Byłam niedawno w Muzeum Archeologicznym
Teren, gdzie obecnie znajduje się budynek muzeum, w okresie IX-XIII wiek znajdowały się drewniano-ziemne umocnienia podgrodzia Okół, a od XIV wieku mur obronny miasta. Pozostałości umocnień zachowały się w podziemiach Muzeum i w północno-wschodniej części ogrodu. W północno-zachodnim narożniku zabudowań i pod murem ogrodzenia od strony ul. Poselskiej widoczne są do dziś relikty baszty Legackiej (baszty Murarzy).
Na terenie Muzeum znajdowały się kolejno: dwór Gniewosza z Dalewic, siedziba rodu Tęczyńskich zwana Malowanym Dworem oraz XIV-wieczna łaźnia miejska, a od XV do końca XVIII w. kościół św. Michała z klasztorem karmelitów bosych. Po usunięciu zakonników urządzono w budynkach klasztornych więzienie, a później w miejsce kościoła urządzono salę sądową. Po roku 1874 połączono budynki więzienne z gmachem sądu i wykonano kaplicę w północno-zachodniej części zabudowań (od strony ul. Poselskiej). Od strony ul. Senackiej wzniesiono dzisiejszą bramę wjazdową i budynek dla potrzeb gospodarczych więzienia (kuchnia, pralnia, magazyn). Pomieszczenia więzienne przystosowano na pracownie, bibliotekę, magazyny i sale wystawowe.
Informacja z Wikipedii
Drzwi od celi więziennej,
cela.
Trochę starożytności, z mumią kota.
A po wyjściu z muzeum, na Kanoniczej taki obrazek.
Kiedyś rano takie coś na oknie mi siedziało.
Nie mogłam się oprzeć, te kolory w słońcu,
a na zdjęciu wcale tak ładnie nie wyglądają.
To rosło tuż przy ulicy, takiego grzyba jeszcze nie widziałam.
Nazwy ulic.
A przy bocznej drodze zakwitły spóźnione maki.
Moja ulubiona alejka.
Jeszcze ma być według synoptyków, 10 takich pięknych dni. Może się uda wyskoczyć za miasto, chociaż kawałek, a jak nie, trudno. W nocy zimno, ranki chłodne, zaczęło się palenie w piecach i już nad miastem wisi zawiesina pyłów.
Słońce tak pięknie świeci, że wierzyć się nie chce, ale horyzont już zamglony, tylko czekać aż w duszy zaczną się snuć jesienne mgły.
Chyba udało mi się pierwszej wskoczyć.
OdpowiedzUsuńMasz rację, brakuje zapachu palonych ognisk, snującego się dymu. Przepiękne są kolory jesieni, mój zaokienny park w słońcu wygląda bosko. Było już parę zamglonych nocy, a najgorsze to poranki, nigdy nie lubiłam, bo włosy traciły swoją sprężystość i w pracy wyglądało się nie tak, jakby człowiek chciał. Jutro pójdę na cmentarz, to sprawdzę kolory pięcioklapków, które uwielbiam.
Buziaczki - Bezowa
Udało się, bo Ty jesteś nocny Marek. Chętnie bym zobaczyła więcej tej jesieni, ale się nie mam jak wyrwać z domu.
UsuńWróciłam zza światów - jak to dobrze być znów Bezową.
UsuńFajne sa takie powroty, zwłaszcza jak się nie lubi być Anonimem.
UsuńByłam w Muzeum Archeologicznym wiele lat temu z moja córką. Akurat byłą na etapie fascynacji starozytnym Egiptem, więc przy egipskich ekspozycjach sie głownie kręciłyśmy.
OdpowiedzUsuńKolory jesieni rzeczywiscie lepiej wyglądaja na zywo, niz przetworzone w fotografii, ale człowiek jest tak zachwycony, że chciałby utrwalic jak najwiecej tej jesiennej magii.
A ten pan śpiący na progu...Czyżby jesień go tak odurzyła?!:-)
Myślę, że wysiadł z zaczarowanej dorożki.
UsuńZaczarowanych dorożek już niestety nie ma, są białe i "wytworne", wożą głównie hałaśliwych turystów.
UsuńTakich śpiących panów jest u nas sporo, ławeczki na Plantach często zajęte. Widziałam piękne zdjęcia jesieni, ja takich nie umiem robić.
UsuńAgniecha ! :)))))))))
UsuńRabarbara
Mnie też się to podobało.
UsuńZa maki najpiekniej dziekuje, sa takie nasycone czerwienia. A wiec jednak bylas na wloczedze. Nawet w miescie mozna znalezc piekne kadry jesienne.
OdpowiedzUsuńTen mezczyzna pilnuje po prostu okolicy, a najbardziej wejscia. I tyle. A wszyscy mysla, ze naduzyl. :)))
Śpiący wyglądał malowniczo na tym progu. Mieszkam na szczęście w takiej dzielnicy, gdzie wysokiej zabudowy już mało, chociaż beton rozlewa się coraz bliżej.
UsuńPan zajął kolejkę do mumifikacji. A te grzyby to chyba opieńki...pycha.z
OdpowiedzUsuńTo na pewno nie są opieńki. raczej bym takich nie jadła.
UsuńZdjęcie maków cudowne!!!
OdpowiedzUsuńTwarde łoże wybrał sobie ten pan, na ławce byłoby chyba jednak wygodniej.
Też bym sobie bardziej po wchłaniała jesień, ale rzeczywistość skrzeczy nie bardzo chce puścić w plener.
Dzisiaj byłam na Festiwalu Dyni, zrobię jakąś relację, ale ludzisków było takie mrowie, że zwiałam z tego tłumu i posiedziałam z rodziną na łonie natury i wyobraź sobie, że NIE KUPIŁAM żadnej dyni!!! Ino piękną drewnianą dechę ze śliwkowego drzewa :))))
Nie kupiłaś dyni??!! Ani jednej? To przekracza moją wyobraźnię.
UsuńTo, że uciekłaś od tłumu wcale mnie nie dziwi. Ja czas spędziłam rodzinnie i odpuściłam sobie spacer.
Moją też hehehehe, bo idąc do ogrodu liczyłam się jednak z tym, ze nie strzymiem i cuś mnie jednak skusi ;) Jednak miałam tak intensywny poranek, a ten tłum był tak gęsty, że popatrzyłam pobieżnie, kształty dyń były bardzo podobne do tego co mam ususzone w domu i odpuściłam! A że w ogrodzie była także moja rodzinka, więc posiedzieliśmy sobie na słoneczku i błogo poleniuchowali :)
UsuńMy żałowaliśmy, że nie zrobiliśmy rodzinnego obiadku w plenerze.
UsuńŻeby widzieć , nie wystarczy tylko patrzeć. Masz dar widzenia , dlatego dzięki Twoim zdjęciom postrzegam Kraków głębiej.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Teraz będzie przerwa, bo mi się zepsuł aparat.
UsuńU mnie cudowna, barwna jesień w pełni. Dymu z ognisk nie brakuje, bo sama je palę:-). Niedawno było przyjątko przy żywym ogniu. W tym muzeum nie byłam, córki zbyt krotko studiowały ;-). Uściski, Niestrudzona Ewo !
OdpowiedzUsuńNa działkach miejskich chyba nie wolno. W Lasku Wolskim kolorów nie brakuje, tylko podziwiać.
OdpowiedzUsuńChętnie bym posiedziała przy ognisku i zjadła kiełbaskę z patyka, albo pieczone ziemniaczki.
Pozdrawiam serdecznie.