedzin u przyjaciół, ale przede wszystkim spotkania z
hrabianką Urszulą, jesteście w podobnym wieku … mam rację? –
zapytał hrabia."
Znakomite, jestem bardzo ciekawa dalszego przebiegu rozmowy tych dżentelmenów.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa.
UsuńGdybym wiedziała, że "Bajanki" przysporzą mi nowych czytelników może sama zaczęłabym pisać.
Urocze, a nawet zachwycające. Można by powiedzieć nawet, że inspirujące. Mariaż tekstu z ilustracjami niezwykły. Jestem ciekawy zakończenia tej opowieści. Co za nastrój...z
OdpowiedzUsuńA może opowieść o niespełnionej miłości nie ma końca? Trzeba przyznać, że Autor umie budować nastrój.
UsuńA wiec to Urszula bedzie winna niespelnionej milosci. Zgadlam? no ale Ty nie wiesz. Wiec czekamy, Twoje rysunki bardzo zgrabne, latwa kreske masz, wydaje sie ,ze bez wielkiego wysilku, kilkoma machnieciami wyrazasz to co chcesz...
OdpowiedzUsuńNie wiem, bo to co wiem może się okazać nietrafione, Bajanki są nieprzewidywalne.
UsuńCo do rysunków, to dziękuję za uznanie, ale w tym wypadku była to "męka twórcza". Za nic nie mogłam narysować lokomotywy i sceny, którą widziałam oczami wyobraźni.
Świetnie poradziłaś sobie z lokomotywą Ewo, wszak to niełatwe zadanie!
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się, że przecież kiedyś właśnie tak się jeździło i to ostukiwanie kół, nie ma już ostukiwania kół i nie ma tego charakterystycznego ich stukotu i odgłosu lokomotywy, puf puf puf i nagle wizg, jak u Tuwima. Jakoś tak namacalnie poczułam tą jazdę pociągiem, może dlatego, że chętnie bym wsiadła do pociągu byle jakiego...
Zapach rozgrzanych torów i iskierki za oknem, zawsze mi się kojarzą z latem. Pamiętam tamte pociągi, które miały w sobie smak przygody.
UsuńZ pełnym szacunkiem dla ilustratorki i słuchowej pamięci autora. Ufać , nie ufać. ZAUFANIE, piękna cecha , możemy tylko żałować , że coraz częściej o niej zapominamy. W....
OdpowiedzUsuńCzasem trudno zaufać, jak się dostało po głowie. Z drugiej strony, jeśli ktoś ufa nam, to jak go zawieść?
UsuńNie podrozuje pociagami, a to dlatego, ze nie ma juz w nich hrabiow w surdutach i sztuczkowych spodniach w kant. I kto dzisiaj pali egipskie papierosy? Z pewnoscia jednak nie w pociagach.
OdpowiedzUsuńCzyli w taką magiczna podróż byś się wybrała. Było by Ci ładnie w kapeluszu z woalką.
UsuńDziękuję Ewie za Jej cierpliwość i wyrozumiałość. Dzięki tym przymiotom - tak dzisiaj rzadkim - oraz jej Talentowi, moje zapiski mają sens. Jej Akwarele przywróciły mi wiarę w to, że książki ilustrowane nadal powinny się ukazywać. Kto nie wie o czym mówię polecam "Trzej Muszkieterowie" - wydawnictwo ISKRY rok 1968.
OdpowiedzUsuńEwo ... :-)
Autor nawet w komentarzu zaskakuje. Dziękuję za talent, może faktycznie nie jest tak słabo jak myślę. To też zaleta tekstów, działają na wyobraźnię.
UsuńZrobiłam sobie małą przerwę od internetu, komputera itp. Teraz nadrabiam zaległości, co jest bardzo przyjemne.:)))
OdpowiedzUsuńCzasem taka przerwa jest konieczna, a powroty bywają przyjemne.
UsuńTe lokomotywy i zapach dymu z komina ... maszynista musi mieć spokój, być może za niego denerwuje się pomocnik ;)
OdpowiedzUsuńI znów powiało wielkim światem i przywiało woń egipskiego papierosa ... chociaż nie wiem, jak one pachną/cuchną? bo znam je tylko z literatury ;)
Załóżmy że egipskie papierosy pachną. Nie wiem jak, może jakoś egzotycznie?
UsuńPewnie tak ... pełna egzotyka i zapach dawnych lat, które bezpowrotnie minęły...
UsuńU nas też dzisiaj za oknem mglisto, wiec tym lepiej czytało mi sie tę bajankę i oglądało Twoje delikatne malunki. Opowieść wciąga i zachwyca...
OdpowiedzUsuńNiebawem będzie ciąg dalszy. Cieszę się, że się podoba.
Usuń